-Przepraszam, kochanie. Nie chciałem zepsuć tego dnia. Dwa tygodnie temu z Azkabanu uciekło kilku Śmirciożerców, którzy wierzyli, że jeśli mnie zabiją i przy okazji Davida, to Voldemort powróci. Przez cały czas ktoś Cię obserwował i miałem pewność, że jesteście bezpieczni. Teraz już nic Wam nie grozi.
-Więc ci ludzie, którzy za mną chodzili byli od Ciebie.
-Tak.
-Mogłeś mi powiedzieć.
-A posłuchałabyś mnie?Raczej nie. Sama byś próbowała mi pomóc. Znam Cię. Ale to już nie ma znaczenia-powiedział i pocałował żonę.
***
(Cztery lata później)
-Tata!-pięcioletni chłopczyk o czarnych włosach wbiegł do salonu, w którym siedział Harry. Wdrapał się na jego kolana i uwiesił na szyi.
-Byłeś dzielny?-zapytał mężczyzna.
-Bardzo. Pani doktor ukłuła mnie taką igiełką i nie płakałem. Potem byłem z mamą u takiej pani, co powiedziała, że będę miał brata.
-Gdzie mama?
-Poszła z ciocią Luną na zakupy.
-A kto Cie tu przyprowadził, co?
-Wujek Draco i próbuje teraz zamknąć drzwi-Harry pokręcił głową i wstał, trzymając syna na rękach. Wszedł do holu, gdzie Malfoy próbował uporać się z zamknięciem drzwi. Podszedł do niego i jednym sprawnym ruchem zamknął je.
-No, wujek, żeby nie umieć zamknąć drzwi?-zaśmiał się Potter, kiedy siedzieli razem z Draconem w salonie. Był ciepły kwiecień i David bawił się w ogrodzie.
-Spadaj. Ale słyszałem, że będziesz znowu tatusiem.
-Czyli wszyscy już wiedzą tylko nie ja?
-Przyroda, stary.
-A ty? Kiedy w końcu powiększysz rodzinę?
-Za sześć miesięcy.
-Nie, no gratuluję.
-Zastanawiałem się ostatnio, czy gdybym nie ożenił się z Pansy, teraz miałbym prawdziwą rodzinę.
-Prędzej czy później wpadłbyś na Lunę, nie?
-Może racja-rozmawiali jeszcze przez godzinę. Po tym czasie w domu zjawiła się Hermiona i Luna. Pani Potter usiadła na kolanach męża i pocałowała go.
-To kiedy ślub-zapytała szatynka patrząc zaciekawiona na brata i jego narzeczoną.
-W przyszłym miesiącu-oznajmił Draco.
-Oszalałeś! Sądzisz, że ja w miesiąc znajdę odpowiednią sukienkę?!
-Salazarze! Nie krzycz tak, bo mi bębenki w uszach uszkodzisz.
-Hermiona ma rację-stwierdziła Luna.-Bo kiedy ja mam niby kupić suknię? Poza tym nie chcę wyglądać na własnym ślubie jak balon.
-Koniec. Sama się na to zgodziłaś. Nie przełożymy naszego ślubu tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-Ale...
-Albo ślub za miesiąc, albo w ogóle.
-Grozisz mi?
-Tylko grzecznie ostrzegam.
Po półtorej godzinie Harry i Hermiona zostali sami z synem. Chłopiec dalej bawił się w ogrodzie, a państwo Potter siedzieli na tarasie. Szatynka poszła po coś do picia, a kiedy wróciła odstawiła szklanki na stolik i usiadła na kolanach Harry'ego.
-Muszę Ci coś powiedzieć-oznajmiła.
-Coś innego niż sprawa naszego dziecka? Tego drugiego oczywiście.
-Skąd wiesz?
-Od naszego syna. A Twój brat też raczył mnie poinformować.
-Chciałam Ci powiedzieć pierwszemu, ale David powiedział Draco i potem Tobie. Nie gniewaj się.
-Ja się gniewać? Żartujesz. Ja się strasznie cieszę. Ale wiesz, że będziemy musieli postarać się o córkę?
-Więc o fakcie, że to chłopczyk też Ci powiedzieli?
-Przede mną nic się nie ukryje-zaśmiał się i pocałował żonę. Po pięciu minutach podbiegł do niech David i usiadł obok na bujanej ławce. Hermiona usiadła po jego drugiej stronie i przytuliła do siebie. Chłopiec usiadł jej na kolanach i jeszcze mocniej przytulił. Harry objął ich ramiona i uśmiechnął.
-Kocham Was-powiedział pięciolatek.
-My Ciebie też, myszko.
-Za sześć miesięcy.
-Nie, no gratuluję.
-Zastanawiałem się ostatnio, czy gdybym nie ożenił się z Pansy, teraz miałbym prawdziwą rodzinę.
-Prędzej czy później wpadłbyś na Lunę, nie?
-Może racja-rozmawiali jeszcze przez godzinę. Po tym czasie w domu zjawiła się Hermiona i Luna. Pani Potter usiadła na kolanach męża i pocałowała go.
-To kiedy ślub-zapytała szatynka patrząc zaciekawiona na brata i jego narzeczoną.
-W przyszłym miesiącu-oznajmił Draco.
-Oszalałeś! Sądzisz, że ja w miesiąc znajdę odpowiednią sukienkę?!
-Salazarze! Nie krzycz tak, bo mi bębenki w uszach uszkodzisz.
-Hermiona ma rację-stwierdziła Luna.-Bo kiedy ja mam niby kupić suknię? Poza tym nie chcę wyglądać na własnym ślubie jak balon.
-Koniec. Sama się na to zgodziłaś. Nie przełożymy naszego ślubu tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-Ale...
-Albo ślub za miesiąc, albo w ogóle.
-Grozisz mi?
-Tylko grzecznie ostrzegam.
Po półtorej godzinie Harry i Hermiona zostali sami z synem. Chłopiec dalej bawił się w ogrodzie, a państwo Potter siedzieli na tarasie. Szatynka poszła po coś do picia, a kiedy wróciła odstawiła szklanki na stolik i usiadła na kolanach Harry'ego.
-Muszę Ci coś powiedzieć-oznajmiła.
-Coś innego niż sprawa naszego dziecka? Tego drugiego oczywiście.
-Skąd wiesz?
-Od naszego syna. A Twój brat też raczył mnie poinformować.
-Chciałam Ci powiedzieć pierwszemu, ale David powiedział Draco i potem Tobie. Nie gniewaj się.
-Ja się gniewać? Żartujesz. Ja się strasznie cieszę. Ale wiesz, że będziemy musieli postarać się o córkę?
-Więc o fakcie, że to chłopczyk też Ci powiedzieli?
-Przede mną nic się nie ukryje-zaśmiał się i pocałował żonę. Po pięciu minutach podbiegł do niech David i usiadł obok na bujanej ławce. Hermiona usiadła po jego drugiej stronie i przytuliła do siebie. Chłopiec usiadł jej na kolanach i jeszcze mocniej przytulił. Harry objął ich ramiona i uśmiechnął.
-Kocham Was-powiedział pięciolatek.
-My Ciebie też, myszko.
***
(Trzynaście lat później)
Hermiona i Harry szykowali się do wyjścia na dworzec King's Croose, lecz za każdym razem coś musiało ich zatrzymać.
-Julka!-krzyknęła pani Potter biegnąć za półtoraroczną dziewczynką o czarnych, kręconych włosach.-Słońce, wychodzimy już-powiedziała, patrząc błagalnie na córkę, która cały czas śmiała się i uciekała.
-Mam Cię-Harry złapał Julię na ręce i przytulił ją do siebie.-I co teraz? Nie uciekniesz.
-Tata-dziewczynka popatrzyła prosząco na ojca, ale ten pokręcił tylko głową i ruszył do drzwi wyjściowych, przy których stała już Hermiona.-Mama-Julia zaczęła się wyrywać Harry'emu wystawiając rączki w stronę kobiety.
-Tata nie puścił to idziesz do mamy?-zaśmiał się mężczyzna, kiedy oddał córkę żonie.
-Chodź już i nie marudź-stwierdziła szatynka i razem z mężem i córką teleportowała się na dworzec, gdzie czekali już inni rodzice. Pociąg wjechał po pięciu minutach, a dzieci zaczęły wybiegać. Do Potterów najpierw podbiegł ich najmłodszy syn, Alex, który od razu przytulił się do rodziców. Po chwili podszedł do nich również David, ale ten uśmiechnął się i wziął od matki siostrę.
-Ej, no co?-zapytał widząc spojrzenie rodziców.
-Nic, nic.
-Co ja mam poradzić, że się w niej zakochałem, co?
-Ale my nic nie mówimy-oznajmiła Hermiona.
-Jasne, ale się na mnie patrzycie.
-Patrzymy po Cie po prostu kochamy. Was kochamy.
-My Was też.
*~~○○~~~*
Wiem, że pisałam, że będzie rozdział 8, ale w ostatnim czasie mało osób wchodzi tutaj. Dlatego też dzisiaj ukazuje się epilog. Z góry mówię, że kolejnej kontynuacji nie planuję. A teraz ta bardziej oficjalna część.
Pragnę podziękować:
Wszystkim Czytelnikom, Komentującym, osobom, które we mnie wierzyły oraz mojemu przyjacielowi, Piotrkowi, który mnie wspierał, Emmie, która dodawała weny i czasami pomagała w pisaniu rozdziałów. Dziękuję również anonimom, którzy chcieli mi wmówić, że nie nadaję się do pisania i dzięki nim pisała, chcąc udowodnić, że umiem to robić.
(Tak na przyszłość. Nie wysyłajcie mi wiadomości na e-maila z jakiegoś nieznanego mi konta, bo ja to uznaje za SPAM.)
Trochę informacji:
Bloga zaczęłam pisać 31 grudnia 2012 r.
Zakończyłam 11 października 2013 r.
Napisałam 30 rozdziałów, prolog i dwa epilogi. Poznaliście 4 miniaturki mojego autorstwa. Razem powstało 37 postów.
Dziękuję, że byliście i czytaliście mojego bloga.
Dla osób, którym będzie brakować moich opowiadań powstał kolejny blog:
http://my-heart-your-feeling.blogspot.com/, gdzie ukazała się pierwsza notka.
Zapraszam serdecznie.
Jeszcze raz dziękuję.
Pozdrawiam,
Alex_x.