piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2 (25)

   Obudził go płacz dziecka. Podniósł głowę i ujrzał Hermionę śpiącą na jego torsie. Delikatnie przeniósł jej głowę na poduszki. Sam ubrał się szybko i przeszedł do pokoju swojego syna. Chłopiec smacznie spał i nie było widać, żeby płakał. Zamrugał kilka razy i wrócił do sypialni. Gdy tylko zamknął drzwi, przed łóżkiem ujrzał Davida bawiącego się klockami. Złapał się za głowę i potrząsnął nią. Chłopiec zniknął, jednak w Harry'm nadal zostało to dziwne uczucie. Położył się do łóżka i przytulił do narzeczonej, usilnie próbując zasnąć, ale w ogóle mu to nie wychodziło. Cały czas wiercił się na łóżku. Po kilku minutach Hermiona obudziła się i spojrzała na chłopaka, który aktualnie leżał twarzą do niej.
-Co się stało, kochanie?-zapytał z troską.
-Wiercisz się jak jakaś księżniczka na ziarnku grochu.
-Przepraszam, miałem zły sen.
-I dlatego postanowiłeś zrobić sobie wycieczkę po domu?
-Nic się przed tobą nie ukryje?
-Jak widzisz. To o co chodzi?
-Obudziłem się bo usłyszałem płacz dziecka i pomyślałem, że mały się obudził.
-Gdyby mały zaczął płakać, też bym się obudziła. Harry, może powinieneś pogadać z rodzicami, oni na pewno będą wiedzieć o może chodzić.
-Ja nie wiem co się ze mną dzieje.
-Kochanie, to nic strasznego, że masz czasem koszmary. Ja je też miewam.
-Ja ich nie mam czasem, tylko codziennie.
-Ale jakoś wcześniej nie miałem problemu, żeby z powrotem zasnąć.
-Jak to wcześniej?! Mogłeś mi chociaż powiedzieć.
-Miona, ja nie chciałem Cię martwić.
-Och... i najlepiej było mi powiedzieć o tym, że nie potrafisz spać, kiedy ja sama się zorientuję, tak?
-Nie. Czy my musimy się codziennie o coś pokłócić?
-To po co mnie denerwujesz?
-Ja? Ciebie? Żartujesz sobie ze mnie?
-Ja? Z Ciebie? Wolne żarty.
-Ale ty jesteś nieznośna.
-Odezwał się ten najbardziej znośny.
-Oj, zamknij się-zanim zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć, przycisnął swoje usta do jej i pocałował. Przytulił się do niej, a ona pocałowała go w policzek i oboje zasnęli.
Nazajutrz Hermiona obudziła się, kiedy usłyszała płacz dziecka. Wstała z łóżka i szybko przeszła do pokoju synka. Chłopiec już nie spał i teraz patrzył na młodą kobietę swoimi czekoladowymi oczkami, w których było widać ślady po łzach. Chwyciła dziecko na ręce i uśmiechnęła się do niego. Zeszła na dól do kuchni i posadziwszy Davida na krzesełku dla dzieci wzięła się za robienie śniadania. 
W tym samym czasie Harry wstał właśnie z łóżka i zamierzał zejść na dół, kiedy rozbolała go głowa. Nie zważając na ból zszedł do kuchni, gdzie Hermiona czytała właśnie gazetę, a David pił jakiś napój z butelki. Podszedł do narzeczonej i pocałował ją w policzek, a potem to samo zrobił z synem. Usiadł przy stole i spojrzał ponownie na Granger. 
-Jak się czujesz?-zapytała.
-Dobrze-odpowiedział, ale jak na złość poczuł jakby  ktoś uderzył go młotkiem w głowę i lekko skrzywił się z bólu. Hermiona wywróciła oczami i pokręciła głową z politowaniem. 
-Właśnie widzę.
-Tylko trochę boli mnie głowa.  
-Tylko?
-Dobra, czuję się jak ty, kiedy byłaś w ósmym miesiącu ciąży. 
-Z kim mnie zdradzasz?-na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, jednak Potter nie podzielał jej poczucia humoru.  
-Tak Cię to śmieszy?
-Kotek, ale naprawdę nie musiałeś dorzucać do swojego stanu zdrowia mojej ciąży. Weź eliksir przeciwbólowy i połóż się.
-Muszę być dzisiaj u Ministra. A potem jeszcze mam sprawę z Draconem do załatwienia. 
-Patrz, a jeszcze parę tak temu powiedziałabym, że boję się, że zdradzisz mnie z jakąś laską, a teraz boję się, że Draco Malfoy zastąpi moje miejsce.
-Widzę, że poczucie humoru Cię nie opuszcza, co?
-Jest na swoim miejscu. Weź ten eliksir-dodała widząc kolejny grymas bólu na twarzy czarnowłosego.
-Nie pomoże. 
-Skąd to wiesz?
-Bo to nie pierwszy raz. Jak byłaś w szpitalu, ja to miałem prawie cały czas. Widziałem Ciebie w drzwiach, ale tak na prawdę to było tylko złudzenie.
-Harry, to jest nieracjonalne. 
-Ale ja nie wiem co to znaczy.
-Porozmawiaj z rodzicami. Już Ci wczoraj mówiłam.
-Kotku, ja nie mam teraz na to czasu. Muszę załatwić te sprawy z ministrem i jeszcze nasz ślub.
-Jak tak dalej pójdzie, to ślub będzie, ale chyba w kostnicy, albo na cmentarzu.
-Kicia, będzie dobrze. Przecież nie umieram.
-Zawsze tak mówisz, wiesz?
-Ja tylko nie chcę, żebyś się denerwowała. Wezmę sobie jutro wolne i pogadam z mamą, okey?
-Twoi rodzice przychodzą dzisiaj na kolację razem z Syriuszem.
-Nie jutro?-Hermiona pokręciła tylko głową. Żadne z nich nie odzywało się przez cały czas. Koło 9 Harry zaczął zbierać się do pracy i kiedy wychodził pożegnał się z narzeczoną i synkiem, po czym teleportował się do ministerstwa. Granger w tym czasie umówiła się z Luną na zakupy. Zanim wyszła posprzątała w sypialni. Chowając papiery Harry'ego do jego szuflady natknęła się na jego wyniki badań. Zastanawiała się przez chwilę, czy ma je przeczytać, ale jej ciekawość zwyciężyła i spojrzała na nie. Przejrzała je szybko i przerażona schowała na miejsce. Teleportowała się z Davidem do Dziurawego kotła, gdzie czekała na nią Lovegood. Przywitała się z nią i razem wyszły na Pokątną. Luna była matką chrzestną młodego Pottera i za każdym razem kiedy się z nim widziała rozpieszczała go. Weszły do jednego ze sklepów i zaczęły przeglądać pułki.
(Perspektywa Harry'ego)
    Gdy tylko teleportowałem się do ministerstwa od progu mojego gabinetu zostałem zasypany stosem nowych spraw. Minister czekał już na mnie w swoim gabinecie, a ja miałem mnóstwo papierkowej roboty. Czasem już nawet żałuję, że zgodziłem się przyjąć posadę szefa aurorów. Głowa bolała mnie coraz bardziej. Chociaż obiecałem Hermionie, że wezmę ten eliksir i tak go nie wziąłem. Po jaką cholerę mam brać coś co i tak nie pomaga? Plusem mojej pracy była sekretarka. W sumie i tak nie była mi potrzebna, bo wszyscy walili do razu do mnie. Już zanim zdążyłem usiąść, do gabinetu wszedł Kingsley Shacklebolt, nowy Minister Magii. Cóż za zaszczyt. Przypomniał mi o konferencji prasowej za dziesięć minut i już go nie było. Pozbierałem swoje najważniejsze papiery i wyszedłem. Na każdej takiej konferencji niby udaje, że coś notuję, a tak na prawdę przeglądam papiery z biura. Podczas konferencji nawet ściana wydaje się być intrygująca. Wszedłem do windy, która miała zawieść mnie do sali konferencyjnej. Jakoś po ostatnim spotkaniu z dementorem patrolującym schody, unikałem tego miejsca.  Kiedy w końcu znalazłem się  w sali zająłem swoje  miejsce. Znowu Skeeter. Ta baba nigdy nie odpuści. Niby taka wielka czarownica, a nawet nie zarejestrowała się jako animag. Zwolennik ministerstwa, normalnie.
Po godzinie miałem już serdecznie dość. Zniosę pytania o te otwarte sprawy. Ale jak można pytać o sprawę, która nie jest nawet w ministerstwie?
-Panie Potter, można?-usłyszałem głos Skeeter.
-Naturalnie-odpowiedziałem, chociaż miałem ochotę ją olać.
-Czy to prawda, że pana narzeczona ma romans z Draconem Malfoy'em?
-Przepraszam? Nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek z dzisiejszą konferencją.
-Proszę odpowiedzieć.
-Nie mam tak dobrych informacji jak pani.-Chciało mi się śmiać, ale nie wypadało. Nie przy ministrze. Hermiona i Draco. Błagam. Jeszcze mnie w Azkabanie zamkną za zamordowanie ludzi śmiechem. Merlinie.
-Mam jeszcze jedno pytanie.
-Słucham z uwagą.
-Czy syn pana narzeczonej jest dzieckiem pana Malfoy'a?-po jej pytaniu zakrztusiłem się wodą, którą właśnie piłem. Skąd ta baba bierze takie pytania?-Nie odpowie pan?
-Oczywiście, że odpowiem na to, jakże bezsensowne pytanie. Co do tego czy David jest moim synem, nie mam żadnych wątpliwości. Draco jest jedynie jego ojcem chrzestnym.
-Nie martwi pana jego przywiązanie do dziecka?
-Nie szczególnie. Sam jestem przywiązany do mojego chrześniaka, więc nie rozumiem skąd to pytanie.
-Dobrze pan rozumie.
-Nie bardzo.
-Skończmy już tę dyskusję-wtrącił się Kingsley. Chwała Merlinowi, że to zrobił, bo bym chyba zabił tę kobietę. -Jeśli to wszystkie pytania, dotyczące pracy biura aurorów, kończymy.
Zebrałem swoje rzeczy i jak najprędzej opuściłem salę konferencyjną. Szybko udałem się do swojego biura. Uporałem się ze wszystkimi papierami i chciałem wyjść, kiedy pojawił się minister.
-O co chodzi, panie ministrze?
-Nie musisz tak oficjalnie, Harry.
-Faktycznie.
-Mam do Ciebie ważną sprawę.
-Słucham.
-Potrzebujemy kogoś do Departamentu Przestrzegania Prawa, jako szefa. Pomyślałem o Hermionie, bo słyszałem, że zwolnili ją z Munga.
-Musiałbyś z nią pogadać, bo nie ode mnie zależy, czy ona chcę dalej pracować.
-Mógłbyś poprosić ją, żeby przyszła do mnie. Jeśli oczywiście jest zainteresowana, a jeśli nie, to znajdę kogoś innego.
-Oczywiście.
-Mam jeszcze do Ciebie prośbę. Za trzy miesiące odchodzę z ministerstwa i chciałbym, żebyś zajął moje miejsce.
-Ja mam być ministrem?
-Doskonale się do tego nadajesz.
-Ja się wcale do tego nie nadaję. Mogę wiedzieć dlaczego odchodzisz?
-Problemy ze zdrowiem. Ale, Harry, pomyśl o rodzinie. Jako minister nie będziesz musiał siedzieć tu tak długo, tak jak teraz.
-Dasz mi się zastanowić.
-Daj mi znać jak najszybciej.
-Jasne. Mogę wziąć jutro wolne?
-Ty tu jesteś szefem.
-Dzięki-Kingsley wyszedł, zostawiając mnie z tym wszystkim samego. Ja mam być ministrem? Ja się na tym wcale nie znam.
Wyszedłem z biura punkt 17 i teleportowałem się do domu, wcześniej ogłosiwszy pracownikom, że mnie jutro nie będzie. Głowa dalej mnie bolała, a wszystkie sprawy z dzisiejszego dnia wydawały się rozsadzać mi mózg. Przez to zamiast do domu, trafiłem do domu Syriusza. Pogadałem z nim trochę i pieszo udałem się do domu. Hermiona siedziała z Pansy na kanapie i plotkowały. Jak to kobiety. Mój maluszek siedział na fotelu i bawił się książeczkami. Od zawsze wiedziałem, że szybko zacznie interesować się książkami, jak jego mama. Usiadłem na oparciu fotela, w którym siedział David i wziąłem go na ręce. Hermiona i Pansy nawet mnie nie zauważyły. Normalnie jakbym miał na sobie Pelerynę-Niewidkę. Albo przez ten ból głowy, stałem się niewidzialny? Nie, no. W tedy to nawet mój rodzony syn, by mnie nie zobaczył. Obudziły się dopiero, kiedy jęknąłem, jak David mnie ugryzł. O mało nie dostały zawału.
-Co ty tu robisz?-zapytała Pansy.
-Ja? Do tej pory myślałem, że mieszkam. Ale Twoje pytanie każe mi się nad tym zastanowić.
-Miałeś być później-zauważyła Hermiona.
-Miałem, ale jestem normalnie.
-Boli Cię jeszcze głowa.
-Nie.-Kłamstwo ostatnio łatwo mi przychodziło. Sam się dziwię.-Gadałem dzisiaj z Kingsley'em. Ma dla Ciebie świetną propozycję.
-Dla mnie?
-Chce żebyś została szefową departamentu przestrzegania prawa.
-Czemu ja?
-Bo ja wiem? Jeśli chcesz, to prosił, żebyś przyszła do niego, któregoś dnia. Nie będę wam przeszkadzał i tak mam trochę papierków.
-A uśpiłbyś Davida?
-Czego się nie robi dla pięknych kobiet.
-Kocham Cię.
-No przecież wiem-odparłem, po czym razem z synem wszedłem na piętro do mojej sypialni. Nie miałem zamiaru niczego robić, tylko trochę poleżeć. Uśpiłem Davida i sam siebie przy okazji. Kołysanki nie są dla mnie.

<<<>>>

Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodobał, bo trochę mi zajęło, jego napisanie. Muszę przyznać, że pisanie w pierwszej osobie idzie mi dużo prościej nić w trzeciej. 
Co do kolejnego rozdziału. Jeśli pod tym  rozdziałem będą trzy komentarze, dodam go jeszcze w wakacje, a jeśli nie to dokładnie nie wiem, bo szkoła się zaczyna, a ja obiecałam, że będę się lepiej uczyć i w ogóle.
Zapraszam jeszcze do wzięcia udziału w głosowaniu. 

Pozdrawiam,
Ale_x. 
  

4 komentarze:

  1. Pisz dalej, bo dobrze Ci to wychodzi :) Jestem ciekawa co się dzieje z Harry'm i czy te plotki Skeeter to prawda. Życzę Ci dużo weny i powodzenia w nowym roku szkolnym :)
    Pozdrawiam, Karolina :)
    HarmioneZakon-Feniksa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo lubie twój blog mam nadzieje ze nowy rozdzial już niedługo powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. ok... fajna mini....

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy