sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 21 : Ważna rozmowa z Dumbledore'em .



  Z samego rano na Grimmauld Place przybył Dumbledore.Harry zszedł do kuchni chcąc napić się soku i zamierzał z powrotem wrócić do łóżka. Dyrektor siedział przy kuchennym stole.Każdy jeszcze spał . Staruszek popijał czarną kawę.Harry podszedł do blatu i nalał sobie soku i usiadł na przeciwko Albusa.Nie zauważył go .Wypił całą szklankę i popatrzył przed siebie.Przetarł oczy z niedowieżeniem.
-Jezu,ale mnie pan przestraszył - powiedział zaspanym głosem   .
-Dzień dobry,Harry.
-Dzień dobry.Przepraszam.poprostu nie spodziewałem sie pana o tak wczesnej porze.
-Mysiałem z Tobą poważnie porozmawiać.
-O czym.?
-Harry,wiesz ,że Voldemort jest juz na tyle silny by móc Cie zniszczyć.
-Czyli co .?
-Tom będzie chciał Cie wykończyć i to napewno jeszcze w tym roku. Wszyscy są teraz w niebezpieczeństwie. Szczególnie Hermiona .
-Ale co ona ma z tym wspólnego . ?
-Harry,ona Cie kocha,ty ją też,tak.?
-No tak. Czyli on będzie chciał mnie dopaść przez nią.?
-Niestety.
-Ale ja z nią nie zerwe.
-Wiem i dlatego będziesz się nią  jeszcze bardziej zajmował,rozumiesz.?
-Tak . Muszę go zabić,prawda.?
-To zależy od Ciebie.
-Mogę wybrać.?
-Harry,od ciebie zależy czy tego chcesz.Nikt Cie nie zmusi .
-Ale ja chce żeby go już nie było.
-Więc musisz go zabić.Ja już będę lecieć .Pamiętaj o tym co mi obiecałesz. Trzymaj sie i do zobaczenie jutro.
-Dowidzenia-odpowiedział Harry,a Dumbledore teleportował się do Trzech Mioteł.  Młody Potter wszedł z powrotem do sypialni.Hermiona już nie spała.Siedziała  na łóżku.Uśmiechnęła się na widok Harry'ego . Chłopak próbował odwzajemnić gest ,ale nie wyszło to tak jak tego oczekiwał.
-Stało się coś,kochanie.?-zapytała zatroskana Hermiona widząc minę Harry'ego.Chłopak usiadł  naprzeciw niej i złapał za ręce.
-Hermionka,Dumbledore tu był .
-Tak i co .?
-On uważa ,że Voldemort uderzy jeszcze w tym roku  i będzie próbował wykorzystać Ciebie .
-Co.?
-Nie dam Ci zrobić krzywdy.Nigdy. Będę Cie pilnować jak oka w głowie.
-A jeśli on Ciebie zabije.?
-Nie dam mu tej satysfakcji.Przecież mam dla kogo żyć.Gdyby nie ty już byłbym martwy.
-Boję się o Ciebie. Mam tylko Ciebie.
-Nie zostawię Cie.Obiecuję.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Jesteś moim słońcem .Jak Voldemrta nie będzie to będziemy żyć tak jak tego będziesz chciała.Kupimy sobie  dom .Weźmiemy ślub i będziemy mieli dzieci.Tak jak ty.
-Wole takie jak ty. Tylko żeby nie musiały zabijać kolejnego Voldemorta.
-Jestes taka słodka,wiesz.?
-Mówisz mi to często.
-I będę mówił do końca życia i jeden dzień dłużej.
Dzień minął szybko . Następnego Harry,Hermiona,Ron,Syriusz,Lily i James udali się na pociąg do Hogwartu. Wszyscy siedzieli właśnie w Wielkiej Sali.Było już po uczcie i każdy czekał na Dumbledore'a. Kiedy staruszek wstał cała sala umilkła .
-Chciałem wam powiedziać,że w tym roku siódmoklasiści napiszą OWUTEM-y .Testy odbędą się pod koniec tego roku i trójka uczniów wyruszy na pewną misją.Każdy chyba wie o kogo chodzi-po tych słowach Harry posmutniał.Wiedział,że tego starcia może już nie przeżyć.Hermiona odwróciła się chłopaka.Popatrzyła na niego smutnym wzrokiem,ale ten uśmiechnął  się  i przytulił ją do siebie.
-Harry,co Ci jest .?-zapytała zatroskana .
-Nic,kochanie. Po prostu ta sytuacja mnie przerasta.
-Nie masz się o co martwić.Ja jestem przy Tobie i Ci pomogę.
-Wiem ,ale też boję się o Ciebie ..
-Mi się nic nie stanie.Powinieneś się bać o siebie,bo tobie grozi większe niebezpieczeństwo.
-Tak,wiem i nie musisz mi przypominać.
-Przepraszam .
-Nie,to moja wina. Nie powinienem tak się zachowywać.
-Już dobrze.
Harry i Hermiona ruszyli do swoich dormitoriów. Chłopak nie potrafił zasnąć . Około 10 rano do Harry'ego przyszła Parvati.Potter zaskoczony widokiem współlokatorki Hermiona zaprosił ja do środka.
-Co jest,Parvati.?
-Harry,Hermiony nie ma w pokoju . Prosiłeś żebym miała na nią oko,ale ona zniknęła jakby się rozpłynęła.
-Co.?Ale jak . ?
-Przepraszam Harry.Na łóżku leży jej różdżka.
-Musisz mi pomóc.
-Co mam zrobić.?
-Obudź Rona.Możesz  nawet użyć Aquamenti bo inaczej możesz nie dać rady . Powiedz mu to co mi i złapcie różdżkę Hermiony zaraz po mnie. Ja będę czekać na was.
-Okey.
Harry ruszył do wyjścia ,a Parvati obudziła Rona poczym obydwoje dołączyli do Pottera.Harry stał przy łóżku narzeczonej.Podeszli do niego ,a on opowiedział im o tym co mają zrobić.Wszyscy razem złapali za różdżkę,która przeniosła ich do lochłów w Malfoy Minor.Hermiony nie było.Harry bardzo się wystraszył.

niedziela, 20 stycznia 2013

Sowa informacyjna

Długo nie pisałam,ale to przez to ,że musiałam poprawić oceny itp...Mam nadzieję ,że moje opowiadania wam się podobają. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia to piszcie w komentarzach . Jak macie jakieś fajne blogi o Harry'm i Hermionie to też piszcie ...    



Rozdział 20 : Rodzice ....


-Harry,o czym ty tak myślisz.?-zapytała Hermiona gdy razem z Harry'm siedziała w jego dormitorium.
-O tobie.O nas-odpowiedział chłopak patrząc na dziewczynę.-Wiesz jak się cieszę.?Nigdy nie sądziłem,że się zgodzisz.
-Ja nie sądziłam,że mnie zapytasz.
-Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.
-Ja tak samo.
Para rozmawiała jeszcze długo.Później zasnęli we własnych objęciach .

Ten rok minął bez żadnych niespodzianek. Był taki jak Harry sobie wyobrażał .Spędzał go z Ronem,Hermioną,Syriuszem i rodzicami. Był szczęsliwy i żył normalnie.Może nawet takiej normalności mu brakowało.?On sam nie wiedział .Jednak był pewien czego potrzebował .Mianowicie rodziców i Hermiony.Bez nich nie dałby rady.Kochał ich wszystkich .


**Wakacje przed siódmym rokiem**

Harry siedział wygodnie w fotelu w jednym z pokoi domu przy Privet Driwe . Czekał aż w końcu przyjadą po niego rodzice.Nie mógł się doczekać miny jego wujostwa. Po kilku godzinach jego rodzice zapukali do drzwi domu. Harry zbiegł jak najszybciej po schodach,krzyknął,że otworzy i tak zrobił. W drzwiach stała Lily,James i Syriusz.Harry ucieszył się jeszcze bardziej .
-Wejdźcie - powiedział i zaprosił ich do salonu.
-Harry,kto to .? -zapytał wujek chłopaka.
-Moi rodzice i wujek - oświadczył młody Potter.
-Jak śmiesz ich wspominać w obecności ciotki.
-Normalnie.Może chcecie z nimi pogadać.?
-Jesteś taki sam jak ojciec.
-Mówili mi to i nawet kilka razy.
-Dzień dobry-przywitali się Potterowie. Dursley'owie odwrócili się jak oparzeni .
-Ale jak .?
-Normalnie-odparł James. -Harry jesteś już spakowany.?
-Muszę tylko jeszcze książki spakować
-Tak,to może ty pójdziesz z Syriuszem ,a ja z mamą trochę sobie porozmawiamy z wujkami.
-Okey-Harry i Syriusz weszli po schodach do jednego z pokoi i zaczęli pakować pozostałe rzeczy chłopaka. Kiedy byli już gotowi zeszli do salonu skąd teleportowali się z rodzicami Harry'ego na Grimmauld Place.Tam czekała na nich Hermiona i Ron.
-Hermiona!-krzyknął Harry podbiegając do dziewczyny.Hermiona uśmiechnęła się i wtuliła w ukochanego.
-Jak się cieszę ,że już jesteś.
-Ja też.Tęskniłem za Tobą.
-Ej ,,,A za mną to już nie .? -oburzył się Ron
-Za tobą też-powiedział Harry.-Ale za Hermioną bardziej.
-To się nazywa dyskryminacja.
-Ty weś nie przesadzaj.Ona jest moją narzeczoną,a ty przyjacielem.
-Mówię.Dyskryminacja.
-Ojć ... Idziemy do pokoju.?
-Jasne-zgodzili się Ron i Hermiona i razem z Harry'm ruszyli do pokoju na drugim piętrze.Rozmawiali długo . Potem zeszli na kolacje.W kuchni czekała na nich cała rodzina Weasley'ów oprócz Ginny,Lily,James,Syriusz i ... Dumbledore. Przyjaciele usiedli przy długim stole i zaczęli jeść. Harry rozmawiał z ojcem i chrzestnym .
-No ,ale tato przecież ty też byłeś szukającym-zauważył Harry,gdy James oznajmił mu,że ta pozycja jest niebezpieczna i nie powinienem na niej grać.
-Tak,ale ja się o ciebie martwię.
-Nic mi się nie stało do tej pory to czemu teraz miało by być inaczej.?
-Harry...
-Tato ,daj spokój.Zachowujesz się gorzej niż mama . Nie masz o co się martwić.
-Jesteś uparty jak ...
-Jak ty.?
-Harry ma racje . Ty też byłeś taki sam - zauważ Syriusz.
-Nie odzywaj się-oznajmił James.
-Ale czemu.?Syriusz ma racje-dodał Harry.
Rozmawiali do 23,a potem udali się do swoich pokoi i zasnęli.Na dworze rozpętała się burza.Hermiona zawsze się jej bała.Nie mogąc zasnąć przyszła do pokoju Harry'ego . Stanęła w drzwiach.Harry jeszcze nie spał.
-Cześć-powiedziała niepewnie podchodząc do jego łóżka.
-Cześć.Co jest.?Czemu nie śpisz.?
-Boję się.
-Czego się boisz,skarbie .?
-Burzy-powiedziała Hermiona na co Harry się roześmiał .
-No to chodź do mnie -Hermiona wgramoliła się pod kołdrę Harry'ego i wtuliła się w niego .-Kocham Cię ,wiesz.?
-Wiem ,ja ciebie też.Cieszysz się ,że za dwa dni do Hogwartu.?
-Nawet.Ty to na pewno się cieszysz,nie.?
-No.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 19 : Szczęście świata.


  Wszyscy uczniowie siedzieli właśnie w Wielkiej Sali i czekali na koniec ceremoni przydziału.Harry drażnił Hermione bawiąc się jej włosami.
-Harry,przestań się bawić moimi włosami-powiedziała zdenerwowana.-Pobaw się swoimi.
-Ale ja nie mam takich długich jak ty.
-To sobie zapuść.
-I jak ja będę wyglądał .?
-Nie wiem,ale wiem,że zostawisz w tedy moje włosy.Mam nadzieje,żę...-ale nie dane było jej skończyć,gdyż Harry skamieniał słysząc własne nazwisko.Wiedział ,że dyrektor nie czyta nowych nauczycieli,tylko trwa przydział .
-Potter,Carmen-powiedziała profesor Sprout. Cała sala zamarła.Harry spojrzał na rodziców.W jego oczach można było zobaczyć wyrzuty,że mu nie powiedzieli.
-Trudne,na prawde trudne.Myślę,że z bratem będzie Ci najlepiej .GRYFFINDOR!!!-krzyknęła Tiara,a dziewczynka o rudych włosach i niebieskich oczach usiadła obok Harry'ego.
-Cześć-powiedziała,ale Harry nawet na nią nie spojrzał.W tej sekundzie wstał Dumbledore i zaczął swoje przemówienie .
-Jak pewnie wiecie-zaczął-Profesor:Snape,McGonagall i Flitwick odeszli na zasłużone emerytury.Tak więc ich stanowisko obejmą nowi nauczyciele.Również znalazł się nowy nauczyciel Obrony,gdyż szanowna pani Umbrigde odeszła z nie znanych mi powodów.Tak więc nowi nauczyciele obejmą również posadę opiekunów domów,które nie mają opiekuna.Tak więc eliksirów będzie was uczyć profesor Lily Potter , transmutacji James Potter, zaklęć Syriusz Black , a posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią obejmie ponownie profesor Remus Lupin. Profesor Lily Potter będzie opiekunem Gyfonów,profesor James Potter Ravenclaw,a profesor Lupin Slytherin.To tyle .Przypominam,że wstęp do zakazanego lasu oraz na trzecie piętro jest zakazane. Po uczcie prefekci naczelni zgłoszą się do opiekunów i oprowadzą  pierwszorocznych. Dziękuję za uwagę.Wsuwajcie!
Uczta trwała dwie godziny .Po niej każdy prefekt udał się do swojego opiekuna.Harry chciał udać ,że źle się czuje i uniknąć spotkania z matką,ale Hermiona nie dała się nabrać. Zaciągnęła go do profesor Lily Potter i trzymała żeby jej przypadkiem nie uciekł.
-Harry.?To ty jesteś prefektem.?-zdziwiła się Lily.
-Zgadza się,pani profesor.
-Harry-upomniała chłopaka Hermiona .
-No,co .?
-Przestań.
-Nic nie robie.
-Ty jesteś gorszy niż dziecko ośmioletnie.
-Ja.?!
-Nie,ja.
-Ja mówi o wszystkim i nie zatajam żadnych faktów z mojego życia.
-O co ci właściwie chodzi.?
-Hmm...Może o to,że ktoś mi nie powiedział ,że mam siostre.?Chyba,że to nie jest takie istotne,to dobra.
- Harry,my z ojcem chcieliśmy Ci powiedzieć,ale nie wiedzieliśmy jak-powiedziała Lily.
- I najlepszym sposobem było żebym dowiedział się tego przy całej szkole,tak.?To na prawde najlepszy pomysł.
-My nie wiedzieliśmy jak zareagujesz.
-Ucieszyłbym się.W końcu ja wychowywałem się w świadomości,że moi rodzice,których kocham nade wszystko nie żyją,a ona miała ich na własność.Nie prościej jest powiedzieć,że mnie nie kochacie i nie chcecie.?Nie musiałbym tak cierpieć.
-Harry,my Ciebie kochamy i chcemy.Jesteś naszym pierwszym dzieckiem i zawsze cie kochaliśmy.
-Okey.Ja już zabiore swoją grupę i ich oprowadzę ,pani profesor.Hermiona widzimy się pod portretem Grubej Damy za godzinę.Mogę prosić hasło do wieży.?
-Czekoladowe żaby.
-Dziękuję-Harry wyszedł z pokoju i zabrał swoją grupę pierwszoklasistów.Hermiona została jeszcze w gabinecie mamy Harry'ego.
-Hermiono,czy mogłabyś mi powiedzieć jak mam przeprosić Harry'ego.?
-Sama tego nie wiem.Nigdy mi się nie udało go przeprosić.Mówiłam żeby się nie obrażał,przytulałam,a jak to nie pomagało to wychodziłam i czekałam aż zrozumie.
-A czy wy jesteście,no ...jak to powiedzieć?
-Parą.?Tak jesteśmy.
-Od kiedy .?
-Od roku.Wcześniej się przyjaźniliśmy .On mi pomógł wydostać się od Malfoy'ów i jak zmarli moi rodzice.To na prawde dobry chłopak. Zawsze można na niego liczyć.Jak to przemyśli to na pewno zrozumie.Niech się pani nie martwi.Muszę już iść.Bo nie zdążę.
-Dziękuję ci.
-Nie ma za co.?
Godzine później grupa Harry'ego i Hermiony spotkała się pod portretem Grubej Damy.
-Zamknijcie się!-próbował uspokoić małolatów Harry.Ciągle był wściekły.-Jak zaraz się nie zamkniecie to ja was ucisze.!Dziękuję.Mam nadzieje ,że każdy mnie słucha bo ja drógi raz nie powtórzę.To jest portret Grubej Damy.Za nim jest Pokój Wspólny,ale żeby się tam dostać trzeba podać hasło,które brzmi : czekoladowe żaby.Dobierzcie się w czwórki i wejdziemy do środka i przydzielimy się do dormitoriów-po tych słowach dwie dziewczynki zaczęły dość głośno rozmawiać,a było to siostra Harry'ego i jej koleżanka.Chłopak wściekł się jeszcze bardziej. - Mówię po chińsku.?A może to wy macie jakiś problem.?-wszyscy zaczęli patrzeć na niego jak na wariata.-Nie mówie o was,tylko o tamtej dwójce dziewcząt,która chyba uważa,że wszystko im wolno ,bo rodzice jednej z nich są tutaj nauczycielami.Więc jeśli tak wam się zdaje to ja wam chętnie załatwie szlaban.Punktów nie odejmę,bo ja też na tym stracę,więc szlaban chętnie i znając naszego kochanego woźnego znajdzie wam fascynujące zajęcie.Chyba,że się upokoicie i dacie mi mówić.Więc wybór należy do was-owa dwójka natychmiast ucichła,a Harry poczuł satysfakcję z tego,że to on ma władze,a nie jego siostra.-Dziękuję.Hermiono ,ty przydzielisz dziewczyny ja chłopców.-Hermiona kiwnęła głową. Gdy wszyscy wchodzili,Harry usłyszał komentarz swojej siostry.-Czy pannie Potter wydaje się,że ja jestem głuchy.?Jeśli tak to śmiem zaprzeczyć. Ja jestem cierpliwy ,ale do czasu.
-Harry,daj już spokój-powiedziała Hermiona obejmując chłopaka.Jej też się to nie podobało,ale próbowała go opanować.
-Twoje dziewczyna ma racje-dodała Carmen.-Jesteś jakiś dziwaczny.
-Okey.Idziesz prosto na zgubę-oświadczył  Harry.-Ja ci obiecałem szlaban i teraz masz go jak w bawku.Filch się ucieszy,że nie będzie musiał sam sprzątać sali z trofeami.Nigdy tego nie lubił ,jak z resztą każdy,nie Hermiona.?
-Harry,przestań.
-Hermionko ,ja swojego słowa dotrzymuje.Jutro powiem Ci kiedy masz iść do woźnego i jak się nie stawisz wylądujesz u profesora Blacka, a on nie lubi jak się go nie słucha.
-Skąd to możesz wiedzieć.?-zdziwiła się Carmen.
-Profesor Black jest moim ojcem chrzestnym i już.Teraz możesz już iść-powiedział Harry,a Carmen burknęła coś pod nosem.-Coś jeszcze.?Nie.? To świetnie. A moja grupa idzie za mną.
Po kilku minutach Harry i Hermiona spotkali się w Pokoju Wspólnym.Hermiona usiadła obok Harry'ego i oparła głowę o jego ramię.
-Harry,nie powinieneś tak reagować.
-Kochanie,to że to jest moja siostra nie znaczy,że ma prawo mnie obrażać i ignorować.Hermiona mnie to jednak boli. Wiem,to nie jej wina,ale to ,że zachowuje się jak księżniczka mnie dobija.Jedyną księżniczką będziesz tylko ty.Ciebie tak traktuje i to się nie zmieni.
-A może daruj jej ten szlaban,dla mnie.
-Nie ,kocham Cie,ale to będzie jedyna rzecz,której dla ciebie nie zrobię.Nie dam se wleźć na głowę.
-No,w sumie masz racje.
-Poczekasz tu na mnie, ja idę załatwić ten szlaban.
-Jasne.
Harry po  dziesięciu minutach był już w gabinecie Filcha.
-Dzień dobry,panu.
-Czego chcesz ,Potter.?
-Chodzi mi o to,czy nie potrzebuje pan pomocy przy sprzątaniu sali z trofeami.?
-Przydałaby mi się pomoc,a kogo masz na myśli.?
-Pewną uczennicę z pierwszej klasy.
-Kogo .?
-Carmen Potter.
-Twoja siostra.?
-Zgadza się.To co zgodzi się pan.?
-Masz w tym jakiś interes,prawda.?
-Nie,to tylko miał być szlaban za naśmiewanie się z prefektów.
-Oczywiście.Powiedz jej żeby stawiła się jutro o 17 u mnie .
-Jasne,ale zależy mi żeby nie używała różdżki.
-Oczywiście.
-Dziękuję,dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy Harry wrócił do Pokoju Wspólnego zastał Hermione rozmawiającą z jego siostrą.Podszedł do nich i usiadł obok swojej dziewczyny. Uśmiechnął się i objął Hermione.
-To jutro przyjdziesz do pokoju  prefektów o 16:50 i zaprowadzę Cie do woźnego.Bardzo się ucieszył jak mu zaproponowałem Twoją pomoc.
-Śnisz,że ja będę odrabiać u Ciebie szlaban.
-Rozumiem.Ktoś chce w pierwszym dniu szkoły zaznać kary profesora Blacka.Nie ma sprawy.
-Mama mi odwoła każdy szlaban.
-Nie ma prawa odwołać mojego szlabanu.Jestem prefektem naczelnym i mam prawo wstawić Ci szlaban i nikt go nie odwoła.Rozumiesz.?
-Jesteś moim bratem...
-To co .?Może masz za to jakieś specjalne względy.?
-Dałbyś spokój siostrze.
-A siostra dała mi oprowadzić uczniów.?Nie.Na dodatek mnie obraziła.Może jesteśmy rodzeństwem ,ale to niczego nie zmieni. Ja ciebie zawsze będę traktował jak młodszą uczennicę,której mam prawo wstawić szlaban.Jeśli chodzi ci że masz jakiś specjalne przywileje,bo twoi rodzice są tu nauczycielami i niby mogą ci coś cofać to się mylisz.Ja sobie nie dam wejść na łeb.Rozumiesz.?Nie przyjdziesz jutro,to po jutrze będziesz miała szlaban za obrażanie prefekta,przeszkadzanie mu i nie słuchaniu go .
-Jesteś jakiś nie normalny.
-Mnie to cieszy.Nie potrzebuje Twojej opinii. Wystarczy ,że mam swoją dziewczyne i przyjaciół i mi to w zupełności starczy.Jeśli masz coś jeszcze to mów,bo jak nie to dostaniesz kolejny argument do szlabanu.Więc.?
-Nienawidzę Cię.
-Miło słyszeć.Do dormitorium.
-Nie będziesz mną rządzić.
-Tu Cię zaskoczę.Będę ,gdyż jest kwadrans po 11 i ty masz być już w dormitorium.Dobranoc.
Carmen odeszła bez słowa.Harry dopiero teraz zobaczył ,że Hermiona już śpi .Wziął ją na ręce i chciał zanieść do jej pokoju,ale jak przypomniała mu się pogawendka Lavender i Parvati zrezygnował i zaniósł do swojego łóżka.Położył ją i sam przytulił się do niej .Dziewczyna westchnęła cicho i położyła głowę na brzuch chłopaka. Oboje obudzili się o 8.Ubrali się i zeszli na śniadanie.Tam czekała na Harry'ego niespodzianka.Przy drzwiach został ,,mile''powitany przez mamę,tatę i siostrę.
-Ale jeśli profesorowie nie pamiętają mam prawo wstawić szlaban uczniom nie przestrzegającym zasad szkoły.A panna Potter złamała trzy więc to był argument do szlabanu,panie profesorze.
-Harry,czy ty musisz taki być.?
-Jestem taki jak zawsze,ale skąd to mogą wiedzieć ludzie,którzy mnie w ogóle nie znają.?
-Jesteś nie fair.
-Możliwe.Ale i tak panna Potter ma się zgłosić do mnie dziś o 16:50.
-Więc jeśli ty jej nie cofniesz szlabanu,ja to zrobię.
-Obawiam się ,że to nie możliwe.To ja jej dałem szlaban i jedyną osobą,która może go cofnąć jest Hermiona i ja.Ale że Hermiona nie będzie robić mi na złość nie cofnie go. Jeśli to wszystko to ja pójdę zjeść śniadanie i odbiorę swój plan.Aaa,nie.Pani profesor go ma . Więc jeśli mógłbym go poprosić będę wdzięczny.
Lily podała Harry'emu pergamin,a ten podziękował i usiadł obok Hermiony.
-To co .? Znowu pierwsze eliksiry.To chyba tradycja-powiedział Harry nakładając sobie owsianki.Hermiona pocałowała Harry'ego najczulej jak potrafiła.Chłopak był trochę zdziwiony,ale oddał pocałunek.Kiedy się odkleili zapytał.-A to za co.?
-Bo Cie kocham .?
-Ja ciebie też,ale to nie przypadkiem,że Romilda się na nas gapiła.?
-Może też.
-Ktoś tu jest zazdrosny.?
-Wcale nie.!
-Widzę.Ale jeśli Co o to chodzi to bądź spokojna.Ja kocham tylko Ciebie.
-Ale ja nie chcę żeby ktokolwiek na ciebie tak patrzył.I tak,jestem o Ciebie zazdrosna.
-O matko.Ja chyba się przesłyszałem.Ty powiedziałaś ,że jesteś o mnie zazdrosna.?
-Tak,powiedziałam.Nie dam żeby ktokolwiek mi Ciebie zabrał.NIKT!.
-Przecież wiesz,że ja nie odejdę.Ty jesteś moją prawdziwą miłością i tyle.Nie odejde i ty też masz tego nie robić.
-Ja też tego nie zrobię.No chyba,że znowu o czymś zapomnisz.Tak jak na przykład wczoraj.
-Mionuś,ja nie zapomniałem .Przygotowałem niespodziankę i zobaczysz dopiero dzisiaj .
-Przepraszam,ja myślałam,że ty nie pamiętasz.
-Żartujesz.?Jak miałbym nie pamiętać o pierwszej rocznicy.?To był najlepszy dzień w moim życiu. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
-Idziemy na te eliksiry.?
-Jasne.
Harry i Hermiona udali się na eliksiry.Chłopak wcale nie zmienił swojego zachowania. Ciągle mówił do swojej matki pani profesor.Lekcje minęły szybko.O 16:50 Harry zaprowadził siostrę do Filcha .Kiedy wrócił zajął się Hermioną.
-Kochanie,może pójdziemy na krótki spacer.?-zaproponował.
-Jasne-odpowiedziała Hermiona i wyszła  z Potterem na błonia.Dzień był pogodny i przyjemny.-Usiądziemy gdzieś.?
-Pewnie.
-Harry,dlaczego ty właściwie nie pogodzisz się z rodzicami.?-zapytała nie pewnie dziewczyna ,gdy wraz z Harry'm siedziała na jednej z hogwarckich ławek.
-Widzisz,bo to nie jest takie proste.Ja ich kocham.Rozumiem ,że mają córkę.Zrozumiałbym gdyby przyszli i powiedzieli,że żyją.Ale po tym jak dołożyli do tego,że chcieli żebym był szczęśliwy miałem ochotę im wszystko wygarnąć.Jak mogli pomyśleć,że bez nich jestem szczęśliwy.?Kochałem ich zawsze i wszędzie.Brakowało mi ich .Byli mi potrzebni.Mściłem się na Volderomcie bo niby ich zabił.On też był tego pewien.
-Harry,ale ty ich ciągle potrzebujesz.
-Wim,ale jak oni w ogóle mogli pomyśleć,że jestem bez nich szczęśliwy.?
-Może bali się,że ty ich nie poznasz i sądzisz ,że to nie oni są Twoimi rodzicami.Ich też to musiało boleć.Taż cierpieli.
-Przez nią mogę ich stracić.Ona mi ich zabiera.Miała przez całe życie,a ja nie.Zachowuje się jakby było najważniejsza.
Harry'emu łzy poleciały po policzkach.Hermiona przytuliła go i żadne z nich nie spodziewało się ,że ktoś może ich słyszeć.
-Harry,my ciebie kochamy najmocniej,synku-powiedziała Lily,która usiadła obok Harry'ego.
-To wcale nie jest prawda.Wy najbardziej kochacie tę swoją córeczkę.
-Skarbie,to nie jest nasza prawdziwa córka.My ją adoptowaliśmy.Ty zawsze byłeś najważniejszy.
-Na prawde mnie kochacie.?
-Oczywiście.Jesteś,byłeś i będziesz naszym jedynym i kochanym synkiem .Jasne.?
-Yhy...A tata ma jeszcze lekcje.?
-Nie,siedzi w swoim gabinecie.
-Ja do niego pójdę.Pójdziesz ze mną Hermiona.?
-Jasne-odpowiedziała dziewczyna i razem z Harry'm i jego matką udali się do gabinetu Jamesa.Harry zapukał do drzwi i wszedł do środka.
-Cześć,mogę.?-zapytał niepewnie.
-Pewnie,siadaj.-Tato,ja chciałbym Cie przeprosić.Głupi byłem,ale się bałem że Carme i was zabierze.Mama mi już wytłumaczyła ,tylko ja chce was przeprosić..Poniosło mnie ,przepraszam.
-Nie masz za co.
-Kocham was wszystkich.
-My Ciebie też.Zostaniecie jeszcze chwile.?Zaraz ma wpaść Remus i Lupin.
-Yhy.
Po kilku minutach do gabinetu weszli dwaj goście.Harry uśmiechnął się i wtulił w Hermione.
-Witam panów profesorów-zaśmiał się chłopak.
-Idź bo jak cie śmigne-zagroził Syriusz.
-No,co do mojego syna.?-zapytał James.
-Złość piękności szkodzi-profesorze-stwierdził Harry,nie ukrywając uśmiechu. Hermiona i Lily też się uśmiechnęły.
-Harry,ja Ci mówie .Tyś się z ojcem na mózgi pozamieniał-rzekł Black.
-Nie przypominam sobie,profesorze.
-Obiecuje ci ,że ci taki szlaban wstawie,że się nie pozbierasz.
-Chrześniakowi.?
-To z łaski swojej,kochany chrześniaku,zwracaj się do mnie normalnie.
-Tak jest.To jak pierwszy dzień.?
-Ujdzie.Szczególnie lekcje ze Slytherinem przypadły mi do gustu-wszyscy w pomieszczeniu popatrzyli na niego jak na wariata.-Żartuje.Idziemy na kolacje.?
-No,pewnie.
-Harry,czy ty na prawde postawiłeś Carmen szlaban.?
-No,tak. I zagroziłem ,że jak będzie pyskować to ją odeślę do Ciebie.
Wszyscy zeszli na kolacje i zajęli swoje miejsca w Wielkiej Sali.Harry pod pretekstem zawiązania butów uklęknął obok Hermiony i wyciągnął czerwone  pudełeczko.
-Harry,co ty wyrabiasz.?-zdziwiła się dziewczyna.Wszyscy w sali popatrzyli w ich stronę.-Wstań.
-Nie.Poczekaj.Wyjdziesz za mnie.?
-Co.?!
-Wyjdziesz za mnie.?
-Tak.
-Jesteś moją królową.
-Harry włożył Hermionie pierścionek na palec i pocałował.Zajął swoje miejsce nie mogąc nacieszyć się swoim szczęściem.Oparł głowę o ramię Hermiony .Czuł sie najszczęśliwszym facetem na świecie.W końcu miał to co kochał. Rodzine,Hermione,z którą weźmie ślub i całe szczęście świata.

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 18 : Wakacje.


Po kilku minutach Harry,Hermiona.Luna i Ron lecieli do Ministerstwa Magii.Pół godziny później byli już na miejscu.
-Harry,ale czego my właściwie mamy szukać.?-zapytała zdezorientowana Hermiona,kiedy znaleźli się w jednym z pokoi Departamentu Tajemnic.
-Musimy znaleźć nasze przepowiednie-oświadczył Potter.
-Co.?!Jak to NASZE .?!
-Hermiona ty też masz przepowiednie.Dumbledore mówił,że to coś ważnego.Coś co ma nam pomóc pokonać Voldemorta.
-Jak to.?!
-Nie wiem ,kochanie,ale musimy to znaleźć żeby się dowiedzieć .
-Ale ja nie chcę.
-Musimy,żeby go pokonać.
-Ludzie tu są wasze nazwiska-stwierdził Weasley.
-Tu są jeszcze nasze-dodała Luna kierując swoją wypowiedz do Rona . Każdy chwycił swoją przepowiednie,ale nikt nie mógł jej usłyszć ,bo głos z kryształowej kuli zagłuszył pozostałe.Hermiona ,Ron i Luna popatrzyli na Harry'ego.On też zdawał się zdziwiony .
   ...Chłopiec-który-przezył pokona Czarnego Pana z pomocą swych przyjaciół.
  Gdy nadejdzie czas pozna na to sposób
  Wydać się może jest to nie równa walka,ale Wybraniec będzie miał moc,
  o jakiej Czarny Pan nie wie...
-Harry,to znaczy,że...-zaczęła Hermiona.
-Że razem jesteśmy potężniejsi-dodał Harry.
-Tu ktoś jest-szepnął Ron.
-Ron,my tu jesteśmy-stwierdziła Luna.
-Nie,ktoś oprucz nas.
-Śmierciożercy-powiedział stanowczo Harry.
-Co.?!
-Ciszej,Ron.
-Widzę ,że pan Potter znowu ma nowych przyjaciół-zaśmiał się ktoś stojący z tyłu.
-A ja widzę,że pan Malfoy i przyjaciele nie boją się przychodzić do ministerstwa-zadrwił Harry.
-Cienta riposta.
-Do rzeczy.Zależy wam na tej przepowiedni .?To sobie ją wejście,ja znam ją na pamięć.
-Czarny Pan nie bedzie zadowolony.
-Ale ja nie jestem po to żeby go zadawalać,a żeby go zabić.
-Avada Kedawra.
-Nie ładnie. Jak już to Avada Kedawra-rzucił Harry,a Malfoy padł martwy na ziemię.Czwórka przyjaciół wybiegła z pokoju.Na korytarzu czekał na nich Voldemort.Harry zaklnął pod nosem.-Czy ja nigdy nie będę mógł spędzić czasu z własną dziewczyną.?To jest jakieś przekleństwo.
-Potter,nie użalaj się nad sobą.
-Ja tego nie robię.Avada Kedawra.
-Haha ..,Głupcze,ty na prawde sądzisz ,że mnie zabijesz.?
-Ty zabiłeś mi rodziców ,więc teraz ja zabiję Ciebie.
-Śmiem wątpić w twe plany.
-Nie interesuje mnie to .
W tej chwili do pomieszczenia teleportował się Dumbledore.
-To był głupi pomysł przychodzić tu dziś,Tom-swierdził dyrektor.-Aurorzy są już w drodze.
-Kiedy oni tu się zjawią mnie już nnie będzie.
-Harry!-krzyknął Syriusz,który teleportował się właśnie z Tonks i Lupinem . -Chodźcie tu.!-cała czwórka posłusznie wykonała polecenie .-Musimy teleportować się do Hogwartu.!Złapcie mnie za rękę!Wszyscu.!Dora,Remus wy też się teleportujcie.!
Harry,Hermiona,Luna,Syriusz,Ron,Tonks i Lupin znaleźli się w Hogwarcie.
-Harry ty jesteś nie odpowiedzialny-oznajmił Black tuląc swojego chrześniaka.-Zupełnie jak Twóju ojciec.
-Co ja.?-usłyszeli czyiś głos zza pleców Syriusza.Harry ciężko przełknął slinę,oderwał się od oja chrzestnego i wtulił do Hermiony.-Duch zobaczyliście.?
-Hermiona,ja mam jakieś zwidy,tak.?-zapytał zaniepokojony Harry widokiem swojego ojca i matki.-Kochanie,proszę powiedz ,że to tylko sen.
-Harry,obawiam się ,że to jednak prawda-rzekła Hermiona.
-Harry,to nie jest żaden sen.-zaczęła Lily.-My na prawde żyjemy.
-Jak to .?Czemu ja niby musiałem siedzieć u Dursley'ów i cierpieć.?
-Harry,my nie chcieliśmy żebyś cierpiał.Pomyśleliśmy,że bez nas będziesz szczęśliwy.
-Szczęśliwy.?Bez rodziców,których potrzebowałem.?Nie miałem nikogo.NIKOGO!Aż dopóki Hagrid nie oświadczył ,że jestem czarodziejem. Gdyby nie to,gdyby nie Hermiona ja teraz leżałbym zamknięty w komórce pod schodami.ALe to was nie interesowało.!Zawsze myślałem,że moich rodziców zabił Voldemort.Nie oni żyją.!Przychodzą tu jakby nic się nie stało,oświadczają,że żyją.
-Harry,my byliśmy w tedy na zakupach.Tobą zajmowała się Jean.Ją zabili.Gdy wróciliśmy do domu skasowali nam pamięć,którą odzyskaliśmy dopiero po trzech latach.
-Trzech latach.?!Mieliście jedenaście lat,żeby mnie znaleźć.!Wiecie jak bolało patrzeć jak każdy tuli się do rodziców,a ty tylko stoisz i czekasz aż ktoś łaskawie przyjedzie po Ciebie i zabierze do domu,do którego nie chcesz wracać?Nie wiecie.!Przez trzynaście lat nikogo nie miałem.Żadnej rodziny.Później tylko Syriusz ,ale i tak nie mogłem z nim zamieszkać.!-Harry'emu po policzkach poleciał potok łez.Hermiona przytuliła go mocno.
-Harry,my nic nie wiedzieliśmy.
-Oczywiście,bo jeśli was nie ma to mnie przygarnie kto.?Święty Mikołaj.?Każde z was wiedziało ,że tylko oni mogą mnie przygarnąć.
-Harry,nie płacz,proszę.
-Jasne.Miło jest wspominać moje dzieciństwo.Może usiądziemy przy ciastku i herbacie to wam coś jeszcze opowiem,co.?Wracacie jakby nic się nie stało i co .?Może mamy być rodziną.?Nie tak się nie da.Chcieliście żebym był szczęśliwy.?Ja tekie szczęście piernicze.
Harry płacząc odwrócił się i poszedł do Wielkiej Sali.Chociaż wszyscy go wołali on nie zwracał na to uwagi.Otarł łzy i usiadł przy stole.Oparł głowę na łokciach i zaczął patrzeć w puste miejsce Dumbledore'a.Po kilku minutach podeszła do niego Hermiona,a Dumbledore wrócił do Hogwartu.Zasiadł na swoim miejscu i rozejrzał się po sali.Jego wzrok utkwił w drzwiach.
-Harry,daj im szanse-powiedziała Hermiona tuląc Pottera.
-Nie,Hermiona.Oni żyli,a ja i tak cierpiałem.To cholernie boli.
-Wiem,Harry,ale nie chcesz chyba cierpieć dalej.?
-Hermi,wystarczy mi spojrzeć na dziecko w wózku od razu przypominają mi się tamte czasu.Dlaczego oni musieli wrócić.?
-Bo Cie kochają-Harry'emu znów poleciały łzy .Dumbledore widząc to podszedł do nich.
-Harry,czy coś się stało.?-zapytał zatroskany.
-Moi rodzice żyją.
-To chyba cudownie,prawda.?
-Może i tak,ale ja nie potrafie tak żyć.Oni sobie siedzieli w domku,a ja musiałem cierpieć u Dursley'ów.
-Nie możesz rozpamiętywać tego co było .
-Chce z nimi żyć,ale nie umiem im na razie wybaczyć.Muszę to przemyśleć.
-Harry już za trzy dni będziesz miał dwa miesiące na myślenie.Idź teraz do dormitorium i prześpij się .Jutro wycieczka do Hogsmead.
Harry zrobił tak jak kazał mu dyrektor.W połowie drogi dogoniła go Hermiona.Chłopak objął ją ramieniem i oboje poszli do jego dormitorium. Zasnęli wtuleni w siebie.
Dni mijały szybko.W ciągu ostatniego tygodnia rodzice Harry'ego próbowali go przeprosić,ale on nie dawał im takiej szansy.Pierwszy miesiąc wakacji Harry spędził na Privet Driwe. Jego stosunki z wujostwem się poprawiły.Teraz mógł liczyć także na wparcie ciotki.Kolejny miesiąc spędzał na Grimauld Place.Ku jego nie zadowoleniu jego rodzice tam mieszkali.Tego dnia do kwatery miała przyjechać Hermiona.Harry był bardzo szczęśliwy z tego powodu.Około 13 Hermiona przyjechała do domu  i od razu udała się do pokoju Harry'ego.
-Tak się cieszę,że tu przyjechałaś-wyznał Potter tuląc Hermione.-Wiesz jak mi się nudziło bez ciebie.?
-Mi Ciebie też brakowało.Byłeś już na Pokątnej .?
-Nie miałem do tego głowy.A ty.?
-Jeszcze nie .Idziemy dzisiaj.?
-Jasne.Teraz.?
-Możemy.
-To chodź.
Hermiona i Harry wyszli z domu .Chłopak wychodząc rzucił coś w stylu Wrócimy za kilka godzin. i teleportowali się na Pokątną.Tam kupili wszystko co było im potrzebne i wrócili do domu.Wakacje zleciały szybko.Harry nadal nie pogodził się z rodzicami . Siedział teraz wraz z Hermioną,Ronem i Luną w Expresie do Hogwartu.Do przedziału wszedł Neville.Przywitał się i usiadł na przeciwko Harry'ego .
-Harry,dlaczego Twoi rodzice też jadą do Hogwartu.?-zapytał zaciekawiony.
-Co .?Jak to moi rodzice jadą do Hogwartu.?
-Nie wiedziałeś.?
-No,nie.
-Może będą uczyć.Bo wiecie McGonagall odeszła na emeryturę.
-Jaka szkoda.
-Dużo się pozmieniało.Odszedł też Snape i Flitwick. A stanowisko obrony jest wolne.
-No nareszcie.Myślałem,że moje wnuki będą musiały znosić tego nietoperza-zaśmiał się Harry i każdy w przedziale poszedł w jego ślady.
-Harry,to ty już wnuki planujesz.?-zażartowała Hermiona.
-Z tobą to nawet pra pra pra wnuki-odpowiedział Harry.
-No co ja słyszę.?Mój chrześniak planuje dzieci.Nie za młody jesteś.?-zapytał Syriusz,który wszedł właśnie do przedziału wraz z Lupinem i usiedli na jednej z kanap przedziału.
-Co wy tu robicie.?
-Pracujemy.
-Śmieszne.Ja pytam poważnie.
-Ja poważnie odpowiadam.Dumbledore szukał nowych nauczycieli i zaproponował nam posady.Ja mam uczyć zaklęć,Remus obrony...
-Ja już myślałem ,że nikt nie będzie uczył tego przedmiotu dłużej niż rok.A tu proszę.Kochany profesor wraca na swój drugi rok .Nie,no za to to nobla powinieneś dostać.
-No...co.?
-Nobla.Taka nagroda mugoli za jakieś osiągnięcie.
-Aaa.
-Harry,ty tak nie mądrkuj-stwierdził Lupin.
-No dobra,przepraszam-powiedział Harry.-A nie wiecie co tu robią moi rodzice.?
-Naturalnie.Lily będzie uczyć eliksirów,a James transmutacji.
-Aha.To jak się czujesz jako profesor,Syriusz.?
-Normalnie,a co .?
-Nie,no nic .Tak tylko pytam.
-Dobra, my już lecimy bo mieliśmy tylko sprawdzić czy wszystko gra.
-Na razie...to znaczy do widzenia,panom profesorom.
-Przestań,bo pomyśle,żeś się z Jamesem na mózgi pozamieniał .
-Skąd te wnioski,profesorze.?
-Bo jesteś tak samo głupi jak on.
-Och to mi pan pochlebia.
-Harry,no weś już skończ.Bo Ci szlaban wstawie.
-Nie,no już na start.?
-Tak.Pamiętaj tylko na lekcjach mi mówisz profesorze.Tak na prawde jestem twoim chrzestnym i masz mi mówić Syriusz,jasne.?
-No,ale profesorze tak fajnie brzmi.Nie zabieraj mi tej zabawy.
-Matko święta.Ty to jednak jesteś cały ojciec.
-Dziękuje,profesorze-rzucił Harry gdy Black i Lupin wyszli z przedziału.
-Słyszałem!-krzyknął Syriusz.Harry tylko się zaśmiał i pocałował Hermione.
-A to za co .?-zdziwiła się dziewczyna.
-Mam dziś dobry humor.
-Szkoda,że nie masz go żeby się pogodzić z rodzicami.
-Zrobie tojutro ,dobrze.?
-No mam taką nadzieję.
Pociąg zaczął zwalniać.Wszyscy nałożyli na siebie szaty i wyszli z pociągu.


========
Za błędy przepraszam,ale trochę mi śpieszyło.
Pozdrawiam ...

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 17 : Wizja .


   W tym samym czasie w Malfoy Minor. 

Hermiona leżała skulona na jakimś mało wygodnym łóżku.Oczy miała całe spuchnięte i zapłakane.W pewnym momencie do pomieszczenia gdzie leżała Hermiona .Był to mężczyzna o blond włosach.Miał smukłą sylwetkę i wychudłą twarz.Tym człowiekiem był Lucjusz Malfoy.Podszedł do Hermiony i usiadł na skrawku jej łóżka .
-Czego wy ode mnie chcecie.?-zapytała zapłakana dziewczyna ukrywając twarz w kolanach .
-Tak na prawdę to niczego-odparł blondyn.
-To dlaczego tak Wam na mnie zależy.?
-Nie zależy nam na Tobie tylko na Potterze.
-To po co ja wam potrzebna.?
-Bez Ciebie Potter tu nie przyjdzie.Mamy też wspaniały plan z Tobą w roli głównej.
-Ja dla was nic nigdy nie zrobię.
-To się jeszcze zobaczy-oświadczył Lucjusz. Chwycił Hermione za ręce i zaczął się do niej przystawiać.Dziewczyna broniła się jak tylko potrafiła ,ale on był silniejszy.-Nie rzucaj się tak.
-ZOSTAW MNIE!!!
-Nie rzucaj się .!Będziesz przez dziesięć minut udawać ,że to Ci się podoba i będziesz robić tak żeby to wyglądało ,że chcesz to ze mną zrobić, a za dwa dni wrócisz sobie do Pottera i zapomnisz,że kiedykolwiek tu byłaś .My już damy Ci później spokój.Umowa.?
-No dobra-zgodziła się Hermiona zalewając się jeszcze większymi łzami.Malfoy zdjął jej koszulkę i zaczął całować.Hermiona zrobiła to co jej kazał.Dziesięć minut dłużyły się nie wyobrażalnie .Dziewczyna marzyła żeby te dwa dni zleciały szybko.

  Dwa dni później,Hogwart.
 
Wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali oczekując przemówienia Dumbledore'a .Gdy starzec powstał na Sali zapanowała cisza.
-Więc muszę wam coś ogłosić-zaczął dyrektor. -Jak większość z was wie,parę dni temu panna Granger została zabrana z Hogwartu.Mam nadzieję ,że przyjmiecie ją z powrotem ciepło.Jeśli ktoś będzie  próbował w jakiś sposób ją obrażać zarobi dwu miesięczny szlaban u mnie. Sądzę,że się rozumiemy.Możecie jeść.
Wszyscy zaczęli jeść.Tylko Harry dziobał w talerzu.Myślał nad tym co powiedział dyrektor.
-Zaczął byś jeść,a nie bawisz się tym jedzeniem-usłyszał czyiś głos za sobą. Odwrócił się gwałtownie.Tuż przed nim stała Hermiona.Usiadła obok niego.Harry ciągle patrzył w miejsce gdzie przed chwilą stała dziewczyna.-Ziemia do Harry'ego!Ducha zobaczyłeś.?
-Ale jak ty.?
-Nie cieszysz się,że jestem.?
-Cieszę się bardzo .
Harry próbował pocałować Hermione,ale za każdym razem ona go odpychała.Pewnego dnia gdy siedzieli w Pokoju Wspólnym Harry chciał przytulić się do dziewczyny,ale ona wybiegła do swojego dormitorium.Chłopak pobiegł za nią.
-Hermiona,co się z Tobą dzieje.?Jeśli nie chcesz ze mną być to mi to powiedz-stwierdził Harry siadając na jej łóżku.-Ciągle mnie odpychasz. Wytłumaczysz mi co Ci jest .?
-Nic mi nie jest . !
-Przecież widzę.
-To źle widzisz.!
-Hermiona,ja ślepy nie jestem.Możesz mi tylko wytłumaczyć o co Ci chodzi.?
-O nic mi nie chodzi .
-No wytłumacz mi tylko i dam Ci święty spokój.
-Ja nie chcę żebyś ty mi dawał święty spokój,ale po tym co zrobiłam nie chcę Cię krzywdzić.Więc będzie lepiej jak znajdziesz sobie kogoś innego.
-Ja nawet nie wiem co ty mi zrobiłaś oprócz tego,że mnie odpychasz.
-Dobrze wiem ,że Malfoy pokazał Ci to żałosne wspomnienie.
-A,to.Ja cie nie mam tego za złe.Stało się.Trudno.Nie będę z Ciebie rezygnować tylko dla tego ,że mnie zdradziłaś.
-Ty nic nie rozumiesz.
-Ty już ze mną nie chcesz być,tak.?
-Żartujesz.?Ja chce z tobą być,Ale jeśli chodzi o to wspomnienie to ono jest fałszywe.
-Co.?Ale ono wyglądało jak byście no...
-Bo on powiedział ,że jak będę udawać to mnie zostawi i wypuści do Hogwartu i już nigdy się nie zobaczymy.Ja tego nie chciałam,ale chciałam być koło Ciebie.
-Czyli on próbował Cie...?
-Yhy.Ja przepraszam,ale to było jedyny wyjście.
-On tego pożałuje. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić.Dlaczego mi nie powiedziałaś od razu.?
-Ja się bałam.Tak przynajmniej zatrzymałam Cię na kilka dni przy sobie.Teraz jak chcesz to możesz odejść.
-Nie chcę.Ja cie rozumiem też bym tak zrobił na Twoim miejscu.Kocham Cie .
-Ja ciebie też.
-Możemy żyć tak jakby to się wcale nie wydarzyło.?
-Yhy.Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
Harry przytulił Hermione.Tym razem rozkoszował się tą chwilą znacznie dłużej.Później się pocałowali i zeszli na kolację.Para znowu była szczęśliwa.Mijały dni,tygodnie,a nawet miesiące.Zanim się obejrzeli był już maj.Przyszedł czas na SUM-y.Hermiona bardzo się przejęła. Nie wychodziła z biblioteki,a jak już to siedziała z książkami w ręce .Nadszedł ostatni dzień egzaminów.Zostało 5 minut do końca testu pisemnego. Większość osób już skończyła i czekała na dzwonek,żeby udać się na wymarzony spacer.Harry nie odrywał wzroku od Hermiony,która patrzyła uważnie w zegar na ścianie. Kiedy zabrzmiał dzwonek  Harry podszedł do Hermiony,przytulił i opuścili salę.Podczas spaceru Harry złapał się za bliznę i syknął.Poczuł jak głowę przedziera fala gorąca i bólu.Hermiona zatroskana złapała ukochanego i zaprowadziła na jedną z pobliskich ławek.
-Harry,co Ci jest.?-zapytała,ale chłopak nie odpowiedział.Do jego głowy zaczęły napływać obrazy i krzyki.W pewnym momencie Harry usłyszał głos Voldemorta.-Harry!
-Hermiona,on chce wykończyć Syriusza.
-Kto .?
-Voldemort.Muszę się dostać do Ministerstwa.
-Co .?Ale jak.?
-Testrale. Lecisz ze mną.?
-Tak.Chodźmy po Rona i Lunę.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 16:Pokój Życzeń .


-Nigdy jej mi nie zabierzecie!-wykrzyczał Harry.-Po moim trupie.
-Nie potrzebujemy Twojej zgody,Potter.
-Nie dam jej zrobić krzywdy.
-Ona już jutro wraca do nas i koniec,Potter. Nic nie poradzisz.
-To się jeszcze okaże.
Hermiona,Harry,Ron i Dumbledore wrócili do Hogwartu.Granger cały czas płakała wtulona w Potter'a.Trójka przyjaciół siedziała właśnie w Pokoju Wspólnym . Hermiona w ogóle się nie odzywała. Nie chciała wyjeżdżać od Harry'ego,ani od Rona z którym się zżyła przez te parę dni. Myślała teraz tylko o tym,że już jutro nigdy nie zobaczy Hagwartu. Szczególnie bolało ją to,że musi zostawić Harry'ego i innych,których tak bardzo będzie jej brakować.
-Ja nie chce tam jechać-powiedziała wreszcie Hermiona,ocierając łzy spływające  po jej policzkach.
-Nigdzie nie pojedziesz-oświadczył Harry przytulając dziewczyne jeszcze mocniej.-Po moim trupie.
-Ty lepiej tak nie mów,bo czasem słowa są zdradzieckie-stwierdził Ron .-Przepraszam was,ale muszę iśc,bo w końcu umówiłem się z Luną. Będzie dobrze,Hermiono.
-Miejmy nadzieje.Harry przejdziemy się na spacer.?
-Yhy-mruknął Potter stawiając ukochaną na ziemie.Wstał i wrzaz z Hermioną ruszył do wyjścia.Szli teraz przez błonia.Żadne z nich nie przerywało otaczającej ich ciszy.Harry nie potrafił tego znieść.Przystał i obrócił w swoją stronę Hermione.Gdy znalazł się na przicw niej pocałował namiętnie w usta.Nie odrywał się od niej przez 5 minut.Ona też tego nie robiła.
-Za co .?-zapytała zdziwiona.
-Bo Cię kocha, i nie potrafie patrzeć jak się smucisz.
-Ja ciebie też kocham.Kto mnie będzie pocieszał u Malfoy'ów.?
-Ale ja Cie tam nie puszczę.
-Harry'to nie zależy od nas.
-Zależy.Nie zabiorą Cie jak Ciebie nie będzie.
-Co ty masz na myśli.?
-Bo jeśli ty będziesz tam gdzie cie nikt nie znajdzie to przecież nie możliwe jest żebyś tam pojechała.
-To nie wyjdzie.Peleryna już nic nie zdziała.
-Kto mówi coś o Pelerynie.?Ja mam na myśli bardziej Pokój  Życzeń.
-Co .?!
-No bo popatrz.Tam można się dostać jak się czegoś bardzo chce.Ja nas tam mogę wprowadzić.Chce Twojej obecności i bezpieczeństwa więc pokój nas ukryje na cały dzień.Jest tam wszystko czego będziemy potrzebować.Oni tam nie wejdą .No chyba,że jakimś cudem im się to uda.
-Ty jesteś szalony.To nie wyjdzie.
-Można spróbować.
-No dobra.
-Nareszcie się uśmiechnęłaś.
-Jak już zawsze przy mnie będziesz to będę ciągle się uśmiechać,dobra.?
-Jasne ,że tak.
Harry objął Hermione ramieniem i razem ruszyli do zamku.Po pięciu minutach byli w dormitorium Hermiony.
-Spakuj jakiś sweter,spodnie,bluzkę,skarpety,kurtkę...-powiedział Harry,ale Hermiona mu przerwała .
-Po co mam brać kurtkę.?
-Na wszelki wypadek. Wejś też książki i coś do pisania.
-Dobra-odpowiedziała Hermiona i zaczęła pakować rzeczy.Potem poszli spakować rzeczy Pottera i udali się do pokoju życzeń.Harry przeszedł trzy razy pod ścianą intensywnie myśląc o bezpieczeństwu Hermiony . Na ścianie ukazały się drzwi .Harry otworzył je  i przepuścił Hermione. Dziewczyna weszła do środka.Zaraz za nią wszedł Harry zamykając drzwi . Faktycznie w środku było to co potrzebowali.Były dwa łóżka,kanapa,stolik,coś w rodzaju kuchni i piękna łazienka z wanną i prysznicem . Hermiona przytuliła Harry'ego ,a chłopak pocałował ją w czoło.
-Może być tak .?-zapytał powodując większy uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Ty się jeszcze pytasz.?Tu jest cudownie .Może tu zostaniemy na zawsze,co .?
-Heh.Może. Jak będzie trzeba to zostaniemy .Wyjdziemy żeby zdać egzaminy,kończymy szkołe i bierzemy cichy ślub ,co ty na to.?
-Mam traktować to jako oświadczyny.?
-No nie wiem .
-Poczekajmy z tym trochę ,dobrze.?
-Pewnie.Z tym ślubem to był tylko taki plan na kiedyś.O ile się zgodzisz.
-Jasne ,że tak ,głuptasie.Ale później .
-Oczywiście.Wiesz,że cie kocham,prawda.?
-Jak mogłabym nie wiedzieć.?Mówisz mi to na każdym kroku i mam nadzieje,że będziesz cały czas.Ja ciebie też kocham .
-Cieszę się ,że tu jesteśmy.
-Ja też.Nawet nie wiesz jak bardzo.Co robimy.?
-Ty się idziesz kąpać ja robię kolację.?
-To jest bardzo dobry plan.
-To idź.
-Harry,a jak nas za to wyleją.?
-Ja to załatwię.Idź.
Hermiona poszła do łazenki,a Harry zaczął szykować kolację.Po pół godzinie dziewczyna wyszła z toalety i przeżyła szok.Na stole stały cztery świeczki  i  róża.Na tależach spoczywało spaghetti, tuż obok tależa szklanki z sokiem dyniowym.Ktoś zakrył jej oczy od tyłu.Był to Harry.Obróciła się i objęła chłopaka w brzuchu.
-Podoba się .?-zapytał Potter.
-Pewnie.
-Tylko ostrzegam.Nie umiem gotować.
-Nie wymagam tego od Ciebie.
-Siadamy.?
-Jasne.
Hermiona i Harry zajęli miejsca i zaczęli jeść . Śmiali się i żartowali.Zjedli kolacje,Harry pozmywał,a Hermiona usiadła na kanapie i patrzyła na chłopaka. Gdy ten dołączył do niej usiadła mu na kolanach  i dostała namiętnego całusa,którego oddała jak i z resztą wszystkie następne.
-Jesteś cudowna-powiedział Harry obejmując Hermione .
-Ty też,Harry.
-Czasem mi sie wydaje,że my jesteśmy ze sobą od zawsze.
- A nie.?
-Nie w takim sensie . Chodzi mi o to ,że oficjalnie mogę Cie całować i przytulać.
-Czasem żałuję ,że ...
-Żałujesz ,że jesteśmy razem .?
-Nie,nie to . Żałuje,że nie powiedziałam Ci wcześniej,że Cię kocham .
-Ja też tego żałuję.
Para siedziała do późnej nocy .Położyła się spać o 23:00.Hermiona wstała o 10:00 i rozejrzała się po pokoju.Obok niej leżał Harry.Pierwsza myśl to ,że coś między nimi zaszło więcej niż powinno.Nie potrafiła sobie przypomnieć ,bo około północy urwał jej się film.Harry obudził się kilka minut później.
-Cześć,kochanie-przywitał się.-Coś nie tak.?
-Cześć ,nie .Wszystko w porządku.
-Coś Cie gnębi .?
-Harry,bo ja ...czy my ...no...czy my... .?
-O co chodzi .?-zapytał Harry widocznie rozbawiony tą sytuacją.Pierwszy raz słyszał jak jego dziewczyna nie potrafi wydusić słowa.
-Czy między nami zaszło coś więcej niż powinno.?
-Chodzi ci o to czy my ... .?
-No właśnie o to .
-Nie,tylko po prostu się do Ciebie przytuliłem i zasnąłem. Przepraszam jeśli Cie to w jakiś sposób uraziło.
-Nie,tylko ja myślałam,wiesz o co mi chodzi .
-Tak,wiem.Ale nic nie było.
-To dobrze.
-Jesteś śliczna-powiedział Harry i zatopił się w miękkich ustach Hermiony.
-Miło słyszeć.Boję się ,Harry.
-Czego,kochanie.?
-No tego,że im się uda tu wejść.
-Nawet jeśli to ja Ci nie dam odejść.
-Jesteś dla mnie teraz wszystkim co mam.
-Ty dla mnie też.
Harry przytulił Hermione,po czym przebrali się,zjedli śniadanie i wzięli się za pisanie wypracowania dla profesor Sprout. Po godzinie gdy już prawie je kończyli drzwi do pokoju życzeń zaczęły się powoli otwierać.Hermiona podskoczyła ze zdenerwowania.Harry wstał  i wyciągnął różdżkę. W drzwiach stał Lucjusz Malfoy,jego ojciec i kilku innych śmierciożerców.
-Potter,nie obronisz swojej ukochanej.Nas jest więcej -zadrwiła Bellatrix .
-Nikt mi jej nie zabierze-warknął Harry.-A szczególnie takie durnie jak wy.
-Przeginasz ,Potter.!Avada Kedavra!-krzyknęła Lestrange,a śmiertelne zaklęcie pomknęło w stronę Pottera .Chłopak dzięki zaklęciu zielonej tarczy odepchnął klątwę Avady.-Jak ty...?To przecież nie możliwe.
-Jak się chce to się potrafi.
-Drętwota!
-Protego.! Próbuj każdego zaklęcia ,ale i tak Ci nie wyjdzie.
-Przekonamy się-oznajmiła Bella* i  w tym momencie Harry padł na ziemie. Śmierciożerczyni użyła wobec niego zaklęcia niewerbalnego. Pozostali zwolennicy Voldemorta zabrali Hermione i uciekli.Po pół godzinie Harry wybudził się i pobiegł do Dubledore'a. Podał hasło i wszedł do jego gabinetu.
-Harry,ale dobrze wiedziałeś,że oni za wszelką cenę ją zabiorą.Nic nie poradzisz-oznajmił dyrektor.
-Ale ja ją kocham.Nie umiem bez niej żyć,no.!
-Harry,uspokój się.Hermiona to zdolna czarownica. Na pewno sobie poradzi.Ona wróci .
-Kiedy.?
-Nie długo.Zobaczysz.Jej matka chrzestna też się o nią martwi.
-Matka chrzestna.?
-No tak.
-Ona ponoć nie żyje.
-Hermiona Ci to na pewno powiedziała,ale ona sama nie wie kto tak na prawdę nią jest.
-Czyli kto .?
-Profesor McGonagall.
-Przepraszam.?
-Harry,Hermiona miała nie wiedzieć ,że ma cokolwiek wspólnego z magią.Jej matka nie chciała,żeby ona się w jakiś sposób o tym dowiedziała. Jean miała trochę nie zbyt miłe wspomnienia ze szkoły,bo ją także przezywali tak jak Hermione do pewnego czasu. Nie chciała jej puszczać do Hogwartu,ale w końcu dała się przekonać.Hermiona jest ważną części Ciebie i Twojego życia,Harry.
-Jak to .?
-Hermiona nie jest zwykłą dziewczyną.Jest dla Ciebie jak powietrze.to dzięki niej możesz pokonać Czarnego Pana.Dla tego ona tu jest.
-Czyli to wszystko to było jedno wielkie kłamstwo,tak.?Ciągle mnie okłamywała.?
-Harry,uspokój się.Ona też nic nie wie.To co do Ciebie czuje to najszczersza miłość.Nie Hermiona jest tym dobrym duszkiem tylko jej miłość do Ciebie.Każde z  was ma własną przepowiednie.Nikt jej do końca nie zna.Są tylko dwie osoby ,które mogą odczytać przepowiednie.Jesteś to ty i Hermiona . Ja znam pewien fragment.Choć jest nie wielki znaczy dużo.
-Znaczy co .?
-Nie ważne jest w co wierzą inni,a to w co wierzysz ty.  Hermiona ma to samo.Ty masz coś  czego nikt prócz Ciebie nie potrafi odczytać.
-Śniło mie się,że ktoś czyta moją przepowiednie,ale nie wiem kto to był .
-To byłeś ty lub Hermiona.Ona także może ją odczytać.
-Rozumiem .Ja już chyba pójdę.
-Harry,tylko pamiętaj.Hermiona wróci szybciej niż Ci się zdaje.
-Yhy-mruknął Harry jeszcze bardziej przygnębiony .Poszedł do swojego dormitorium,gdzie się zamknął i płakał w poduszkę.Choć mogłoby wydać się to dziwne,Harry płakał na prawdę  Nie potrafił znieść bólu.Zapomniał o obronie przed zaklęciami niewerbalnymi. Był na siebie wściekły. Postanowił ,że uwolni Hermione i nigdy nie da jej zabrać. Pytanie jest jedno.Jak zamierza to zrobić.?Nie miał nawet pojęcia jak ma się dostać do Malfoy Minor.A może tak teleportuje się tam .?Od tego myślenia bolała go głowa ,ale  nie poddawał się i wciąż myślał .

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 15 : Ministerstwo Magii .


Po piętnastu minutach do Wielkiej Sali wszedł Lucjusz Malfoy,Bellatrix Lestrange i kilku innych śmierciożerców.Hermiona przestraszyła się i wtuliła w Harry'ego.Chłopak narzucił na nią Pelerynę - Niewidkę . Ron,Harry i Hermiona postanowili wyjść z Sali.Granger poszła przodem,a Weasley i Potter zaraz za nią.Opuścili salę,ale Śmierciożercy poszli za nimi.Harry wściekł się  i po kryjomu wyciągnął różdżkę.
-Czego wy od nas chcecie.?-zapytał spokojnie odwracając się w stronę wrogów.
-Waszej przyjaciółki-oznajmił Lucjusz.
-A skąd my mamy wiedzieć gdzie ona jest.?
-Przecież ty jesteś jej chłopakiem.
-Może i tak ,ale nie pytam jej za każdym razem gdzie idzie.Może teraz jest w bibliotece,albo na błoniach,albo jeszcze siedzi w Hogsmead.
-Ciekawe,że ty tam nie jesteś.
-Mam trening.
-A może panna Riddle jest pod Twoją Peleryną.?
-Pod czym .?
-Peleryną - Niewidką i nie udawaj idioty.
-Nie mam jej.Została w domu.
-Ty się z nią nie rozstajesz.
-Ale jak się człowiek śpieszy to głowy może zapomnieć.
-Powiedz gdzie jest Twoja przyjaciółka ,a damy Ci spokój.
-Tak i mi ją zabierzecie.Zapomnij.
-Mamy do niej prawa.
-Ona to nie zabawka i nie można jej kupić,a zabrać jej też nie można.Prawo do niej ma tylko jej ciocia i koniec.
-Nie w świecie czarodziei .Oddawaj ją.!
-Nigdy!Drętwota!
Harry rzucił zieloną tarczę miedzy nim,Ronem i Hermioną,a Śmierciożercami . Po 5 minutach tarcza przestała działać i śmiercożercy próbowali wszystkich zaklęć na Harry'm.On dopychał je wszystkie.
-Oddaj córkę Czarnego Pana!-krzyknęła Bellatrix.
-Nie,no. Żartujesz.?Voldemort nie ma dzieci,a Hermiona nie jest jego córką. Najlepszym na to dowodem jest to ,że ona potrafi kochać.
-Pożałujecie tego.
-Ciesze się.
Śmierciożercy odeszli ze szkoły,a Harry,Ron i Hermiona poszli do dormitorium chłopców.W pokoju Hermiona zdjęła Pelerynę i rzuciła się  na szyję Harry'ego.
-Dziękuje-powiedziała zalewając się łzami.
-Nie płacz.Już jest dobrze-uspokajał dziewczynę Potter ocierając jej łzy.
-Muszę iść do Dumbledore'a.
-Po co .?
-Muszę z nim pogadać.Idziecie ze mną.?
-Dobra-odparł Harry i Ron  i wszyscy razem ruszyli do dyrektora.Zapukali do drzwi,weszli i przywitali się.Usiedli na fotelach i Hermiona zaczęła rozmowę.
-Widzi pan-powiedziała.
-Mów mi wujku-oznajmił Dumbledore.
-Więc,wujku.Chodzi o tę sprawę z Malfoy'ami.Ja nie chcę opuszczać szkoły.
-Nie będziesz musiała jeśli tylko wygramy sprawę.
-A kiedy ona ma się odbyć.?
-Jutro o 10:30 wszyscy troje macie na niej być.Zostaliście  zwolnieni z lekcji.Jesteście najważniejszymi świadkami.Przejdźcie się może teraz. Polatajcie czy coś.Tylko,Hermiono,proszę.Nie idź do biblioteki.
-Skąd wiedziałeś,że chcę tam iść.?
-Znam Cię i to dobrze.Bądźcie jutro o 10 w moim gabinecie.Do widzenia.
-Do widzenia-pożegnali się wszyscy troje i wyszli.
-To co latanie.?-zaproponowała Hermiona.
-Nie poznaje cię-zaśmiał się Harry
-Może będzie fajnie.-powiedziała Hermiona.
-To co masz miotłę.?-zdziwił się Ron.
-No nie ,ale można pożyczyć od pani Hooch.
-No tak. Idziemy.?
Cała trójka udała się na boisko quidditcha. Ron grał jako obrońca,a Harry i Hermiona strzelali mu gole.Grali trzy godziny. Później przebrali się i zeszli na kolacje. Zjedli ją w spokoju,następnie pogadali w pokoju wspólnym i poszli spać.Rano Hermiona obudziła się o  9  .Dziś miała się odbyć sprawa w Ministerstwie.Dziewczyna poczuła niepokój i strach.Od Dumbledore'a zależała jej przyszłość.Ubrała się w czarne rurki,biało bluzkę bez nadruków i beżowy sweter.Poczesała włosy,umyła zęby i przed wyjściem założyła czarne tenisówki.Zeszła do Pokoju Wspólnego.Tam czekali na nią Harry i Ron.Rona uścisnęła,a Harry'emu dała buziaka.Potter pochwalił jej strój,a ona podziękowała.Udali się do pokoju dyrektora.Podali hasło i weszli do gabinetu. Wraz z dyrektorem teleportowali się do ministerstwa magii.


  ***Półtorej godziny później . ***
-Czemu to musi trwać tak długo.?-niecierpliwiła się Hermiona.Dziewczyna chodziła w te i we w te .Harry podszedł do niej i objął ją w talii.
-Spokojnie-powiedział łagodnie Potter.
-Łatwo Ci mówić.
-Mi też nie jest łatwo.Zależy mi na tym żebyś spędzała ze mną święta,wakacje i cały czas.
-Też mi na tym zależy.
-Zobaczycie zaraz będzie po wszystkim -wtrącił się Ron .
-Miejmy taką nadzieje -odpowiedziała Hermiona z przekonaniem w głosie.Harry ciągle obejmował swoją ukochaną ,a ona wtuliła się w niego,czując jak ciepło jego ciała przedziera się  do jej środka.Czuła powalający zapach jego perfum i ciepły oddech na karku.Chciała już wrócić do Hogwartu,i żeby tylko Dumbledore wygrał .Tylko tego pragnęła.Wiedziała,że może liczyć na Harry'ego jak i na Rona.Z sali wyszedł pewien goblin i zawołał Weasley'a na salę.Chłopak wszedł zamykając za sobą drzwi .Po pół godzinie ten sam goblin zawołał Harry'ego . Jego przesłuchanie trwało niecałą godzinę. Następnie poproszono Hermione.Dziewczyna opowiedziała o stosunkach z Malfoy'ami i z Dumbledore'm. Odpowiedziała na wszystkie pytania i kazali jej usiąść na ławce.Usiadła obok Harry'ego i wtuliła się w niego . Ron trzymał ją za rękę,a Harry tulił.
Wiedziała,że Lucjusz Malfoy będzie kłamał,żeby tylko mieć prawo do niej . Za każdym kłamstwem Malfoy'a dziewczyna zostawiała dość głośny komentarz . W połowie zeznania Lucjusza została wyrzucona z sali .Harry chciał iść za nią,lecz minister zatrzymał go na sali.Po półgodzinie rozprawa dobiegła końca.Harry wyleciał jak z procy krzycząc coś w stronę ministra.Ron trzymał go za ramię,aby uniknąć ie miłej sytuacji.Potter był gotowy przyłożyć Malfoy'owi za jego kłamstwa. Hermiona podbiegła do chłopaka i rzuciła mu pytające spojrzenie,ale zanim zdążył coś odpowiedzieć Lucjusz złapał ją za rękaw. Harry przytrzymał Hermione.
-To widzimy się jak najszybciej-powiedział Malfoy z kpiną w głosie.
-Nie!-krzyknęła Hermiona rozumiejąc ,że to on otrzymał do niej prawa.-Nigdy się nie zobaczymy!
-Zobaczymy się po jutrze.Wracasz do domu.
-Moim domem jest Hogwart.
-Teraz już nie.Będziesz się uczyć w Malfoy Minor.
-Zapomnij!!!


****
Ukazał się piętnasty rozdział .Mam nadzieję,że się wam podoba.Następna notka ukaże się jutro najwyżej po jutrze.

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 14 : Przeprosiny.


Hermiona odłożyła książkę i zaczęła całować Harry'ego.Czuli się szczęśliwi.Żadne z nich nie wiedziało ,że to szczęście nie będzie trwało długo. Do przedziału wszedł Ron Weasley.
-Cześć-zaczął rudowłosy.-Nie chcę przeszkadzać,tylko przeszedłem was przeprosić.Sorry za to co wam zrobiłem.Szczególnie to przepraszam Ciebie, Hermiono.Nie chciałem,żeby to tak wyszło.Malfoy miał tylko doprowadzić do tego żebyś ty zerwała z Harry'm i żeby nie wzbudzać podejrzeń posłużył się mną.Ja musiałem to zrobić.Gdyby nie Malfoy ja byłbym teraz nikim.Ludzie nawet nie wiedzieli by jak mam na imię.Przepraszam.Ciebie,Harry też,za to co zrobiła moja siostra,ale ona to zrobiła dla siebie.Ogólnie jest nienormalna.Chciałem też wam o czymś powiedzieć,ale jak coś to ode mnie tego nie wiecie.
-Dobra,siadaj-powiedział Harry.Ron usiadł na przeciwko Pottera i Granger .
-W tym tygodniu tak jakoś we wtorek Malfoy'owie mają zamiar przyjechać po Hermione.Draco mówił coś o jakiś tymczasowych prawach czy coś. Powiedział ,że on też wraca do domu i w tedy ty będziesz już jego .
-Ale ja tam nigdy nie pojadę-oświadczyła Hermiona.
-Widzisz,to nie będzie proste.
-Możesz mi jakoś pomóc.?
-No nie wiem .Jedyne wyjście to to,żebyś udawała,że nie jesteś z Harry'm do czasu ich przyjazdu.Chociaż,nie.Czekaj.Jeśli zamkniesz się w Dormitorium to tam nie wejdą.Możesz też siedzieć w naszym dormitorium.Neville został w domu bo jego rodzice odzyskali już pamięć i są teraz tacy jak wcześniej.Jak coś to też będę siedział w pokoju i wam pomogę.
-Ale to nie jest żaden podstęp,nie .?
-Nie,ja na prawdę mam dość Malfoy'a i lubię was.
-Wiesz ja ciebie też lubię.Moglibyśmy się może nawet zaprzyjaźnić.
-No właśnie-dodał Harry.
-Super-ucieszył się Ron .-Mogę zostać z Wami,bo tam to ja już nawet minuty nie wytrzymam .
-Co się pytasz.?
-Jesteśmy przyjaciółmi-powiedziała pogodnie Hermiona.-Tak na prawdę to my nic o tobie nie wiemy.Ty o nas wiesz wszystko chyba,co .?
-Może nie wszystko,ale sporo.
-Opowiadaj o sobie.
-Okey.Zaprzyjaźniłem się z Malfoy'em bo on był kimś znany i lubianym.Zawsze mu zazdrościłem .Niby byliśmy najlepszymi przyjaciółmi,ale on mnie poniżał ,rozkazywał i obrażał .Miałem dość ,ale on mi powiedział ,że tak jest z każdymi przyjaciółmi. Sądziłem,że to prawda dopóki nie zobaczyłem waszej przyjaźni.Byliście szczęśliwi.Śmieliście się i żadne z was nie pomiatało drugim.Też tak chciałem.Zazdrościłem wam tego. Nie chciałem wam rujnować życia,ani dolewać żadnych eliksirów.On mnie do tego zmuszał.
-A czemu po prostu nie powiedziałeś nie.?
-Ty nie wiesz jak to jest mieć potężną siostre. Ona jest ode mnie młodsza,a i tak może mnie załatwić jednym skinięciem palca.
-Możesz być jak Fred i George.
-Oni mają siebie na wzajem,ja nie miałem nikogo.Wszyscy nienawidzą mojej siostry oprócz ślizgonów. Nawet rodzice nie chcą jej znać.
-Czemu.?
-O mało nie zabiła ojca i połowy ministerstwa.
Harry,Hermiona i Ron rozmawiali całą drogę do Hogwartu.Na uczcie też siedzieli razem.Dosiedli się do nich Fred i George,którzy byli pokłóceni z bratem .Pogodzili się ,a po uczcie każdy udał się do swojego dormitorium.Harry i Ron rozmawiali jeszcze,śmiali się i żartowali.W pewnym momencie drzwi do ich dormitorium otworzyły się i weszła Hermiona .
-Nie mogę spać.Mogę do was.?-zapytała nie pewnie.
-Jasne -zgodził się Harry.-Pakuj się.-Hermiona wlazła do Harry'ego pod kołdrę i usidła obok niego .
-Wy na prawdę jesteście razem.?-zapytał Ron.
-No,tak.-odpowiedział Potter.
-Nie,bo większość ludzi mówiła,że wy tak tylko na pokaz,bo nie umiecie sobie nikogo znaleźć.
-Nie my jesteśmy razem bo się kochamy.
-To widać.
-Aż tak.?
-No trochę.
-A ty masz kogoś.?-zaciekawiła się Hermiona.
-Nie.
-A kto ci się podoba.?
-Znacie taką blond krukonkę.?Ona ma często z nami lekcje.Jest taka trochę zakręcona.
-Jasne.Chodzi o Lunę Lovegood.
-No .
-Ty też jej się podobasz.
-Zalewasz.?
-Nie,prawdę mówię.
Rozmawiali jeszcze długo.Pierwsza zasnęła Hermiona,a na końcu chłopcy.Granger obudziła się o 7:50.Przytuliła się do Harry'ego,który spał jak po jakiejś imprezie.Wstała i nagle przypomniało jej się ,że dziś jest wtorek.Obudziła chłopaków.Oni się ubrali i wszyscy zeszli do Pokoju Wspólnego . Hermiona sprawdziła czy w jej dormitorium ktoś jest, zaprosiła Harry'ego i Ron'a .Ubrała się,zrobiła ze sobą porządek i zeszli za śniadanie.Wielka Sala świeciła pustkami.Wszyscy siedzieli na pewno w Hogsmead.Zjedli śniadanie i wrócili do Pokoju Wspólnego.Tam spotkali tylko Freda i Goerge'a . Porozmawiali z nimi i o 14:30 zeszli na obiad.Nałożyli sobie kurczaka i zaczęli jeść .

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 13 : Wyznanie.


Harry wstał,podszedł do okna i zaczął płakać.Czuł,że nic nie trzyma go na tym świecie.Jedyną osobą,która go rozumiała była Hermiona.Właśnie ,Hermiona.Ona przejęła,że nie było go na kolacji,a on zachował się tak nie fair.Chciał już zakończyć rozmowę z Syriuszem i przeprosić Hermione.No,ale w końcu Syriusz też się nim interesował. Dotarło do niego,że jego słowa mogły go zranić.Postanowił go przeprosić.
-Przepraszam,ja tak w ogóle nie myślałem-wyznał ocierając łzy.
-Harry,wiesz dobrze ,że Cię kocham i nie przez ciebie są same problemy.Też bym tak zrobił gdyby ktoś obrażał moją ukochaną. Teraz może powinieneś ją przeprosić,bo zachowałeś się jak gówniarz ,a ona nie będzie tego wiecznie znosić.
-Dziękuję Ci i przepraszam .
Harry wyszedł z pokoju.Też obok drzwi zobaczył zapłakaną Hermione.Podszedł do niej i przytulił z całych sił.
-Hermi,ja Cię chciałem przeprosić.Zachowałem się jak gówniarz.Możesz mnie teraz zwyzywać,ale błagam nie obrażaj się tylko.
-Wiesz ,że mnie zraniłeś.?
-Tak,przepraszam.Ja na prawdę nie chciałem.
-Na pewno.?
-Yhy.Przepraszam ...zrób co chcesz ,tylko sie nie obrażaj na mnie.
-Wszystko Ci mogę zrobić.?
-No.
-Pewny jesteś.?
-Tak.
-To się ubierz i spotykamy się w moim pokoju za trzy minuty.
-Ale po co .?
-Dwie i pół .
-Dobra.
Harry wszedł do pokoju,wyjaśnił szybko Syriuszowi,ubrał się i poszedł do pokoju Hermiony .Ta czekała na niego zniecierpliwiona.
-Na reszcie. Ile się można ubierać.?-jęczała.
-Przepraszam .To gdzie idziemy .?
-Najpierw na Pokątną,a później zobaczysz.
-Dobra.Teleportujemy się czy idziemy .?
-Pewnie,że idziemy .
Hermiona chwyciła Harry'ego za rękę i żeby nie katować go tym chodzeniem teleportowała ich na Pokątną.Tam kupili prezenty dla wszystkich i udali się do mugolskiego Londynu.Weszli do jednego ze sklepów i Hermiona zaczęła się rozglądać po półkach.
-Hermi ,gdzie my właściwie jesteśmy.?-zapytał zdezorientowany Potter.
-Czekaj zaraz się dowiesz-oznajmiła Hermiona podchodząc do sprzedawcy.-Dzień dobry.Szukamy Emmy Granger.Jestem jej bratanicą.
-Ach,tak .Mówiła ,że panienka przyjdzie-stwierdził sprzedawca.-Kazała mi panią przyprowadzić,ale nic nie mówiła o kimś jeszcze.
-To mój chłopak .Na pewno ciocia chciałaby go poznać.
-Oczywiście.Proszę za mną.
Sprzedawca wpisał kod i wprowadził parę do pięknie urządzonego gabinetu.Za biurkiem siedział kobieta trochę przypominająca Hermione.Miała te same oczy i włosy.Przywitała Hermione i od razu zapytała kim jest chłopak dziewczyny.
-To Harry Potter,mój chłopak-oznajmiła dumnie Hermiona .
-Miło mi Ciebie poznać-stwierdziła kobieta.-Nigdy nie sądziłam,że poznam samego Harry'ego Pottera.
-Pani mnie zna.?-zdziwił się Harry.
-Powiedz mi kto z czarodziei Cię nie zna .?Będzie prościej .
-Pani jest ...?
-Tak.Czarodziejką.Uprzedzę Twoje następne pytanie.Jestem czarodziejką,ale nikt inny w mojej rodzinie nie jest powiązany z magią.Może oprócz mojego brata,ale nie tak blisko jak ja.
-Ciociu,mam do Ciebie pytanie-wtrąciła Hermiona.Harry objął ją w talii i przytulił.-Nie wiesz może czegoś o moim ojcu.?
-Wiem dużo.Twoim biologicznym ojcem jest ten,którego do pewnego czasu za niego uważałaś,czyli mój brat.Mama była zmuszona ,żeby Ci powiedzieć o Voldemorcie chociaż to było kłamstwo,ale widzisz nikt w to nie uwierzy ,bo Jason był mugolem ,a ty masz potężną moc. Ministerstwo nikomu nie uwierzy,że ty możesz być córką mugola.Pamiętaj jedno.Nie ważne jest w co wierzą inni...
-A to, w co wierzysz ty-dokończył Harry.
-Znasz przepowiednie-zdziwiła się Emma .
-Co .?Nie. McGonagall mi to powiedziała w trzeciej klasie.O jakiej przepowiedni pani mówi.?
-O Twojej przepowiedni . Nie miałeś jej jeszcze .?
-Nie.
-No nic.Może Dumbledore zamieża Ci ją pokazać .Zostawmy to .Ja o niej za dużo nie wiem i nie moge ci mówić.
-Ciociu,a czy ty nie możesz się starać o prawa do mnie .?-zapytała Hermiona .
-Nie,kochanie. Według Ministerstwa ty nie jesteś  moją rodziną.Jedyna nadzieja w Twoim chrzestnym.Może nie być łatwo,ale wy musicie się też starać.
-Jak my . ?
-No ty i Harry . Widzisz,Harry musi udowodnić,że jesteś dla niego ważna i nie zrezygnuje z Ciebie i masz w nim oparcie.Jeśli jednak było by inaczej nie macie co liczyć na wspólne życie.
-Dziękuję Ci ,ciociu.Mamy coś dla Ciebie i wujka-Hermiona podała dwa pakunki owinięte papierem ozdobnym Emmie.Kobieta podziękowała i także wręczyła Hermionie  i Harry'emu prezenty.Podziękowali i teleportowali się do Nory.
Święta minęły szybko.Za nim ktokolwiek się obejrzał uczniowie siedzieli już w pociągu do Hogwartu.Harry siedział na jednym z miejsc w przedziale.Na kolanach trzymał Hermione.Patrzył na nią,ale ona i tak czytała jakąś książkę.Chłopak nie potrafił oderwać wzroku od ukochanej.
-Czemu się tak na mnie patrzysz.?-zapytała ze zdziwieniem Hermiona,a Harry wyrwał się z zamyślenie.
-Bo jesteś piękna-odparł Harry całując Hermione z namiętnością i wzajemnością.-Nudzi mi się.
-Dać Ci książkę.
-Wolałbym ciebie.
-No przecież mnie masz.
-Teraz to jednak ktoś mi Ciebie zabrał .
-Kto .?
-Ta durna książka.
-Ojej,mój biedaczek kochany.To może teraz ją odłożę i zajmę się Tobą.?
-Nareszcie jakaś fascynująca propozycja.

Rozdział 12 : Grimauld Place.


Wszyscy teleportowali się na Grimauld Place 12.Weszli do salonu .Tam przywitał ich Syriusz i inni członkowie Zakonu Feniksa.
-Widzicie,ale może zabraknąć jednej sypialni-oznajmił Black.-Mogłeś uprzedzić.
-No, tak,ale może najpierw opowiemy Ci o co chodzi , co .?-stwierdził Harry.
-No to o co chodzi.?
-Bo rodzice Hermiony nie żyją,a ona się dowiedziała,że jest córką Riddle i musi spędzić święta u Malfoy'ów.Wczoraj się połapałem ,że skoro żadnej sprawy nie było to ona nie ma żadnych opiekunów i może robić co chce.
-Harry to nie jest tak.Dopóki nie odbędzie się sprawa w Ministerstwie to ona musi robić co jej każe jej opiekun czyli Dumbledore.
-Tak tylko ,że on też nie chciał,żeby ona spędziła święta u nich tylko ze mną,ale ja miałem przyjechać do ciebie to zabrałem ją ze sobą.Po za tym Dumbledore chciałby żeby  jego chrześnica spędziła święta z Zakonem .
-Jak to ,chrześnica.?
-No tak to .Dumbledore jest ojcem chrzestnym Hermiony .To może zostać,proszę .?
-No może,ale co z sypialnią dla niej .?
-Będzie spać ze mną.
-Dobrze,to idźcie na górę i czekajcie na kolację.
-OK.
Harry złapał bagaż Hermiony  i swój i zaprowadził dziewczynę do sypialni.Zamknął drzwi i odłożył kufry obok szafy.Podszedł do okna .Hermiona siedziała na szerokim parapecie.Złapał ją za rękę i pocałował.
-Harry,może ja jednak pojadę do babci,co .?-zapytała smutno Hermiona odklejając się od chłopaka.
-A czemu.?
-Bo nie jestem mile widzianym gościem.
-Nie żartuj.Dla mnie to ty byś mogła ze mną zamieszkać i na pewno zamieszkasz.
-Jesteś kochany,ale nie bedę Ci się walić na głowę.
-Jesteś dla mnie najważniejsza i nawet nie mów,że walisz mi się na głowę.
-Na prawdę.?
-Tak. Kocham Cię pod słońce.
-Ja ciebie też.
-To teraz się nie smuć,dobrze.?
-Okey.
-Ty śpisz na łóżku,a ja coś sobie przyniosę.
-Nie mógłbyś spać ze mną.?
-Mogę,ale jak dasz mi buziaka.
-Stoi.
Para zatopiła się namiętnym pocałunku .Trwał on 15 minut i może gdyby nie Syriusz.
-Zejdźcie na kola...Przepraszam.
-Nie,no.Nic się nie stało-powiedział pewnie Harry.
-Zejdźcie na dół.
-Już idziemy.
Hermiona chciała zejść do kuchni,ale Harry był szybszy.Chwycił dziewczynę na ręce i zaniósł na dół.Chociaż Hermiona wyrywała się i krzyczała on jej nie puszczał.W kuchni posadził ją na jednym z krzeseł i usiadł obok.
-Harry,ja mam własne nogi i nie musisz mnie znosić na dół-narzekała Hermiona.
-Oj cicho.Będę Cie nosił tak czy siak-oświadczył Harry po czym złożył na ustach Hermiony pocałunek.
-O widzę,że nasza kochana parka spędza jednak święta razem-przerwał im głos pewnego rudowłosego chłopaka.
-Co Ty tu robisz,Weasley.?-oburzył się Harry.
-Moi rodzice są w Zakonie.
-Miałeś jechać do Malfoy'a.
-Taa,ale rodzice się nie zgodzili.
-A szkoda.
-Po raz pierwszy się z Tobą zgodzę.Co tam Riddle.?
-Wal się .!-krzyknęła Hermiona, wstała i chciała uciec,ale w drzwiach spotkała Syriusza.
-Ej,co jest .?-zapytał zatroskany tuląc dziewczynę.-Usiądź i opowiesz,okey.?-Hermiona kiwnęła głową i usiadła na poprzednim miejscu .-O co chodzi,że wy się tak nie cierpicie.?
-Bo on nazywa mnie Riddle .
-Tylko to .?
-Nie.Na początku roku razem z Malfoy'em dolał mi eliksiru przymusu do soku i kontrolowali przez trzy miesiące .Kazali mi chodzić z Weasley'em i ignorować Harry'ego.
-A powiedziałaś Dumbledore'owi.?
-No,nie.Miałam mu powiedzieć,ale zapomniałam.Powiem mu po świętach.
-Może teraz to już za późno,ale jak jeszcze raz Ci coś zrobią to mu o tym powiedz.
-Malfoy się wczoraj do niej dobierał -dodał Harry.-A dziś w pociągu pytał ile bierze za szybki numerek.
-Powiedz,że nie zrobiłeś nic głupiego-przestraszył się Syriusz.
-Tylko złamałem mu nos.
-Coś ty najlepszego narobił .?
-No,co .?Sam powiedziałeś,że jak ktoś Ci obraża przyjaciół to w nos,ale nigdy nie magią.
-Tak jeśli nie da się tego załatwić inaczej.
-Z nim się nie da .
-Jesteście spakowani .?
-No tak .
-Idźcie teraz wszyscy po kufry.
-Po co .?
-Idźcie .!Molly,musimy się teleportować do Nory.!
-O co chodzi .?-zapytała zaskoczona pani Weasley.
-Harry złamał nos młodemu Malfoy'owi.
-Matko boska.!
Wszyscy mieszkańcy Grimauld Place 12 teleportowali się do Nory. Tam każdy zajął jeden pokój .Chodź dom był mały,miał 20 pokoi.Nie były one  takie jak w Kwaterze Głównej ale były dość duże,żeby się pomieścić.Harry zajął pokój obok pokoju Hermiony.Siedział sam w swoi pokoju i rozmyślał dlaczego musieli się teleportować tutaj. Drzwi się uchyliły i do środka weszła Hermiona.Usiadła na łóżku obok Harry'ego.
-Stało się coś.?-zapytała troskliwie patrząc na smutną twarz ukochanego.
-Nie, nic sie nie stało.
-Przecież widzę.Nie było Cie na kolacji.
-To moja wina.Nikt się teraz do mnie nie odzywa.
-Ja się odzywam.
-Tylko ty.To moja wina.
-Ale co ,Harry.?
-Śmierciożercy na Grimauld Place.
-Skąd wiesz.?
-Syriusz mi powiedział.Był na mnie wściekły,że z chęcią by mnie zabił.
-Wcale nie.On sie o Ciebie martwi. Nawet jak jest zły to mu przejdzie.
-Wracam dzisiaj do Hogwartu.
-Co.?!
-Wracam do Hogwartu.
-Słyszałam,głucha nie jestem.Myślałam ,że się tylko przesłyszałam.
-Nie,nie przesłyszałaś się.Ty tutaj zostań. Wróce po Ciebie 30-tego.
-Co.?!Nie możesz mnie zostawić!Miałeś się mną opiekować.
-Będę i dlatego przyjadę po Ciebie 30-tego.
-Zostań,proszę.
-Nie.Nikt mnie tu nie chce.Jestem tylko problemem .Tak będzie najlepiej.
-Jesteś egoistom!-krzyknęła Hermiona i wybiegła z  pokoju Harry'ego.Zamiast uciec do swojej sypialni chciała pośpiesznie znaleźć  Syriusz. Weszła do kuchni.Tam stała tylko pani Weasley.
-Potrzebujesz może czegoś.?-zapytała Molly patrząc na zapłakaną Hermione.
-Istotnie.Potrzebuję szybko Syriusza.
-Jest w ogrodzie.
Hermiona podziękowała i wybiegła do ogrodu.
-Syriusz,musimy pogadać-krzyknęła.
-O czym.?
-O Harry'm.
-Coś z nim nie tak.?
-No tak.On chce wyjechać do Hogwartu,bo myśli,że nikt go tu nie chce.
-Przecież to nie prawda.
-Mówiłam mu,ale on jest uparty jak osioł.Możesz ty z nim porozmawiać.?
-Jasne.
Syriusz i Hermiona weszli do pokoju Harry'ego.Chłopak siedział z głową ukrytą w poduszce.Hermiona została na prośbę Syriusza przed drzwiami.Black podszedł do chrześniaka i wziął od niego poduszkę.
-Udusisz się jak tak będziesz robić-rzekł z nutą żartu w tonie.
-No to .?Nikt się nawet tym nie przejmie.Zostaw mnie.
-Harry,co ty wygadujesz.?-tym razem Syriusz powiedział to z przyjęciem.Nie mógł zrozumieć dlaczego Harry tak w ogóle pomyślał.
-Mówię,że jak bym zmarł to nikt by się tym nie przejął.
-Harry nie mów głupot.
-Ale to tylko prawda.Przeze mnie są same kłopoty.

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 11: Podróż


-Co ty mi każesz robić .?
-Wstać.Chyba,że wolisz żeby to kto inny robił.?
-Nie,ty mi odpowiadasz.
-Wstawaj.
-Wstanę jak mi dasz buziaka.
-A może dwa do kompletu.?
-Wiesz ,że chętnie.?
Harry uśmiechnął się i pocałował namiętnie Hermiona z wzajemnością.Później Harry ubrał się i zeszli do Pokoju Wspólnego.Potter czekał na dziewczynę i przy okazji wziął z dormitorium swój kufer.Gdy zszedł na dole czekała na niego Hermiona.Ubrana było w czarne rurki z paskiem do spodni z metalową kokardą,białą bluzkę z napisem  I Love You  ,sweterek w szaro-różowe paski,tenisówki zimowe ,które były lekko podwinięte oraz kurkę skórzaną  i czapkę . Harry oniemiał z zachwytu.Hermiona też nie mogła od niego oderwać wzroku.Miał na sobie czarną koszulę,granatowe dżinsy,zimowe tenisówki i kurtkę.Kiedy tylko podszedł do Hermiony ta rzuciła mu się na szyję i pocałowała.
-Wyglądasz prześlicznie-pochwalił ją gdy tylko skończyli.
-Ty też niczego sobie.
-Nawet nie wiesz ,jak się cieszę,że święta spędzisz ze mną.
-Ja też się cieszę.
-A dobrze się czujesz.?
-No,tak.Czemu pytasz.?
-Dla pewności,żeby wiedzieć,że ten gamoń nic Ci nie zrobił.
-Mówiłam Ci,że tylko się do mnie dobierał i nic więcej nie zaszło.
-Hermiona,sam fakt,że się do Ciebie dobierał jest żenujący i nie do pomyślenia.
-A co ja mam powiedzieć.?
-Przepraszam,to moja wina to co się stało.
-Już ,cicho.To tylko wina Malfoy'a i nikogo więcej.
-Rozszarpię tego gnojka.
-Uspokój się,nie warto.
-Dla Ciebie tak.
-A zbór coś dla mnie .
-No.?
-Nie zwracaj na niego uwagi.
-Ale jak znowu będzie coś próbował to go zabije.
-No dobra.Kocham Cię.
-Ja Ciebie też,misiu.Idziemy.?
-Pewnie.
Harry chwycił swoje bagaże i rękę Hermiony i zeszli na dziedziniec.Spotkali tam Hagrida.Złożyli sobie życzenia,pożegnali i para odeszła na stacje w Hogsmead. Wsiedli do pociągu i zajęli jeden wolny przedział .Pociąg ruszył.Hermiona siedziała na przeciwko Harry'ego.Chłopak cały czas na nią patrzył,a ona co jakiś czas zerkała z nad lektury na niego.Po godzinie podróży zasnęła.Harry ściągnął swoją bluzę i okrył nią Hermione i usiadł obok .Granger obudziła się pół godziny później .W przedziale nie było nikogo.Hermiona zastanawiała się gdzie jest Harry i w tym momencie obok niej stanął Malfoy.
-Czego ode mnie chcesz.?-zapytała przestraszona.
-Nic takiego.Chciałem  Cie tylko zapytać o coś.
-O co .?
-Ile bierzesz za szybki numerek.?Dla rodziny jakaś zniżka,co .?A od Potter'a ile bierzesz.?On ma chyba za darmo,nie.?
-Wyjdź stąd.!
-Śnisz.
-No zostaw mnie w spokoju.!
-Teraz mogę Ci go dać,ale zobaczysz.Przyjedziemy tylko do domu.Nie dam Ci żyć.
-Ja nie jadę do TWOJEGO DOMU!
-A niby gdzie.?
-Do Harry'ego.
-Ty chyba do szkoły wracać nie chcesz,prawda.?
-Wrócę i nikt mnie z niej nie zabierze,rozumiesz .?Możesz to wszystkim obwieścić.
-Z przyjemnością.
-Teraz wyjdź.!
-Nigdy.!-Malfoy zaczął się zbliżać do Hermiony,ale w pewnym momencie ktoś pociągnął go do tyłu.To był Harry.Ze złości uderzył Malfoy'a w nos ,a krew poleciała strumieniem.
-Jeszcze raz ją dotkniesz ,a rodzona matka Cię nie pozna.!-zagroził Potter.-Wynoś się stąd,albo wyjdziesz,ale na kopach.Dziś masz wybór.
-Pożałujecie tego .Obydwoje.
-Cieszę się!-krzyknął Harry za Malfoy'em,który oddalał się do swojego przedziały,po czym podszedł do Hermiony i posadził na swoich kolanach, a sam usiadł na siedzeniu.-Co on Ci zrobił,kochanie.?
-Znowu się do mnie dobierał i jeszcze mnie obrażał .
-Co Ci powiedział.?
-Zapytał ile biorę za szybki numerek.
-Nie płacz,misiaczku.Szkoda łez na takiego idiotę .
-Harry'ale na prawdę boli.
-Wiem,ale zobacz.Ja przy Tobie jestem ,on nic Ci nic nie zrobi.
-Tylko,że ty masz też swoje życie.
-Którym jesteś ty.
-No a Quidditch.?
-Poproszę kogoś ,żeby z Tobą posiedział na trybunach,albo będziesz stać przy McGonagall.
-Jesteś kochany,ale wiesz,że zamierzasz właśnie zmarnować sobie czas.?
-Czemu zmarnować.?
-Bo będziesz go spędzać ze mną.
-Wiec mamy też tego dużo plusów.
-Czemu chcesz to niby zrobić.?
-Bo Cię kocham,boję się o Ciebie,nie wiem co bym zrobił gdyby Tobie się coś stało,obiecałem Ci ,że Cię nie zostawię,a Twojej mamie,że się Tobą zaopiekuję.Nie złamie obietnicy .
-Jesteś kochany ,ale nie mogę Cie do tego zmuszać.
-Żartujesz.?Ja sam tego chcę,dobrze.?
-Yhy...-Harry wytarł łzy Hermiony i przytulił mocno.Po dwóch godzinach dojechali już na stację King Cross w Londynie.Wysiedli z pociągu i zaczęli się rozglądać za Lupinem i Tonks. Kiedy ich znaleźli podeszli i przywitali się.

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 10: Palant


-Stało się coś.?-zapytał zatroskany,a ona zaczęła jeszcze bardziej płakać.Harry przykrył Hermione i ucałował w czoło.-Misiu,połóż się.Co się stało.?
-Harry,bo jak szłam do biblioteki po parę książek to spotkałam Malfoy'a- popłakała się jeszcze bardziej.
-I co Ci takiego powiedział .?
-Nic,tylko on...no...on...on...
-Co on .?Zrobił Ci coś złego .?
-On się do mnie dobierał -powiedziała Hermiona ze strachem w oczach i przytuliła się do Harry'ego,który objął ją mocno.
-Jezu,to moja wina.
-A co ty masz z tym wspólnego.?
-Nie powinienem  Cie w tedy puszczać samej.Tak bardzo Cię za to przepraszam .Wybacz mi .
-To nie Twoja wina.Ja zostaje w Hogwarcie.
-Nie możesz.
-Guzik mnie oni obchodzą .Ja chce się czuć bezpieczna,a nie wiadomo co mu jeszcze do tego pustego łba strzeli jak będziemy sami.
-Ja chyba coś wymyśliłem.
-Co takiego .?
-Bo jeśli nie było żadnej sprawy w Ministerstwie o prawa do opieki nad Tobą,bo do tej pory każdy uważał Cię za córkę Jean Granger i  jej męża to ty prawnie jesteś sierotą i nie może nikt Tobą rządzić.Możesz zrobić co zechcesz.
-Ty jesteś geniuszem.Jak na to wpadłeś.?
-Przypomniała mi się sprawa z dzieciństwa jak moja ciocia musiała się starać o prawa do mnie bo poprzednie wygasły.O mało ci nie trafiłem do domu dziecka,ale ciotka zaprotestowała i zostałem z nimi ,a ona później pilnowała terminów.
-Cieszę się jak nigdy.
-Wiesz ,ja też się cieszyłem,bo nasze stosunki są znacznie lepsze.
-Ja nie o tym.
-A ,tak.Jedziesz jutro ze mną.?
-A mogę.?
-Ja się zgadzam.Syriusz na pewno też,ale to zależy czy ty zgodzisz.
-No pewnie,że tak,a mogę spać z Tobą teraz.?
-Co się pytasz.?Lubię jak się do mnie tulisz.
-Ja to po prostu kocham.Jesteś cieplejszy od kominka .
-Zimno Ci.?
-No ...
-To chodź,ogrzeję Cię.
Hermiona znowu wtuliła się w niego .Poczuła jego bliskość,zapach i ciepło.Zaczęła rozpinać guziki jego koszulki nocnej .
-Co ty robisz.?-zapytał zdezorientowany Harry.
-Zimno mi .
-To już wiem,ale czemu rozpinasz mi koszule.?
-Nie marudź.
Hermiona rozpięła koszulę chłopaka do końca i włożyła ręce w rękawy i przytuliła się do gołego torsu Harry'ego.
-A może chcesz tę koszulę bo mi trochę nie wygodnie z twoimi rękami.?
-Nie chcę koszuli tylko Twoje ciepełko.
-Aaa...-Harry wyjął ręce Hermiony i położył się na łóżku .Dziewczyna położyła się na jego brzuchu.-Tak może być.?
-Tak też- Harry zaśmiał się i objął ramieniem Hermione.
-Jesteś ideałem dziewczyny,wiesz.?
-Wcale nie.
-Jak nie.?
-Co ja takiego mam czego nie mają inne laski w tej szkole.?
-Mam wymieniać.?
-Chętnie posłucham.
-No dobra.Jesteś miła ,zabawna,słodka,czuła,ciepła,kochana,piękna ,mądra ,umiesz mnie pocieszyć,jesteś piękna...
-To już mówiłeś.
-Piękna,romantyczna,masz te wspaniałe spojrzenie.Coś w nim jest takiego co mnie powala.Tak samo jak Twój zapach i dotyk.Aaa... i całujesz jak nikt na tym świecie.
-A ten tylko o jednym.
-Z Tobą to nawet bez przerwy.
-Oj ,ty.
-Co poradzę.?Tak na mnie działasz.Nie potrafię bez Ciebie oddychać.
-Harry.!
-No co .? Prawdę mówię.Może nie to,że nie potrafię,ale nie chcę.
-Głupek.
-Wiem o tym od dawna.
-Mój ty ...kochany.
-No przecież tylko Twój. Teraz ty.?
-Co ja .?
-Mów co Tobie się we mnie podoba.
-Jesteś mądry,miły,czuły,zabawny,potrafisz mnie rozśmieszyć do łez i pocieszyć,przy Tobie nie muszę się bać ani nie muszę cierpieć.Jesteś też opiekuńczy i mega przystojny.
-To mi pochlebiasz i przede wszystkim przeceniasz.
-Nie,Harry. Wcale nie .To wszystko prawda i żeby nie było ty całujesz nieziemsko.
-Kochana jesteś.
-A i tak dla pewności to ja nie kocham Cie bo jesteś Wybrańcem ,ani bo jesteś sławny.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
-Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie.?
-Jak mógłbym zapomnieć.?Wysiadłaś z samochodu,pobiegłaś na plac,a ja za Tobą.Przewróciłaś się ,a ja Ci pomogłem.Zaprosiłaś mnie później do domu i często się spotykaliśmy.Chodziliśmy razem do pierwszej klasy,ale później Ciebie przenieśli.
-Wow.Tak szczerze to chodziło mi o nasze spotkanie w pociągu,ale jak pamiętasz fakty z przed prawie 8 lat to jak miałbyś zapomnieć o czymś takim.?
-To też pamiętam,ale może opowiem Ci jutro bo śpiąca jesteś.
-Wcale nie.
-Tak i nie kłóć się ze mną.Musisz się wyspać,bo jutro trzeba wstać wcześnie.
-Ale ja nie jadę do Malfoy'ów.
-Jedziesz ze mną do Syriusz ,nie pamiętasz.?
-Myślałam,że żartujesz.
-Jedziesz ze mną i koniec tematu.Śpij.
-A będziesz tu.?
-Gdzie mam niby iść.?
-Nie wiem.Pocałujesz mnie jeszcze na dobranoc.?
-Pewnie.
Para zatopiła się w namiętnym pocałunku i odpłynęli w krainę Morfeusza.Nazajutrz Harry obudził się 8:30.Mając tak cudowną dziewczynę obok siebie nie potrafił wstać z łóżka.Wpatrywał się w swoją ukochaną i nie potrafił uwierzyć,że jedzie na święta akurat z nim do Syriusza ,a nie do tych Malfoy'ów.Nadal był wściekły na Draco za to co zrobił Hermionie poprzedniego wieczoru.Ona była taka śliczna i słodka jak spała ,że nie miał serca jej budzić,ale dochodziła  9 więc musiał to zrobić.
-Mionuś,kochanie,jest już dziewiąta i powinnaś wstać.

Rozdział 9 :NIGDY!


Rozmowa trwała już pół godziny .
-NIE !-krzyknęła Hermiona,gdy Lucjusz Malfoy oznajmił,że przyjedzie do Malfoy Minor na święta.-Ja święta spędzę z osobami,które kocham .
-Tak i będzie to Twój ojciec-oznajmił blond włosy mężczyzna .
-Mój ojciec nie żyje!-Hermiona wtuliła się w Harry'ego ,a chłopak przytulił mocno i przygładził jej brązowe loki.-A święta i tak spędzę z Harry'm czy to się komuś podoba czy nie . !
-A jeśli my się na to nie zgodzimy .?
-Co mnie to interesuje.?Wy nie jesteście dla mnie rodziną.
-Może Potter jest.?
-Jest.!
-Przyjedziesz na te święta tak czy siak,a jak będziesz się stawiać to zapomnisz o Hogwarcie.
-Do 17 roku życia muszę uczęszczać do szkoły,a jak mnie stąd wypiszecie przysięgam pójdę do szkoły dla mugoli.
-Jeśli przyjedziesz na święta to tutaj wrócisz.
-No dobra,ale zaraz po bożym narodzeniu jadę do Harry'ego .
-Zgoda. I teraz kwestia Twojego nazwiska.
-Jak to mojego nazwiska.?Ja się nazywam Granger i nic tego nie zmieni.Nawet jeśli żadne z nich nie byłoby ze mną spokrewnione.
-Będziesz nazywać się Riddle i koniec kropka.
-Śnicie !
Hermiona z płaczem wybiegła z gabinetu dyrektora,a zaraz za nią Harry.Złapał ją w talii i przytulił.
-Nie płacz,kochanie -wyszeptał i otarł jej łzy.
-Harry,ale oni chcą mnie zmienić,a ja nie chcę .Zrozum oni mogą mnie już do Hogwartu nie puścić.
-Jak cię nie puszczą to pozabijam każdego po kolei ,ale i tak tutaj wrócisz.
-A nie mogę przyjechać do Ciebie i Syriusza.?
-Wiesz,że oni oskarżą go o porwanie i zamkną w Askabanie. Ledwo się wygrzebał z poprzedniej sprawy.Chce z Tobą spędzić całe życie i te święta też,ale jak oni stawiają takie warunki to pocierpię przez ten czas ,a później będę Cie tulił dzień i noc.
-Jesteś kochany i dziękuję Ci za to . W sumie to też przepraszam.
-Za co .?
-Za to że musisz przeze mnie cierpieć.
-Nie cierpię przez ciebie tylko dla miłości ,a ona nie wybiera.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie wrócimy tam.?
-A musimy.?
-No nie .
-To teraz idziemy do Hogsmead .
-No dobrze to chodź się ubrać.
Harry i Hermiona poszli się ubrać i udali się do Hogsmead. Kupili tam prezenty i weszli do Trzech Mioteł na kremowe piwo. Harry kazał Hermionie poczekać na niego kilka minut ,a sam wyszedł gdzieś i wrócił po 5 minutach z mało paczuszką.Podsunął ją Hermionie i kazał otworzyć.Hermiona była zaskoczona zawartością pakunku.W środku był przepiękny naszyjnik z serduszkiem , na którym wygrawerowane było jej imię.Serduszko otwierało się.Jeszcze większego szoku doznała gdy je otworzyła. Bało to zdjęcie jej i Harry'ego.W dodatku to , które uwielbiała.  Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.Podziękowała Harry'emu i wręczyła mu prezent dla niego.Był to sprzęt do polerowania błyskawicy.Harry również podziękował i wrócili do zamku.Spakowali swoje rzeczy bo jutro o 10 mieli pociąg do Londynu. Spotkali się jeszcze w Pokoju Wspólnym ,porozmawiali i pożegnali czułym pocałunkiem o 22:30.
Harry leżał w łóżku nie potrafiąc zasnąć.Rozmyślał o Hermionie i i to ,że nie chce jej puszczać do Malfoy'ów.Może zostanę z nią w Hogwarcie.? Nie i tak ją zabiorą.Pojedzie i musi do mnie wpaść 26.Nie ma bata.- pomyślał.Odwrócił się na bok i poczuł jak ktoś ładuje się mu do łóżka.Odwrócił się gwałtownie i nad sobą zobaczył  Hermione.Trochę się przestraszył ,bo wyglądała na zapłakaną.

Rozdział 8: Dlaczego . ?


-Panno Granger,mam dla pani smutną wiadomość-oświadczył dyrektor.Hermiona ze strachu przytuliła się do Harry'ego.-Otóż pani rodzice, znaczy Jean i jej mąż nie żyją.
-Jej mąż to mój ojciec , profesorze - oburzyła się dziewczyna.
-Nie o to teraz chodzi.Więc po ich śmierci zostałaś sierotą i jedyną osobą,która mogłaby starać się o opiekę nad Tobą jest Twoja babcia,ale iż ona jest chora nie przyznają jej praw,tak więc oficjalnie Twoim prawnym opiekunem staje się Tom Riddle.Tak się złożyło,że tuż przed Twoimi narodzinami podpisał z Twoją matką papier,w którym zawarli umowę że jeśli któreś z nich umrze drugi przejmie nad tobą opiekę Voldemort podał warunek,że to Malfoy'owie będą się Tobą opiekować po śmieci twojej mamy.
-Nie !Pan kłamie.
-Hermionka , uspokój się - rzekł Harry ocierając łzy Hermiony,które ciekły jej strumieniem . Przytulił ją mocną do siebie i wyszeptał-Będzie dobrze. Nie pozwolę,żeby oni Cie zabrali.
-Harry,ty nie możesz nic zrobić-oznajmił Dumbledore.
-Ja,nie,ale za to pan może dużo.Jest pan jej ojcem chrzestnym i dobrze o tym wiem.Mama Hermiony prosiła mnie żebym jej o tym powiedział w razie jej śmierci ,a pana mam prosić,żeby pan tylko postarał się o prawa do opieki nad Hermioną.Nie chodzi jej o to,żeby pan się nią zajął,tylko o to,żeby nie pozwolił na to ,żeby oni się nią zajęli.Hermiona zamieszka ze mną tylko potrzebujemy do tego pana praw do niej.To było ostatnie życzenie mamy Hermiony,żeby tylko się nie zmieniła jak jej biologiczny ojciec.Ma zostać sobą.
-Skąd to wiesz.?-zdziwił się Dumbledore.
-Napisała do mnie list tuż przed śmiercią.Hermiona,ona nie chciała Cie okłamywać,chciała żebyś była bezpieczna i szczęśliwa.
-Wiem i rozumiem to .
-Do póki nie dostane praw do Ciebie będziesz musiała nosić jego nazwisko i zostaniesz poddana przydziałowi.Jak wszystko się unormuje będziesz już tą samom dziewczyną co kilka minut temu.
-Mogę jeszcze tę noc spędzić w pokoju Gryffindoru.?
-Do poniedziałku jesteś ciągle panną Granger z Gryffindoru.
-Możemy już iść .?
-Tak.Harry czy mógłbyś zostać na pięć minut .?
-Yhy...Poczekaj na mnie.
Hermiona wyszła i osunęła się po ścianie o którą się oparła.Schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać nad swoim losem.Dlaczego właśnie ja.?Co ja takiego zrobiłam .?Ja nie chce do nich .Jeszcze ten gamoń-Draco ,ja się chyba powieszę.
W gabinecie dyrektor przechadzał się w te i we e te po pomieszczeniu.
-Harry,musisz się teraz zająć Hermioną,żeby nie czuła się samotna.Bez względu na to co ją czeka.
-Wiem .Zajmę się nią jak tylko będę potrafił.A czy ona będzie musiała wyjechać na te święta do Malfoy'ów.?
-To okaże się jutro.Nie zależy to także od nas tylko o Lucjusz i Narcyzy.Spotkamy się jutro z nimi i chcę abyś ty też był przy tej rozmowie,jak i przy Hermionie,dobrze.?
-Tak.
-Idź już .Dobranoc.
-Dobranoc.
Harry wyszedł i przykucnął na przeciwko Hermiony .Otarł jej łzy i przytulił najmocniej jak tylko mógł.Ta podniosła głowę i spojrzała prosto w zielone tęczówki Pottera.Uśmiechnęła się smutno na myśl ,że w tak trudnej dla niej sytuacji ma koło siebie tego cudownego chłopaka.Myśl o tym,że mogłaby stracić jeszcze jego nie wchodziła w grę. Bała się o niego jak o nic w świecie.
-Nie zostawisz mnie teraz,prawda.?-zapytała  nie pewnie.
-Żartujesz.?Nigdy.!Obiecuję Ci to .
-Dziękuję Ci za wszystko.
-Nie masz za co .Jutro będą tu Malfoy'owie i musimy przy tym być.
-Ty też.?
-Też .
-To teraz się czuję bezpieczna.
-Moje kochanie.
-Chodź do Pokoju Wspólnego .Muszę się w końcu przebrać.
Harry i Hermiona wstali i udali się do swoich dormitoriów ,a później spotkali się w pustym pokoju Wspólnym.Potter usiadł na kanapie,a jego dziewczyna położyła się na obok niego kładąc głowę na jego kolanach.Harry pochylił się nad Hermioną i zanurzyli się w namiętnym pocałunku.Trwał on dość długo.Rozmawiali jeszcze długo ,aż Hermiona nie zasnęła na kolanach Harry'ego.Chłopak zaniósł ją do dormitorium dziewcząt nie unikając krótkiego kazania Parvati i Lavender,po czym udał się do swojego łóżka.Zasnął szybko.Rano obudziło go pukanie w szybę .Za oknem stała sówka z listem przyczepionym do nóżki. Harry podszedł do niej i odwiązał list.Sówkę posadził na biurko dał jej wody i krakersa i zaczął czytać list,którego treść brzmiała:
  Drogi Harry!
  Przyjdź do mnie z Hermioną o  11:00.Chodzi o tę sprawę, o której rozmawialiśmy wczoraj.
Dziękuję,profesor Dumbledore.
Harry ubrał się pośpiesznie i zszedł do Pokoju Wspólnego gdzie zastał Lavender.Podszedł do niej i poprosił żeby zawołała Hermione,a ta z ochotą wykonała prośbę.Hermiona ubrała się,zrobiła porządek z  włosami i zeszła na dół.Tam przywitał ją Harry gorącym pocałunkiem.Po kilku minutach zeszli na śniadanie  Nałożyli sobie owsianki,zjedli i udali się do dyrektora.Stanęli tuż przed drzwiami do jego gabinetu.Hermiona zawahała się i z trudem przełknęła ślinę.Z odsieczą przybył jej Potter,który złapał jej rękę i przytulił .
-Co będzie dalej,Harry.?-zapytała smucąc się jeszcze bardziej.
-Co ma być.?Będziemy żyć tak jakby nic się nie stało.Zamieszkasz ze mną i będziemy szczęśliwi.Może być,księżniczko.?
-Mówisz poważnie.?
-No,tak.
-A nie  chcesz mnie zostawić,bo mój biologiczny ojciec chce Cię zabić.?
-Nie,tylko że ja będę musiał w końcu zabić jego.
-Mam nadzieje,że razem z nim zabijesz wszystkich śmierciożerców .
-Jesteś taka słodka,wiesz.?
-Chyba tylko ty tak uważasz.
-Wcale nie. Idziemy .?
-Ale masz mnie trzymać za rękę.
-Mogę Cie trzymać nawet w objęciach.
-Jak zajdzie taka potrzeba to na pewno skorzystam.
Harry uśmiechnął się,zapukał do drzwi i wraz z dziewczyną wszedł do środka tak jak go prosiła, trzymając jej rękę.Przywitali się i usiedli na fotelach.

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 7 : Bal Bożonarodzeniowy .


-Czemu nie .
-To,tego,pójdziesz ze mną na bal.?
-Tak.
-Dziękuję.
-Nie masz za co .
-Mam.Idę na bal z najładniejszą i najmądrzejszą dziewczyną na świecie.
-Chyba raczej nie .
-To idziesz ze mną czy nie.
-No idę,ale nie jestem ani ładna ani mądra.
-Jak dla mnie to jesteś .
Harry znów pocałował Hermione i kolejny raz inaczej .Trochę to dziwiło dziewczynę że Harry nigdy wcześniej nie miał dziewczyny,ani nawet się nie całował.Udali się do swoich dormitoriów i przygotowali na bal.Po godzinie Hermiona zeszła przyszykowana do Pokoju Wspólnego gdzie czekał na nią Potter  ubrany w szatę wyjściową.Co chwila zerkał w stronę dormitorium Hermiony nie mogąc doczekać się ukochanej . W momencie gdy Hermiona wchodziła Harry popatrzył w jej stronę .Oniemiał z zachwytu patrząc na jej strój.Biała sukienka z dodatkami niebieskich falbanek dodawała jej wdzięku.Sukienka była do połowy ud i nie miała ramiączek co podkreślała kształty właścicielki.Harry ruszył  w  jej stronę i kiedy był już koło schodów dziewczyna podała mu rękę,którą pocałował i gdy Hermiona zeszła do przedostatniego schodka złapał ją w talii i obkręcił dwa razy.
-Wyglądasz cudnie-wyszeptał odstawiając ją na ziemie,a Granger zarumieniła się .
-Dziękuję .Ty również niczego sobie. Możemy iść .?
-Może lepiej nie.?Oglądać się za Tobą będą i co .?
-A ty zazdrosny jesteś.?
-Ty byś nie była gdybyś była na moim miejscu.?
-Nie.
-Ja jednak jestem .
-Chodź już.Dam Ci buziaka jak pójdziesz.
-A mogłabyś dwa.?
-Idź!
-No dobra,ale tego buziaka to i tak masz mi dać.
-Już dobra,dobra.
Hermiona pocałowała Harry'ego a ten przykleił się do niej i nie chciał puścić .Po dwudziestu minutach byli już w Sali Wyjściowej i tańczyli pierwszy taniec jako przedstawiciele gryfonów. Później tańczyli aż Hermiona się nie zmęczyła .Harry zaciągnął ją na space po błoniach.
-Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie-wyznał Potter i pocałował Hermione.
-Ja tak samo.
-Potter,Riddle.Dyrektor was wzywa-krzyknął Weasley.
-Petryfilus Totalus-zdenerwowała się Hermiona i rzuciła zaklęcie w stronę Rona.-Mówię niewyraźnie.?Nazywam się Granger nie Riddle,palancie.
-Dobra,nie wkurzaj się.
Hermiona i Harry udali się do dyrektora.Przywitali się i usiedli na wskazanych przez niego miejscach.
  ************
Ukazał się siódmy rozdział.Mam nadzieję,że się podobał .

Obserwatorzy