poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 7 (30)

Ból głowy. Okropny ból głowy to jedyne co czuły wszystkie dziewczyny w domu przyszłych państwa Potter. Zaraz po przebudzeniu usłyszały wstrętne śmiechy męskiej części domu. Hermiona, kiedy się obudziła ujrzała Harry'ego z wielkim uśmiechem, siedzącego na skraju łóżka. Próbowała sobie przypomnieć cokolwiek z poprzedniej nocy, ale nic jej wróciło, oprócz bólu w skroni. Potter pokręcił głową z politowaniem i uśmiechnął się perfidnie.
-No, no, no-zacmokał.-Myślałem, że to ja  nie będę w stanie wrócić do domu o własnych silach, ale chyba nie doceniłem Twoich zdolności, kochanie-zaśmiał się, a gdy zobaczył mordercze spojrzenie Hermiony pocałował ją w usta.
-To nie jest śmieszne. One mnie upiły. A ty nie powinieneś widzieć mnie przed ślubem.
-To tylko jakieś głupie przesądy. Nie powinniśmy spać w jednym łóżku w noc przed ślubem, bo rano coś się stania, a oprócz Twojego stanu nic nie jest źle.
-Jest źle-oznajmił Draco, który wbiegł do ich sypialni.
-Co znowu?-zapytał Harry załamując ręce.
-Luna zamknęła się w łazience na parterze, Julia na piętrze, a reszta czeka w kolejce.
-Przestań straszyć.
-Potrzebne są eliksiry na kaca, a w kuchni ich nie ma.
-Ja je dałam do łazienki-stwierdziła Hermiona.
-To zadanie specjalne będzie Twoje-stwierdził Malfoy i wyszedł. Szatynka zarzuciła na siebie szlafrok i zeszła do łazienki, która była już wolna. Wyjęła z szafki pięć fiolek i zanim wyszła wypiła jedną z nich. Resztę rozdała dziewczynom siedzącym w kuchni. Po śniadaniu wszystkie zamknęły się w sypialni Hermiony, żeby zacząć ją przygotowywać. Począwszy od makijażu, a skończywszy na butach. Dwie godziny później Hermiona miała już serdecznie dość. Przed dwunastą wszyscy zaczęli już wychodzić i w domu została tylko para młoda wraz ze świadkami. Luna, na prośbę Hermiony poszła sprawdzić co  z chłopakami. Wchodząc do pokoju, który zajmowali parsknęła śmiechem.
-I z czego się śmiejesz?-warknął Draco, próbując zawiązać krawat.
-Jak wy możecie nie umieć wiązać krawatu?
-I to jest takie śmieszne? Daruj sobie.
-Daj to-Luna wzięła krawat od Malfoy i szybko zawiązała mu go na szyi. To samo zrobiła Harry'emu. Blondyn miał na sobie jasny, kremowy garnitur, a czarnowłosy szary. Luna wróciła do Hermiony i przebrała się w miętową sukienkę i kremowe buty. Szatynka i blondynka założyły na siebie płaszcze i razem wyszły z domu. Malfoy i Potter mieli czekać już w kościele.
Wszyscy goście czekali już w ławkach kościoła. Harry stał tuż przy ołtarzu razem z Draconem. Poklepał go po ramieniu i w tym momencie weszła  Hermiona ubrana w białą sukienkę do połozy uda i białe szpilki. W ręku trzymała bukiem różowych kwiatków, które razem wybierali. Stanęła na przeciwko niego i uśmiechnęła się. Odwzajemnił jej uśmiech, ale dalej się bał. Ksiądz podszedł do nich, zaczynając ceremonie.
-Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie obecną tutaj Hermionę Jean Malfoy za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz jej aż do śmierci?-zapytał.
-Tak-odpowiedział pewnie czarnowłosy.
-Czy ty, Hermiono Jean Malfoy bierzesz sobie obecnego tutaj Harry'ego Jamesa Pottera za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmieci?
-Tak-oznajmiła stanowczo.
-Na mocy nadanej mi przez Boga, ogłaszam Was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą-Harry'emu dwa razy nie trzeba było powtarzać. Od razu wziął żonę w ramiona i namiętnie pocałował. Draco podał im obrączki, które po chwili znalazły się na odpowiednich palcach. Wszyscy zaczęli klaskać.

(Pięć godzin później) 

-Kocham Cię-szepnął Harry tańcząc z Hermioną kolejny wolny taniec. 
-Ja Ciebie też. 
-Nie wyobrażam sobie, żeby na Twoim miejscu był ktoś inny.
-Ja tak samo. Usiądźmy już, dobrze?-zapytała, a kiedy skinął głową, usiedli na swoich miejscach. Przed oczami mignęła im blond czupryna Dracona, który właśnie wychodził gdzieś z Luna.-Komuś się znudziło-zaśmiała się Hermiona. 
-Długo nie wytrzymał. Dopiero co się rozwiódł, a już zaczyna z kolejną. On chyba nigdy nie spoważnieje. 
-Raczej nie-szatynka wtuliła się w męża, który objął ją opiekuńczo. Wiedziała, może zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa i za go kochała. Po kilku minutach muzyka przestała grać. Harry spojrzał na orkiestrę, ale oni patrzyli tylko tępo w drzwi. Odwrócił tam wzrok i napotkał spojrzenie Bellatrix Lestrange. Stała w towarzystwie Averego, Dołohowa i Traversa. Tego ostatniego Harry znał doskonale. Pracował w Ministerstwie w Departamencie Tajemnic. Potterowi ciągle wydawało się, że coś knuje i teraz już wiedział co.
-Kochanie, teleportuj się do domu i czekaj tam na mnie. Zabezpiecz wszystkie drzwi, dobrze?-poprosił Hermionę, która wydawała się nie rozumieć jego słów.
-Co? O co Ci chodzi?
-Zrób o co Cię proszę, a potem Ci wyjaśnię. Moja mama będzie zaraz po Tobie. Zwolnij opiekunkę i każ jej jak najszybciej wrócić do siebie, jasne?
-Ale...
-Nie dyskutuj, tylko zrób o co Cie proszę-pocałował ją w usta, a kiedy skinął głową teleportowała się, zaraz po niej zrobiła to samo matka Harry'ego.

○○○

Hermiona: 

Luna:

Harry:

Draco:

Jest nowy rozdział. Mówiłam, a raczej pisałam, że jest on dla mnie ważny. Jednak jest krótki. Nie jestem zbyt dobra w opisywaniu wesel czy ślubów, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Na następny rozdział, będziecie musieli poczekać do 12.10, bo wyjeżdżam na wycieczkę tygodniową i nie wiem, czy będę miała dostęp do internetu.  
Ale moja przyjaciółka obiecała, że postara się przepisać na wersję mobilną moją kolejną miniaturkę, to ją od razu też opublikuje. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 6 (29)

Hermiona słysząc dzwonek do drzwi przerwała przygotowywanie obiadu i podeszła otworzyć. W progu stał Draco. Był przygnębiony i Hermiona to zauważyła. Wpuściła go do środka. Zrobiła herbaty i kazała mu usiąść w salonie.
-Co się stało?-zapytała.
-Ona mnie zdradza.
-Pansy?
-A kto?
-Z kim?
-Z Weasleyem. Ta szuja była kiedyś moim przyjacielem.
-Może oni tylko się spotkali na kawie.
-Tak, w mojej sypialni, w moim łóżku.
-I co z tym teraz zrobisz?
-Jak to co? Rozwiodę się z nią. Nie będzie mi kłamać, że nie jest gotowa na dziecka, a tak na prawdę to ona nic do mnie nie czuje.
-Draco, ale może to da się jeszcze uratować.
-Hermiona, powiedz mi. Gdybyście z Harrym nie mieli Davida, ty byś chciała mieć dziecko, a on mówił Ci, że nie jest na to gotowy, a potem Cie zdradzał, uwierzyłabyś, że coś Was w ogóle łączy?
-Nie.
-Właśnie. Ja nie chce całe życie patrzeć na dzieci i nie mieć własnego.
-Jestem już, kochanie-w salonie pojawił się Harry z uśmiechem na ustach.
-Cześć-odpowiedziała Hermiona wtulając się w Pottera, który usiadł za nią na kanapie i popatrzył na Dracona.
-Zdradza mnie-oznajmił blondyn, jakby wiedział o co chodzi Wybrańcowi.
-Z Ronem?
-A z kim? Najgorsze jest to, że była tak nim zajęła, że nawet nie usłyszała jak wszedłem do domu.A ja głupi myślałem, że mogę stworzyć z nią rodzinę. Nie będę Wam zawracać głowy. Pewnie chcecie pobyć sami przed ślubem-stwierdził, a kiedy chciał wstać, Hermiona zmusiła go, żeby siedział.
-Załóżmy, że teraz wrócisz do domu i co? Co niby zrobisz?  Powiesz jej, że widziałeś jak zdradza Cie z Weasleyem, to ona Ci wmówi, że tylko coś Ci się przywidziało. Hermiona może iść do niej, że jako chce z Tobą pogadać, podpyta ją, że widziała ich razem na mieście, a jak ona jej się przyzna, będziesz miał  pewność, że nie zrobi z Ciebie idioty.
-Masz jednak łeb. Ale po co Hermiona miałaby mnie szukać?
-Bo ja ją poprosiłem, żeby spytała Cie czy zostaniesz moim świadkiem.
-Ale ja już jestem Twoim świadkiem.
-Ale Pansy o tym nie wie, tak?
-No, tak.
-Wiecie, plan macie świetny świetny, ale ja chyba też mam coś do powiedzenia, nie?-zauważyła Hermiona.
-Dla brata tego nie zrobisz?-zapytał Draco.
-Dobra-Hermiona westchnęła i ubrawszy się teleportowała do domu Malfoy'a. W drzwiach stała Pansy i namiętnie całowała Rona. Pani Malfoy widząc siostrę męża szybko pożegnała Weasleya i wpuściła ją do salonu. Z początku tłumaczyła, że to nie tak, że oni tylko są przyjaciółmi, ale widząc wzrok byłej Gryfonki zaczęła mówić prawdę. 
-A on nie jest zbyt dobry w łóżku-zakończyła swoje łzawe opowiadanko o tym jak to Draco nie chce mieć z nią dzieci i nie poświęca jej czasu, a końcówką zaszokowała zapewne samą siebie. 
-Wiesz, Pansy. Może kiedyś nie bardzo lubiłam Draco, ale teraz zależy mi na nim i nie chce, żeby cierpiał. 
-Ale co ty możesz wiedzieć, skoro Twój idealny facet ma z Tobą dziecko, co? 
-Na pewno dużo więcej niż ty, bo  kiedy Draco zajmuje się Davidem widzę, że sam chce mieć syna.
-Ale on się nie nadaje na ojca. 
-Sama sobie teraz przeczysz. Ja już muszę lecieć, bo Harry na mnie czeka, a Tobie radziłabym przestać oszukiwać Draco-po tych słowach teleportowała się z powrotem do swojego domu, gdzie zastała Harry'ego i Draco, siedzących na dywanie wśród klocków i innych zabawek i bawili się z Davidem. 
-I?-zapytał Malfoy nie odrywając wzroku od zamku, który tworzył razem z młodym Potterem. 
-Całowała się z Ronem, jak stanęłam na Waszej posesji.-Wcisnęła mi, że musi sobie szukać kogoś, bo ty nie chcesz mieć dzieci i jesteś nie zbyt dobry w łóżku. 
-Taa, bo co może wiedzieć kobieta, która sypia ze mną raz na rok i od święta? Złoże jutro papiery do sądu. Będziesz moim świadkiem? 
-I adwokatem w jednej osobie. 
-Cudnie. Ale tak szczerze teraz. Wy nie chcecie od siebie odpocząć przed ślubem? 
-Muszę się przyzwyczajać do jej gadania, nie?-odezwał się Harry, za co dostał w tył głowy od Hermiony.-Za co? 
-Za żywota i niewinność-zaśmiał się blondyn.-Trzeba by Wam zorganizować wieczory, nie?
-Ja się w to nie bawię. Twój wieczór kawalerski zbyt został mi pamięci.
-A tam, bredzisz. Muszę jutro pogadać z Lovegood. Ponoć robi niezłe imprezy.

***

Pomimo, że Draco obiecał, że nie będzie ingerować w przygotowania do wieczoru kawalerskiego Harry'ego, to na dzień przed nim razem z innymi zorganizował prezent dla Pottera. W przypadku Luny, która organizowała wieczór panieński Hermiony nie było takich problemów. Malfoy sam rozmawiał z opiekunką do dzieci, którą chciał wynająć na ten wieczór. Musiał płacić podwójną stawkę, za to, że zostanie z Davidem do rana. 
Tego dnia Draco pilnował, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Hermiona i Harry byli przerażeni pomysłem blondyna. 
-Kochanie, a może gdzieś razem uciekniemy na ten wieczór, co?-zapytał Potter, zaczynając całować  szyję przyszłej żony. Hermiona przygotowywała się do wyjścia, a on od pół godziny czekał na Dracona.
-Harry, bo mnie rozmażesz-jęknęła, kiedy próbował pocałować ją w usta. Wywrócił oczami i zrezygnowany usiadł na łóżku. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona popatrzyła błagalnie na Harry'ego, który pokręcił załamany głową i wstał z łóżka.
-Hermiona, złaź już!-krzyknęła Luna, która wstała w holu razem z Lavender, Parvati i Julią Zabini. Obok nich stał Draco, Blaise, Seamsus i Neville. Szatynka zeszła do holu i od razu rzucił jej się w oczy strój chłopaków. Wszyscy mieli na sobie garnitury i krawaty.
-To co, chłopcy, do teatru czy do opery?-zaśmiała się Lovegood.
-Opera, a potem jakaś restauracja-odparł Malfoy z poważną miną.
-Tylko o dwudziestej drugiej w łóżkach. Hermiona specjalnie da Wam swoją sypialnie, prawda?
-I osobiście dopilnuję, żebyście napili się mleka przed snem-dodała dziewczyna.
-Wiecie, miło tak się z Wami gada, ale nasz prezent długo czekać nie będzie. Widzimy się o północy-oznajmił Malfoy i teleportował się razem z chłopakami. Dziewczyny wyszły chwilę po nich i od razu skierowały się do nocnego klubu.

(Dwie godziny do Wielkiej Niespodzianki)

-Mówię Wam. Malfoy to niezła dupa-oznajmiła Julia, kiedy wszystkie nie były w stanie trzeźwo myśleć i siedziały przy jednym ze stolików w klubie.
-Ale Hermiona tak na to patrzeć nie może, nie?-zauważyła Lavender.
-Ale Blaise też nie jest zły-stwierdziła Hermiona, która o dziwo nie była tak pijana jak jej koleżanki. Doskonale wiedziała, czym jutro mogłoby się to skończyć.
-Harry też niczego sobie-zaśmiała się Luna.-Hermiona może się wypowie. W końcu to ona za niego wychodzi, nie?
-Harry jest bardzo opiekuńczy i kochany.
-A jakim jest ojcem?
-Cudownym.
-To teraz, Hermionko odpowiesz nam na wszystkie nasze pytania, ale szczerze-oświadczyła Parvati.
-Jak Wam się układa w łóżku?-zapytała Julia, powodując na twarzy szatynki rumieńce.
-A jak ma się układać? Jest... dobrze. Więcej nie potrzebuje.
-Ważne, żeby on był, nie?
-Żebyś wiedziała.

-Ale Luna też jest śliczna-odezwał się Draco, siadając na trawie niedaleko muszli koncertowej . Oni nie byli tak pijani, jak dziewczyny, ale wypić trochę wypili.
-I Hermiona też-dodał Blaise.
-To moja siostra, debilu.
-Ale w siódmej klasie chciałeś ją przelecieć, nie?
-Ale tego nie zrobiłem. Ty też próbowałeś ją poderwać.
-Ta, wiecie, że zaraz Harry Wam walnie-zauważył Neville, na co wszyscy się zaśmiali, łącznie z głównym zainteresowanym.
-A jak Wam się układa w łóżku?-zapytał nagle Seamus, przez co Malfoy i Potter zachłysnęli się wodą, którą właśnie pili.
-Jest.. dobrze. Więcej nie potrzebuje.
-Ważne, że ona była, nie?
-Żebyś wiedział.

(Trzydzieści minut do Wielkiej Niespodzianki) 

-Wiecie, musimy się już zbierać, jeśli chcemy tam dotrzeć-zauważyła Luna.
-Ale najpierw prezent-Julia i Parvati przybiły sobie piątkę, po czym podały Hermionie małe pudełeczko, które szatynka niepewnie otworzyła. -Eliksir uciszający!-krzyknęły obydwie, widząc jej minę.

-Czas na prezent-oznajmił Malfoy podając Potterowi małą torebkę na prezenty. Czarnowłosy zajrzał do środka i wybuchnął śmiechem.
-Serio? Eliksir uciszający?
-Cieszymy się, że Ci się podoba.

(Dwie minuty do Wielkiej Niespodzianki)

-Nie no, nie wierzę-zaśmiał się Draco, widząc stan dziewczyn, które ledwo stały na nogach. Z nich wszystkich tylko Hermiona była w miarę trzeźwa. W miarę nie oznacza, że była doskonale myśląca.
-Ja to bym Ci, stary radził, żebyś przełożył ślub przynajmniej o jeden dzień-stwierdził Neville, klepiąc Harry'ego po ramieniu.
-Zastanawiam się, czy którakolwiek będzie pamiętała dzisiejszą noc-zamyślił się Harry.
-To wymaga głębszego zastanowienia.
-Zgodzę się.
-To zaczynamy niespodziankę-oznajmił Draco i odszedł kawałek. Po chwili wrócił trzymając coś w ręku. Wręczył Harry'emu jakąś kopertę i kazał otworzyć.
-Wy żartujecie, tak?
-Nie. Osiem dni spokoju w przepięknym hotelu na Kanarach. Opieką nad Davidem będziemy się dzielić i Wy nie macie co do gadania.
-Ale my wesele mamy dopiero jutro.
-Spokojna Twoja rozczochrana. To tylko taka wisienka na torcie, a torcik jutro. Znaczy dzisiaj i jak ktoś zaraz się nie położy się spać, to zaśnie na miejscu, albo, co gorsza z wesela nici. Wracamy do domu. Śpimy u Was jak co-poinformował Malfoy i wszyscy teleportowali się do domu przyszłych państwa Potter. Harry zabrał Hermionę do sypialni i położył do łóżka. Potem pokazał każdemu gdzie ma spać i sam położył się spać.

○○○
I jest kolejny rozdział, chociaż trudno mi było pisać, bo znów jestem chora. To już chyba mój zwyczaj. 
Co do rozdziału, to nawet mi się podoba. Jest w miarę długi, ale jest zdecydowanie za dużo dialogów, ale trudno. Zapewne już się domyślacie, co będzie w kolejnym i powiem Wam, że pojawi się przed 6.10. Zależy czy będę miała dużo do nadrobienia, ale zapewne tak, więc będę się starać pisać nawet  po nocach, bo zależy mi, żeby rozdział szybko się pojawił. 

Pozdrawiam,
Alex_x. 

niedziela, 22 września 2013

Amore amisit, recuperavit.

Amore amisit, recuperavit, czyli dowód ma to, że Alex_x potrafi.
Otóż jest to kolejna miniaturka, ale ta jest ''nieco'' krótsza, ponieważ założyłam się ze znajomymi z klasy, że nie napiszę nic co będzie miało mniej niż 5 stron w Wordzie. Przez cały czas zastanawiałam się jak napisać coś, czego jeszcze nigdy się nie pisało. Co ja mam poradzić, że nie potrafię napisać wypracowania na jedną stronę, tylko na cztery? No, ale jeśli ktoś zwątpi w mój talent, może przeczytać te cudeńko. Według mnie cudeńko, bo mi się podoba. 

Zapraszam. 

○○○

Życie nie jest proste, choć często może się tak zdawać. Dla Harry'ego Potter, Wybrańca, który uratował świat nie jest i nigdy nie było. W trakcie wojny stracił miłość swojego życia i dziecko, które kochał, choć jeszcze się nie narodziło. Dla ich bezpieczeństwa przeteleportował ich do Los Angeles. Zostawił ich na lotnisku, żeby, w razie jakiejś sytuacji nie zdradzić gdzie są. Nie wiedział czy kiedykolwiek znów ich zobaczy. Czy kiedykolwiek będzie mógł je przytulić. Tak, Harry Potter miał córkę. Wiedział tylko, że żyje i ma na imię Julia. Nic więcej. Może i kiedyś wygrał bitwę, ale wojnę przegrał. Wojnę o swoją rodzinę. A trzeba Wam wiedzieć, że Wybraniec miał żonę, którą poślubił dwa miesiące po ukończeniu szóstej klasy. Minęły cztery lata od wojny. Pięć lat bez swojej rodziny. Bez marzeń i planów na przyszłość. W jego życie weszła monotonia. Praca, dom, praca, dom. Przychodził weekend, przychodził też bar, w którym próbował zapomnieć. Nie potrafił. Od czterech lat nie potrafił. Nie chciał. Wciąż na palcu widniała obrączka.
Nadszedł piątek. Kolejny piątek. Wszyscy w departamencie przestrzegania prawa zaczęli zbierać się do domu. Harry właśnie wychodził ze swojego biura. Chciał już tylko wrócić do domu. Szedł korytarzem do windy. Stała tam. Widząc jego przykucnęła obok małej dziewczynki z czarnymi, kręconymi włosami i coś szepnęła. Uśmiechnęła się do niego. Dziewczynka podbiegła do niego, a kiedy przykucnął przed nią, rzuciła mu się na szyję. Przytulił ją do siebie, uśmiechając się. 
-Tata-ucieszyła się dziewczynka. 
-Moja malutka córeczka. Tęskniłem za Tobą. 
-Ja też.
-A ze mną się już nie przywitasz?-odezwała się szatynka. Mężczyzna podniósł się dalej trzymając córkę w objęciach. Podszedł do kobiety i pocałował w usta. 
-Fuj-przerwała Julia.
-Fuj? Ale gdyby nie te fuj Ciebie by nie było-oznajmiła szatynka. 
-Właśnie-poparł ją Harry.-Teraz już w końcu stworzymy rodzinę, prawda? 
-Naszą własną, kochanie.
-No, a wystarczyło ją tu tylko ściągnąć-usłyszeli głos pewnego blondyna, który sprowadził panią Potter z powrotem do Londynu. Odwrócili się w stronę jego gabinetu, a on stał oparty barkiem o framugę drzwi. -Swoją drogą. Granger, znaczy teraz już Potter to naprawdę trudna istota. Przez pół roku musiałem dowiadywać się gdzie pracuje-oznajmił Draco Malfoy.-Tak na przyszłość. Nigdy, ale to przenigdy go nie zostawiaj. On jest nie do wytrzymania bez Ciebie-zaskarżył Hermionie. 
-Nie zostawię go już. 
-No, ja mam taką nadzieję-stwierdził Potter i razem ze swoją rodziną teleportował się do domu przy Grymmauld Place, gdzie zamieszkali całą trójka. Już po roku ich rodzina powiększyła się o kolejnego Pottera, którym był ich syn, James. Od tamtego czasu Harry i Hermiona żyli długo i szczęśliwie, nie patrząc na przeszłość, a przyszłość, która teraz stała otworem wraz ze szczęściem. 
Koniec!
Happy End!

<<○○○>>
Lubię Happy End'y, dlatego ta miniaturka taka jest. Pewnego dnia pojawi się też ona na Całkiem inaczej, ale na razie już tam nie wstawię miniaturek, bo jest ich za dużo.  Przy okazji. Dziś są 26. urodziny Toma Feltona, więc życzę mu wszystkiego najlepszego.  Jemu, jak i ludziom urodzonym dzisiaj. Najlepsze życzenia, kochani. 
Tytuł notki ''Amore amisit, recuperavit'' pochodzi z łaciny i oznacza ''Kocham, straciłem, odzyskałem'', czyli coś co świetnie nawiązuje do treści. 
Mam nadzieję, że Wam się podoba. 

Pozdrawiam, 
Alex_x.

sobota, 21 września 2013

Rozdział 5 (28)

Święta przyszły bardzo szybko. Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć sklepy zostały oblężone przez ludzi robiących  zakupy świąteczne. Hermiona musiała siłą wyciągnąć Harry'ego do sklepu, ale ten nawet tam marudził, że nie wie co tu robi. Jeszcze zanim weszli do sklepu jęczał, że chce zostać w samochodzie, jednak dziewczyna była nieugięta. Pansy i Draco mieli przyjść dzisiaj na kolację i zajmowali się teraz Davidem. Po pół godzinie Granger, ku wielkiej radości Pottera podeszła do kasy. Jednak widząc kolejki przy kasie zrzedła mu mina. Stanął za Hermioną i złapał w talii. Już po dziesięciu minutach stania, miał dość i chciał krzyknąć na cały sklep, ale wiedział, że uznaliby go za wariata.
Kiedy wrócili do domu, Potter odetchnął z ulgą. Przed 14 w ich domu zjawił się Draco i Pansy razem z Davidem. Hermiona i Pansy zajęły kuchnię, a Harry i Draco rozsiedli się w salonie. David siedział na kolanach u swojego ojca, a Malfoy rozmawiał z Potterem i bawił się z jego synem. 
-Nie myślałeś z Pansy o swoim dziecku?-zapytał po pewnej chwili czarnowłosy.
-Ona nie chce nawet o tym słyszeć. Może się zająć Davidem, ale swoich nie chce mieć. Mam wrażenie, że ona ze mną jest tylko ze względu na moje nazwisko. Dla tego tak śpieszyło jej się do ślubu.
-Ale może tak Ci się tylko wydaje.
-Stary, mój pracownik widział ją z Weasleyem. Z WEASLEYEM. I nie wyglądało to jak zwykłe spotkanie.
-Ale Pansy?
-Nigdy nie myślałem, że będzie mnie zdradzać. Ale w sumie, to nawet pięć lat temu nie pomyślałbym, że  będę ojcem chrzestnym Twojego syna i będę się z Tobą dogadywał.
-Też racja.
-Podobno znaleźli moich rodziców. Nikt nie pomyślał o najbardziej oczywistym miejscu.
-Czyli gdzie?
-W Malfoy Manor. Wiesz, ta rezydencja jest chroniona ciężkimi zaklęciami, które trudno złamać i tylko ktoś z krwią Malfoyów może tam wejść. Po świętach aurorzy chcą ich zgarnąć.
-Przynajmniej tyle.
-Taa...

***
Stół wyglądał całkiem inaczej. Niebo przybrało kilka godzin temu  ciemno-niebieską barwę, a chodniki znów zostały przykryte śniegiem. Rodziny zbierały się w salonach, albo jadalniach na wspólnej kolacji, która miała być odmianą wszystkich kolacji w roku. Do domu Harry'ego i Hermiony przybyli już ostatni goście, którymi rodzice Pottera. Draco, Pansy, Hermiona, Harry, James, Lily, Syriusz i David siedzieli w salonie i jedząc kolacje rozmawiali o wszystkim. W pewnej chwili Harry podniósł się z miejsca, zwracając na siebie uwagę.
-Chciałbym coś ogłosić-oznajmił, a wszyscy spojrzeli na niego uważnie.-Ja i Hermiona chcemy wziąć ślub jeszcze w styczniu i każdy jest oczywiście zaproszony...-kiedy chciał coś jeszcze powiedzieć w salonie zmaterializował się mężczyzna z kancelarii Malfoya. Poprosił go na moment do biura i przeprosiwszy wszystkich zebranych teleportował się z Draconem. Blondyn wrócił po dziesięciu minutach. Nie był już jak wcześniej, ale teoretycznie nikt tego nie zauważył. Po kolacji każdy zaczął zbierać się do siebie. Kiedy młodzi Malfoy'owie, Draco dyskretnie wręczył Hermionie jakąś kopertę. Widząc jej pytające spojrzenie, skinął lekko głową. Hermiona i Harry położyli się spać po dwudziestej drugiej. Granger jednak nie potrafiła zasnąć i zeszła do kuchni. Wciąż zastanawiała się o co chodziło Draconowi, ale bała się otworzyć kopertę. Po chwili otworzyła ją  i zaczęła czytać list, który znajdował się w środku. Nie mogąc uwierzyć w jego zawartość schowała twarz w dłoniach. Pozwoliła łzom płynąć po jej policzkach. Po chwili poczuła jak ktoś ją obejmuje i przytula do siebie.
-Co się stało, skarbie?-usłyszała szept Harry'ego obok swojego ucha.-Nie płacz, maleńka.
-Czy ja na prawdę muszę mieć takiego pecha?
-Co jest?-zapytał ponownie, a Hermiona podała mu list, który przed chwilą sama czytała.
Do Hermiony Granger i Dracona Malfoy'a. 
Z dniem 20 grudnia, państwo Malfoy spisali swój testament i ostatnią wolę. Ostatnią wola państwa Malfoy było, aby ich dzieci poznali prawdę, którą, przed kilkoma laty chcieli zataić ze względu na ich bezpieczeństwo.  Osiemnaście lat temu, państwo Malfoy oddało swoja córkę małżeństwu Grangerów, którzy mieli się nią zająć i zapewnić bezpieczeństwo w najgorszych czasach w świecie czarodziei. 
23 grudnia Narcyza i Lucjusz Malfoy zmarli w wyniku złamania przysięgi wieczystej zawartej z Balletrix Lestrange. Prosimy o przyjęcie naszych najszczerszych kondolencji. Prosimy również o przybycie do Magicznej Kancelarii Notarialnej, mieszczącej się przy King's Road 24.
Z poważaniem, Alexander High. 
Harry przytulił Hermionę jeszcze bardziej do siebie, pozwalając, aby moczyła jego koszulkę.
-Nie płacz, słoneczko-szepnął.
-Oni całe życie mnie okłamywali.
-Zrobili to, żebyś była bezpieczna. Ja też, gdyby Davidowi coś groziło, tak bym zrobił. I ty zapewne też.
-Ale...
-Nie zauważyłaś, że Draco jest za bardzo przywiązany do naszego syna?
-A co do tego wszystkiego ma David?
-To, że jest Twoim synem i jeśli Draco jest Twoim bratem, to oboje czują do siebie jakąś więź. Tak jak ty i on.
-Dobra, może tak. Ale co ja mam teraz zrobić?
-Po pierwsze to porozmawiać z Draco.
-A potem?
-A potem, to już samo pójdzie.
-Ale nie zostawisz mnie, prawda?
-Nawet o tym nie myślę. Kiedyś Ci już powiedziałem, że kocham bez względu na to kim jesteś, a jaka jesteś.
-Dziękuje, że jesteś.
-Nie dziękuj. Jestem tu, bo nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Kocham Cie, wiesz?
-A ja Ciebie.

***
Hermiona spotkała się z Draconem w jednej z kawiarni w centrum Londynu, dwa dni po świętach. Oboje nie wiedzieli co mają myśleć na temat tego listu, ale Malfoy sprawdził wszystko. Obaj, razem z Harry'm przeszukali dokładnie archiwa ministerstwa. Znaleźli dokładnie to, czego szukali. Hermiona i Draco rzeczywiście byli rodzeństwem. Bliźniakami, ale ona była szatynką, a on blondynem. Różnili się pod względem fizycznym, ale pod względem psychicznym, cały czas znajdywali podobieństwa. Oboje pogodzili się z myślą, że są rodzeństwem i już nawet przestali mówić o przeszłości. Żyli, jakby wiedzieli o tym od urodzenia. Jakby nikt ich nigdy nie rozdzielił. Pogrzeb państwa Malfoy odbył się 30 grudnia. Po nim Hermiona za namową Dracona zmieniła swoje nazwisko na Malfoy, co wiązało się z dużą ilością skandali. Prorok Codzienny nie przestawał pisać o pokrewieństwie dwóch odwiecznych wrogów. Kiedy relacje pomiędzy rodzeństwem znalazły dobry tor, małżeństwo Dracona zaczynało polegać w gruzach. Blondyn sam nie wiedział dlaczego. Mógłby spodziewać się ze strony żony wszystkiego, ale nie tego, co zobaczył wchodząc do swojej sypialni. 3 styczeń miał wrócić trochę później z pracy, ale zdołał załatwić wszystko wcześniej i trzy godziny wcześniej wrócił do domu. Stanął w drzwiach sypialni, a to co w niej zobaczył wywróciło jego życie. Teleportował się do domu Hermiony i Harry'ego.

<<<>>>
Kolejny rozdział, który pisało mi się łatwiej niż pozostałe. Nie będę się tu rozpisywać. 

Pozdrawiam, 
Alex_x.

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 4 (27)

   Od czasu, kiedy Hermiona wyprowadziła się od Harry'ego minęły dwa miesiące. Przez cały czas Harry chodził jak podtruty. Nie odzywał się do nikogo, chyba, że zachodziła już taka potrzeba. Gdy wracał do domu, zamykał się w nim i nie wychodził. Widywał ją w pracy i na zabraniach. Była inna. W jej oczach nie było już wesołych iskierek. On przyjął posadę ministra, ale nie miało to dla niego takiego znaczenia.  Był piątek. Tego dnia w Ministerstwie odbywał się bal charytatywny, na który zaproszeni zostali wszyscy pracownicy. Wszyscy się  też zjawili. Pomimo, że Harry nie miał na to ochoty, został zmuszony, pod presją rodziców. Nie miał na to ochoty, ale poszedł. Przez cały wieczór siedział przy stoliku i popijał jakieś drinki. Pojawiła się również Skeeter, która nawet po groźbie Harry'ego, że wyda Ministerstwu, iż jest nielegalnym animagiem, nie napisała sprostowania swojego artykułu. Chłopak dał sobie spokój, bo wiedział, że nie ma już na co liczyć.
   Hermiona przez cały czas, w którym nie była już z Harry'm zmieniła swoje życie. Zajęła się pracą, dzieckiem, kupiła mieszkanie niedaleko centrum Londynu. Przez cały bal ona i Harry zbierali się w sobie, żeby porozmawiać, ale żadne nie miało odwagi.
Następnego dnia wszyscy pracownicy mieli wolne. Ten dzień nie zapowiadał się szczególnie dla Hermiony. Była 14, a ona siedziała przy stole w kuchni. Nie spodziewała się niczego. Miała się spotkać z Pansy, która miała zjawić się u niej lada chwila. Ona i Draco pogodzili się dość szybko, a ona nie robiła żadnych problemów. Uwierzyła mężowi i razem z nim wspierała Hermionę. Pojawiła się w jej domu pięć po. Popijając herbatę, rozmawiały na wszystkie tematy, dopóki nie zadzwonił telefon Granger. Odebrała go i słysząc, to co miał do powiedzenia jej rozmówca, zamarła.
-Co jest?-zapytała Pansy widząc stan szatynki.
-Pansy, mogłabyś zając się Davidem?
-Jasne, ale co się stało?
-Harry jest w szpitalu.
-Co mu się jest?
-Nie wiem. Powiedzieli, że to pilne, żebym przyjechała.
-To już. Ja wezmę kilka rzeczy małego i pójdę z nim do siebie.
-A Draco?
-Draco wręcz kocha swojego chrześniaka.
-Dziękuje.
-Idź już-Hermiona ubrała kurtkę i wyszła szybko z domu. Jak na złość samochód nie chciał jej odpalić, więc teleportowała się pod jeden z mugolskich szpitali w Londynie. W recepcji kobieta powiedziała jej, że czeka na nią lekarz. Zaprowadziła ją do gabinetu lekarza, którym był brunet po czterdziestce.
-Co z nim?-zapytała, kiedy tylko mężczyzna kazał jej usiąść.
-Nie będę pani oszukiwać. Dobrze nie jest. Najgorzej też nie.
-Co mu właściwie jest?
-Jak na razie podtrzymujemy go w śpiączce. Wiedziała pani, że pan Potter jest chory?
-Nic mi nie powiedział.Wiem tylko, że czasami bolała go głowa. Robił jakieś badania, ale nic nie wyszło.
-Pan Potter choruje na rzadką chorobę.
-Da się to wyleczyć?
-Da się, ale trzeba tego chcieć. Jego lekarz prowadzący twierdzi, że on się leczył, ale od czterech miesięcy w ogóle się nie zjawiał. Teraz, aby go leczyć potrzebna jest zgoda jego rodziny. Po wybudzeniu ze śpiączki, nie będzie pamiętał niczego z przed pół roku. Ważne będzie dla niego, żeby ktoś przy nim był. Tak, żeby mógł sobie wszystko przypomnieć. 
-Mogę do niego iść?
-Naturalnie-Hermiona wyszła z gabinetu razem z lekarzem, który zaprowadził ją sali, gdzie leżał Harry. Usiadła na krześle obok jego łóżka, a po jej policzkach poleciały łzy. Zacisnęła rękę na jego ręce. 

***
Przez dwa tygodnie Harry nie wybudził się ze śpiączki. Jego lekarz prowadzący ze Świętego Munga postanowił przenieść go na swój oddział. Przez cały ten czas Hermiona siedziała obok niego czekając aż się obudzi. Pansy zajmowała się Davidem. W pracy Granger wzięła wolne, ale i tak nikt nie pytał o szczegóły. Wszyscy wiedzieli, że jest jej ciężko. Nikt nie próbował nawet powiedzieć, że wie co czuje, bo czuli, że to jej nie pomoże. Siedziała przy jego łóżku i cały czas ściskała jego rękę.
-Obudź się, proszę-wyszeptała, a po jej policzkach po raz kolejny zleciały łzy. 
-No przecież nie śpię-usłyszała zachrypły głos Potter i szybko podniosła głowę. Widząc lekki uśmiech na jego twarzy, wtuliła się w niego. 
-Wiesz jak się o Ciebie bałam?
-Teraz walniesz mi wykład na temat tego, że powinienem się leczyć, prawda?-zapytał głaszcząc Hermionę po włosach i tuląc ją mocniej. 
-Nie. Będziesz spał na kanapie. 
-Wrócisz do mnie? 
-Być może. Ale na razie musisz u mnie pomieszkać, bo ktoś musi pilnować, żebyś się leczył. 

***
Po tygodniu Harry wyszedł ze szpitala i zamieszkał u Hermiony, która postanowiła wrócić do niego, ale chciała potrzymać go w niepewności i nic mu nie mówiła. Potter, tak jak obiecała mu Granger, spał na kanapie, co często skutkowało bólem kręgosłupa. Przez cały czas szatynka pilnowała, żeby chłopak brał odpowiednie leki i chodził na kontrole co dwa tygodnie. W ciągu dwóch miesięcy jego choroba zaczęła powoli ustępować i mógł wrócić do pracy. Pewnego piątkowego wieczoru, do mieszkania Hermiony przyszła Pansy z Draconem. Przez cały wieczór wszyscy się śmiali i żartowali ze wszystkiego. Zjedli razem kolacje, a po dwudziestej drugiej goście wrócili do siebie. Hermiona weszła do kuchni chcąc pozmywać, jednak uprzedził ją Harry. 
-Ty się chyba chcesz podlizać, nie?-zauważyła uśmiechając się do niego promiennie. 
-Może. Za dwa dni Gwiazdka. 
-Pamiętam. Mam dla Ciebie fajny prezent. 
-Jeśli fajny to ja go chcę już dzisiaj. 
-W drodze wyjątku mogę Ci go dać teraz.
-Nie mogę się doczekać-oznajmił, wycierając ręce o ścierkę, aby za chwilę znalazły się one na  talii szatynki.  Dziewczyna była od niego o głowę niższa i musiała stanąć na palcach, żeby go pocałować. Chłopak chwycił ją na ręce i posadził na blacie kuchennym.-Kocham Cię-szepnął tuż przy jej ustach i pocałował. 
-A ja Ciebie-odpowiedziała między pocałunkami. 
-Wróć do mnie.
-Już wróciłam. Wcale nie musiałeś tu mieszkać. 
-Sprytna jesteś. 
-Przecież wiem. 

***
Jest nowy rozdział. Sama nie umiem uwierzyć, że udało mi się go tak szybko napisać.  Przepraszam, że nie dodałam go na czas, ale myślałam, że już jest, bo ustawiłam na automatyczną publikację, ale kuzynka dobrała mi się do laptopa i usunęła post. (Znowu) 
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Przypominam, że wczoraj ukazała się miniaturka i zachęcam do czytania i komentowania. 


Pozdrawiam,
Alex_x.

sobota, 14 września 2013

Miniaturka 3.

Mąż. 

Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru i jadła obiad. Był piątek. Przez cały dzisiejszy dzień, wszyscy uczniowie rozmawiali o jutrzejszym balu pożegnalnym siódmych klas. Hermiona, jak i kilka innych dziewczyn, nie miały ochoty na plotkowanie o sukienkach, czy makijażu. Dzisiaj nie miała ochoty na żadne rozmowy, ale jak zwykle Astoria Greengrass chciała dowiedzieć się, kto jest jej mężem. Ona cały czas ją ignorowała, jednak Ślizgonka nie dawała za wygraną. Wychodziła właśnie z Wielkiej Sali, gdy spotkała jakiegoś piąto-rocznego Krukona.
-Hermiona Granger, prawda?-zagadnął do niej, a gdy kiwnęła głową, kontynuował:-Ktoś kazał mi przekazać Ci, że masz jutro czekać przed Wielką Salą o 13.
-Kto?
-Zabronił mi mówić.
-Dziękuję-powiedziała i odeszła do swojego dormitorium.

***
Następnego dnia obudziła się kilka minut przed śniadaniem. Szybko się ubrała i zeszła do Wielkiej Sali. Przez cały wczorajszy dzień myślała nad tym, czy iść dzisiaj na to spotkanie z nie wiadomo kim, czy odpuścić sobie. Doszła do wniosku, że warto sprawdzić, kto chce się z nią zobaczyć, więc równo o 12 stała przez Wielką Salą i czekała. Po paru minutach poczuła jak ktoś obejmuje ją w talii i całuje w policzek. Uśmiechnęła się do siebie i odwróciła w stronę czarnowłosego chłopaka. Gdy tylko ujrzał jej oczy pocałował ją z namiętnością.
-Tęskniłem za Tobą jak cholera-wyznał opierając czoło o jej.
-Ja za Tobą też-odpowiedziała.
-A za mną?-zapytał blondyn, który stanął obok nich.
-Za tobą też.
-Księżniczko moja, z kim idziesz na bal?-odezwał się czarnowłosy.
-Z nikim.
-Nie ta kwestia. Powinnaś odpowiedzieć, że ze swoim księciem.
-Dobrze, książę. Z Tobą, zadowolony?
-I to jak. Musimy jeszcze pogadać z Dumbledorem. Zobaczymy się o 15:50 pod Wielką Salą, kotek?
-Jasne.
-Tęskniłem, wiesz?
-Ja za Tobą bardziej.
-Chciałabyś. Kocham Cię, misia.
-Ja Ciebie też.

***
Dziesięć minut przed szesnastą Hermiona, ubrana w czarną sukienkę do połowy uda i czarne szpilki, zeszła przed Wielką Salę, gdzie czekał na nią jej książę w czarnym garniturze. Uśmiechnął się na jej widok i pocałował w usta. Złapawszy za rękę wprowadził ją do Wielkiej Sali, gdzie wszystkie oczy zwróciły się ku nim. W następnej chwili przez salę przeszła lawina szeptów, kiedy chłopak pocałował szatynkę. Tego wieczoru Ślizgoni nie mieli już odwagi odezwać się do Gryfonki. 
Nazajutrz wszyscy uczniowie wracali do domów na wakacje. Hermiona siedziała z Luną w jednym z przedziałów i rozmawiały o czymś. W pewnej chwili do przedziału wszedł Theodor Nott i Astoria Greengrass. Gryfonka na ich widok przewróciła oczami .
-Czego?-warknęła do nich. 
-Porozmawiać, Granger-odpowiedział chłopak. 
-Nie sądzę, że mamy o czym. 
-A ja jednak sądzę. 
-To mów szybko i zejdź mi z oczu. 
-Myślisz, że jak wyszłaś za Harry'ego Pottera to wszyscy będą robić to co chcesz? Mylisz się, bo dalej jesteś nic nie wartą szlamą. 
-Powtórz, Nott-usłyszeli czyiś głos tuż za plecami Ślizgona.-Że niby kim jest moja żona?
-Każdy wie, że to nic nie warta szlama-stwierdził, za co dostał pięścią w nos od samego Harry'ego Pottera. -Nazwij ja jeszcze raz tak, a moja różdżka z chęcią Cie zabije-warknął i wyrzucił Ślizgona za drzwi. Sam usiadł obok Hermiony, a naprzeciwko nich Draco Malfoy, który przytulił do siebie Lunę. Wybranic wtulił się w Hermionę i pocałował ją. 

***
(Trzynaście lat później)
Harry Potter, ubrany w szatę aurora wszedł do salonu swojego domu, gdzie mieszkał razem z żoną i dwójką synów. Jeden z nich, dwunastoletni James, był na drugim roku w Hogwarcie. 
-Hermiona, już jestem!-krzyknął, a na schodach momentalnie pojawił się trzyletni chłopczyk z czarnymi włoskami i czekoladowymi oczkami. Harry szybko wszedł na piętro, na którym stał synek i chwycił go na ręce. Razem z Hermioną byli dumni ze swoich synów. Co prawda James wyrósł na kopie ojca, ale kobieta kochała go równie mocna, co młodszego syna, Dracona. Draco Malfoy był jego ojcem chrzestnym i razem z Luną byli częstymi gośćmi w ich domu. Malfoy'owie mieli dwójkę dzieci. Córkę, Margaret, która była w wieku Jamesa i sina Harry'ego, który miał pięć lat. Malfoy i Potter w dowód swojej wiecznej przyjaźni nazwali synów imieniem przyjaciela. Ich żony wcale nie protestowały, bo doskonale wiedziały, ile obaj mężczyźni sobie zawdzięczają.-Gdzie mama?-zapytał Harry.
-W sypialni. Śpi i ja też spałem, ale już mi się nie chciało wstałem-odpowiedział malec i razem z ojcem ruszyli do sypialni. Harry i Hermiona byli zgodnym małżeństwem i rzadko się kłócili. Ale jeśli już, to zazwyczaj były to nic nie znaczące sprzeczki, które kończyły się w sypialni. W konsekwencji czego urodził się Draco, a za trzy miesiące na świat ma przyjść ich córeczka, która od chwili, gdy Harry dowiedział się o niej, stała się jego oczkiem w głowie. Chłopiec wgramolił się pod kołdrę obok mamy i przytulił do niej. Potter szybko się przebrał i położył obok żony, którą przytulił. Kochał swoją rodzinę ponad życie. Nigdy nie żałował dnia, w którym zaprosił Hermionę na randkę, ani dnia, w którym wzięli ślub.
Po trzech miesiącach urodziła się Julia Potter, która była księżniczką tatusia. Harry zajmował się nią tak samo, jak Jamesem czy Draco. Jednak, kiedy Julia szła do Hogwartu, stresował się bardziej niż przy synach. Był dobrym ojcem i każdy to widział. Wszyscy wiedzieli, że za rodzinę jest gotowy oddać nawet życie. Hermiona była szczęśliwa patrząc na swoją rodzinę. Często chciało jej się śmiać, kiedy widziała wybuchy swojego męża, który był nadopiekuńczy w stosunku do Julii. Ale nawet pomimo natłoku codzienności, nie zapominali o tym, co było ważne w życiu, czyli o miłości, która rosła z każdym dniem. Do śmierci byli szczęśliwym małżeństwem, a ich dzieci, mimo kłótni, byli zgodni i trzymali się razem. Draco i James, tak jak przyrzekli ojcu, opiekowali się siostrą i wspierali ją w trudnych chwilach, kiedy jej mąż nie mógł nic poradzić. Hermiona i Harry nawet po śmierci byli dumni ze swoich dzieci.

Koniec

***
... Co tu dużo pisać? Podoba mi się ta miniaturka. Właśnie dziś zorientowałam się, że rozdział 4 nie został opublikowany, a tylko usunięty, dzięki mojej kuzynce, która, po raz kolejny dobrała się do mojego laptopa. Dlatego na kolejny rozdział ukaże się dopiero 15.09 lub 16.09. Przepraszam. Zapraszam Was do wzięcia udziału w głosowaniu. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

Wstęp do miniaturki.


Czas akcji: Czerwiec, rok po wojnie. 
Miejsce akcji: Hogwart
Główni Bohaterzy: Harry Potter, Hermiona Granger, Luna Lovegood, Draco Malfoy.
Bohaterzy drugoplanowi: Theodor Nott, Blaise Zabini, Ginny Weasley, Albus Dumbledore, Severus Snape, i inni. 
Opis głównych bohaterów: 
Hermiona Granger: ambitna Gryfonka, najmądrzejsza czarownica od czasów Roveny Ravenclaw. Przyjaciółka Luny Lovegood. 
Harry Potter: cyniczny i wredny Ślizgon, znany jako Wybraniec, który pokonał Czarnego Pana. Przyjaciel Dracona Malfoy'a i Blaise'a Zabiniego. 
Draco Malfoy: cyniczny i arogancki Ślizgon, pomimo nalegań ojca nie został Śmirciożercą, a pomógł Wybrańcowi. Jest najlepszym przyjacielem Harry'ego Pottera i Blaise'a Zabiniego. 
Luna Lovegood: miła i ambitna Krukonka. Przyjaciółka Hermiony Granger.

Wstęp: Wojna dobiegła końca, a świat czarodziei wraca do normy. Hermiona Granger wraca do Hogwartu, aby powtórzyć siódmą klasę. Dla wszystkich jest szokiem, że panna Granger nie jest już taka jak wcześniej. Nikt nie wiedział co wydarzyło się w te wakacje, ani jaki będzie tego finał. Pewnego dnia ktoś zauważa na jej palcu obrączkę ślubną. Informacja o tym, że Granger nie jest już panną roznosi się bardzo szybko. Ona sama nie odpowiada na pytania o swojego męża. Kim okaże się wybranek Gryfonki? Tego dowiecie się już 14.09.2013 r.  o godzinie 19:00. 

Alex_x.

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 3 (26)

   Hermiona właśnie weszła do swojej sypialni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Zeszła szybko na dół i je otworzyła. W progu stał Draco Malfoy. Po jego minie można było wywnioskować, że w najlepszym nastroju to on nie jest.
-Gdzie jest ten pieprzony wybawca świata?-zapytał, kiedy tylko przywitał się z Granger.
-Śpi.
-Ja czekam, a on sobie śpi? Chociaż raz mógłby okazać trochę powagi.
-Zaraz go obudzę.
-Nie trzeba. Mogę go zamordować, nawet jak śpi.
-Ej, opanuj się.
-Jak mam się opanować, skoro przez tego kretyna moje małżeństwo wisi na włosku?
-A przepraszam. Co mój narzeczony ma do TWOJEGO małżeństwa?
-Może gdyby nie to, że potwierdził Skeeter, że mam z Tobą romans, a Twój syn jest również mój, to nic.
-Żartujesz, tak?
-No wybacz, ale nie.
-Skąd to wiesz?
-Z Proroka Wieczornego-oznajmił i podał szatynce gazetę. Ta szybko przeczytała artykuł Rity Skeeter, a kiedy skończyła usiadła z wrażenia na schodach. Mogła się spodziewać wszystkiego. Dosłownie. Ale nie tego, że Harry zaprzeczy, że jest ojcem ICH dziecka. Zaczęła się już wszystkiego domyślać.
-Draco, ja coś z tym zrobię.
-Wszystko dobrze?
-Dobrze? Mój narzeczony zaprzeczył, że jest  ojcem naszego dziecka. Nic nie jest dobrze. Nic.
-Może powinniście dać sobie na razie przerwę,co?
-Że też ja na to nie wpadłam. Draco, proszę Cię.
-Czego tak krzyczycie?-w tym momencie w holu pojawił się Harry. Hermiona odwróciła od niego głowę, kiedy próbował ją pocałować.-O co Ci chodzi?
-Nie odzywaj się do mnie.
-Weźże mi powiedz o co Ci chodzi.
-Nienawidzę Cię! Tak bardzo mnie kochasz, że posądzasz o zdrady?!
-Co?
-A ogłuchłeś?! Harry, ja sądzę, że to nie ma sensu. Nas już nic nie łączy i szczerze to nigdy nie łączyło.
-Nie pieprz. Mamy przecież syna! To nas łączy, nawet jeśli mnie nie kochałaś!
-Ale przecież David nie jest Twoim synem. Bo w końcu, tylko w świecie czarodziei można zajść w ciąże, z kimś z kim się nawet nie całowało.
-Hermiona,...
-Harry, z nami koniec.
-Proszę Cię.
-Nie masz już o co-oznajmiła Hermiona i weszła szybko po schodach.
-Po co mnie do tego mieszasz?-zapytał Draco.
-O co Ci chodzi?
-O to, że na dzisiejszej konferencji oskarżyłeś mnie o romans z Twoją narzeczona i o to, że TWÓJ syn jest MOIM.
-Właśnie temu zaprzeczyłem, a nie potwierdziłem. Nie rozumiesz, że jak Skeeter coś sobie ubzdura to na dobre?  Ty tego nie wiesz?
-Ja Pansy przekonam, ale ty Hermiony już nie.
-Co ja mam zrobić?
-Stary, nie wiem. Hermiona to trudna dziewczyna i oboje wiemy o tym doskonale. Spróbuj przekonać Skeeter, żeby napisała sprostowanie i przeprosiła publicznie Hermionę, to może wybaczy.
-Jak mam ją niby przekonać, bystrzaku?
-Pracujesz w biurze aurorów czy nie? Muszę lecieć. Co do sprawy, to ją załatwimy jutro. Ja mam czas. Do jutra.
-Cześć-Draco teleportował się zostawiając Harry'ego samego. Po kilku chwilach do holu zeszła Hermiona ze swoją walizką i Davidem na rękach. Potter patrzył tępo przed siebie. Granger ściągnęła z palca pierścionek zaręczynowy i wręczyła go chłopakowi, który patrzył na nią teraz błagalnym wzrokiem.-Hermiona, błagam. Nie rób mi tego-szepnął, kiedy dziewczyna prawie już wychodziła.
-O co ty mnie błagasz? Sam wybrałeś.
-Ja tego nigdy nie powiedziałem. Wiem, że David jest moim synem.
-Harry, nie. Ja już postanowiłam. Może kiedyś dam Ci szanse, ale na razie muszę  to przemyśleć.
-Pozwól mi przynajmniej widywać się z Davidem.
-Sam...
-Hermiona, ja wcale tak nie powiedziałem.
-Harry, daj mi to przemyśleć. Ja na razie nie chce Cię widzieć. Przepraszam-szepnęła i teleportowała się. Harry siedział nadal na schodach i wpatrywał w miejsce, w którym zniknęła Hermiona z Davidem. Uderzył ręką w ścianę, chcąc udowodnić sobie, że to tylko zły sen, jednak zabolało go to. Łzy same pociekły mu po policzkach w momencie, gdy w holu zmaterializowały się dwie osoby. Lily i James popatrzyli na swojego jedynego syna z troską w oczach. Pani Potter podeszła do niego i usiadła obok.
-Czemu to wszystko musi się tak pieprzyć?-zapytał bardziej siebie niż kogokolwiek.
-Co się stało?
-Hermiona mnie zostawiła.
-Kochanie, ułożysz sobie życie. Z nią lub bez niej.
-Ale ja kocham tylko ją.
-Więc czemu Cię zostawiła?
-Bo w Proroku Skeeter napisała coś czego nie powinna.

○○○○
Rozdział taki trochę krótki, ale nie miałam na niego pomysłu. Nie wiem jeszcze, kiedy ukaże się kolejny, ale na pewno będę je dodawać regularnie. Mniej więcej tak w niedzielę. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

Obserwatorzy