poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 7 (30)

Ból głowy. Okropny ból głowy to jedyne co czuły wszystkie dziewczyny w domu przyszłych państwa Potter. Zaraz po przebudzeniu usłyszały wstrętne śmiechy męskiej części domu. Hermiona, kiedy się obudziła ujrzała Harry'ego z wielkim uśmiechem, siedzącego na skraju łóżka. Próbowała sobie przypomnieć cokolwiek z poprzedniej nocy, ale nic jej wróciło, oprócz bólu w skroni. Potter pokręcił głową z politowaniem i uśmiechnął się perfidnie.
-No, no, no-zacmokał.-Myślałem, że to ja  nie będę w stanie wrócić do domu o własnych silach, ale chyba nie doceniłem Twoich zdolności, kochanie-zaśmiał się, a gdy zobaczył mordercze spojrzenie Hermiony pocałował ją w usta.
-To nie jest śmieszne. One mnie upiły. A ty nie powinieneś widzieć mnie przed ślubem.
-To tylko jakieś głupie przesądy. Nie powinniśmy spać w jednym łóżku w noc przed ślubem, bo rano coś się stania, a oprócz Twojego stanu nic nie jest źle.
-Jest źle-oznajmił Draco, który wbiegł do ich sypialni.
-Co znowu?-zapytał Harry załamując ręce.
-Luna zamknęła się w łazience na parterze, Julia na piętrze, a reszta czeka w kolejce.
-Przestań straszyć.
-Potrzebne są eliksiry na kaca, a w kuchni ich nie ma.
-Ja je dałam do łazienki-stwierdziła Hermiona.
-To zadanie specjalne będzie Twoje-stwierdził Malfoy i wyszedł. Szatynka zarzuciła na siebie szlafrok i zeszła do łazienki, która była już wolna. Wyjęła z szafki pięć fiolek i zanim wyszła wypiła jedną z nich. Resztę rozdała dziewczynom siedzącym w kuchni. Po śniadaniu wszystkie zamknęły się w sypialni Hermiony, żeby zacząć ją przygotowywać. Począwszy od makijażu, a skończywszy na butach. Dwie godziny później Hermiona miała już serdecznie dość. Przed dwunastą wszyscy zaczęli już wychodzić i w domu została tylko para młoda wraz ze świadkami. Luna, na prośbę Hermiony poszła sprawdzić co  z chłopakami. Wchodząc do pokoju, który zajmowali parsknęła śmiechem.
-I z czego się śmiejesz?-warknął Draco, próbując zawiązać krawat.
-Jak wy możecie nie umieć wiązać krawatu?
-I to jest takie śmieszne? Daruj sobie.
-Daj to-Luna wzięła krawat od Malfoy i szybko zawiązała mu go na szyi. To samo zrobiła Harry'emu. Blondyn miał na sobie jasny, kremowy garnitur, a czarnowłosy szary. Luna wróciła do Hermiony i przebrała się w miętową sukienkę i kremowe buty. Szatynka i blondynka założyły na siebie płaszcze i razem wyszły z domu. Malfoy i Potter mieli czekać już w kościele.
Wszyscy goście czekali już w ławkach kościoła. Harry stał tuż przy ołtarzu razem z Draconem. Poklepał go po ramieniu i w tym momencie weszła  Hermiona ubrana w białą sukienkę do połozy uda i białe szpilki. W ręku trzymała bukiem różowych kwiatków, które razem wybierali. Stanęła na przeciwko niego i uśmiechnęła się. Odwzajemnił jej uśmiech, ale dalej się bał. Ksiądz podszedł do nich, zaczynając ceremonie.
-Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie obecną tutaj Hermionę Jean Malfoy za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz jej aż do śmierci?-zapytał.
-Tak-odpowiedział pewnie czarnowłosy.
-Czy ty, Hermiono Jean Malfoy bierzesz sobie obecnego tutaj Harry'ego Jamesa Pottera za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmieci?
-Tak-oznajmiła stanowczo.
-Na mocy nadanej mi przez Boga, ogłaszam Was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą-Harry'emu dwa razy nie trzeba było powtarzać. Od razu wziął żonę w ramiona i namiętnie pocałował. Draco podał im obrączki, które po chwili znalazły się na odpowiednich palcach. Wszyscy zaczęli klaskać.

(Pięć godzin później) 

-Kocham Cię-szepnął Harry tańcząc z Hermioną kolejny wolny taniec. 
-Ja Ciebie też. 
-Nie wyobrażam sobie, żeby na Twoim miejscu był ktoś inny.
-Ja tak samo. Usiądźmy już, dobrze?-zapytała, a kiedy skinął głową, usiedli na swoich miejscach. Przed oczami mignęła im blond czupryna Dracona, który właśnie wychodził gdzieś z Luna.-Komuś się znudziło-zaśmiała się Hermiona. 
-Długo nie wytrzymał. Dopiero co się rozwiódł, a już zaczyna z kolejną. On chyba nigdy nie spoważnieje. 
-Raczej nie-szatynka wtuliła się w męża, który objął ją opiekuńczo. Wiedziała, może zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa i za go kochała. Po kilku minutach muzyka przestała grać. Harry spojrzał na orkiestrę, ale oni patrzyli tylko tępo w drzwi. Odwrócił tam wzrok i napotkał spojrzenie Bellatrix Lestrange. Stała w towarzystwie Averego, Dołohowa i Traversa. Tego ostatniego Harry znał doskonale. Pracował w Ministerstwie w Departamencie Tajemnic. Potterowi ciągle wydawało się, że coś knuje i teraz już wiedział co.
-Kochanie, teleportuj się do domu i czekaj tam na mnie. Zabezpiecz wszystkie drzwi, dobrze?-poprosił Hermionę, która wydawała się nie rozumieć jego słów.
-Co? O co Ci chodzi?
-Zrób o co Cię proszę, a potem Ci wyjaśnię. Moja mama będzie zaraz po Tobie. Zwolnij opiekunkę i każ jej jak najszybciej wrócić do siebie, jasne?
-Ale...
-Nie dyskutuj, tylko zrób o co Cie proszę-pocałował ją w usta, a kiedy skinął głową teleportowała się, zaraz po niej zrobiła to samo matka Harry'ego.

○○○

Hermiona: 

Luna:

Harry:

Draco:

Jest nowy rozdział. Mówiłam, a raczej pisałam, że jest on dla mnie ważny. Jednak jest krótki. Nie jestem zbyt dobra w opisywaniu wesel czy ślubów, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Na następny rozdział, będziecie musieli poczekać do 12.10, bo wyjeżdżam na wycieczkę tygodniową i nie wiem, czy będę miała dostęp do internetu.  
Ale moja przyjaciółka obiecała, że postara się przepisać na wersję mobilną moją kolejną miniaturkę, to ją od razu też opublikuje. 

Pozdrawiam,
Alex_x.

1 komentarz:

  1. Super:-) I już Draco po rozwodzie z Luną wychodzi :-) Mam nadzieję , że mu się ułoży :-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy