czwartek, 29 sierpnia 2013

Miniaturka 2.

 Stara/Nowa miłość. 
  Od wojny minął już rok. Harry Potter nadal był uznawany za Wielkiego Wybawcę Świata oraz Wybrańca. Mimo, że mógł przyjąć posadę aurora w Ministerstwie Magii, postanowił wrócić do Hogwartu razem z Ronem i Hermioną.
   Chłopiec, który przeżył dwukrotnie, siedział w jednym z foteli w Pokoju Wspólnym Graffidnoru. Przez cały czas, odkąd wojna dobiegła końca, nie było dnia, w którym nie myślałby o całym tym bagnie, w którym zginęło tak wiele czarodziei. Nie mógł się pogodzić, że przed niego Ci wszyscy ludzie tyle wycierpieli. Pomimo, że wszyscy powtarzali mu, iż nie nikt nie zginął przez niego, a w walce o lepsze jutro, obwiniał się. Miał wyrzuty sumienia, że przez niego Hermiona musiała cierpieć. Zbliżyli się do siebie, sami nie wiedząc kiedy.  Ona nie była dla niego już jak zwykła przyjaciółka. Chciał czegoś więcej i to często kłócił się z Ronem, który pomimo, że miał Lavender dalej ingerował w sprawy sercowe Hermiony. Rudowłosy miał za złe Harry'emu, kiedy ten powiedział, że Hermiona mu się podoba. Twierdził, że jest to tylko kolejna zachcianka słynnego Wybrańca. Harry nie podzielał jego opinii. Czuł, że to głębsze uczucie i nigdy nie chciałby skrzywdzić dziewczyny.
   Gdy wchodził do swojego dormitorium spotkał Hermioną. Zdobył się w końcu na odwagę i zatrzymał ją.
-Hermiona-zaczął, a widząc pytające spojrzenie dziewczyny kontynuował:-z kim idziesz na bal?
-Z nikim-odpowiedziała.
-A nie poszłabyś ze mną może?
-Chętnie.  
-Naprawdę?
-No, tak.
-To będę czekać jutro w Pokoju Wspólnym o 16:50.
-Okey-kiedy oboje trochę odeszli odwrócili się do siebie.
-Dobranoc-powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli się. Po chwili zniknęli za drzwiami swoich dormitoriów. Harry rzucił się na łóżko i sam nie pamiętam, kiedy zasnął. 

***
   Obudził się w znakomitym humorze. Przebrał się i zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Przy stole Gryfonów siedziała już Hermiona. Uśmiechnęła się do niego, gdy usiadł obok niej. Szybko zjadł i udał się do swojego dormitorium.
Punktualnie o 16:50 czekał na Hermioną w Pokoju Wspólnym. Miał na sobie szatę wyjściową. Po kilku sekundach na szczycie schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt pojawiła się Hermiona w pięknej, miętowej sukience. Na nogach miała czarne szpilki z ćwiekami.Harry był w szoku i nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Dziewczyna podeszła do niego.
-Wyglądasz...nieziemsko-stwierdził, a dobranie odpowiednich słów zajęło mu dość sporo czasu.
-Dzięki, ty też niczego sobie. 
-Idziemy?-zapytał podając jej swoje ramie. 
-Jasne-wyszli razem z Pokoju Wspólnego. 
Wielka Sala była pięknie udekorowana. Dumbledore stał na scenie, gdzie czekał już zespół muzyczny. Wszyscy obecni byli zszokowani widokiem Hermiona i Harry'ego, którzy właśnie weszli, a za nimi Draco Malfoy i Luna Lovegood. Po wojnie stosunki pomiędzy Potterem i Malfoy'em znacznie się polepszyły. Nawet Hermiona przekonała się, że Ślizgon nie jest taki zły. Draco stał się dużo lepszy niż Ron, który zmienił się bardzo, co szokowało nawet jego rodziców. Teraz Weasley siedział z Lavender przy jednym ze stolików i mierzył nienawistnym spojrzeniem Harry'ego. Hermiona próbowała kiedyś wypytać go o to, ale odpowiadał, że on nie rozumie przyjaciela i kończył temat. 

***
   Bal trwał dobre pięć godzin. Większość par tańczyła gdzieś na parkiecie, a niektórzy siedzieli przy swoich stolikach. Po raz pierwszy w historii Hogwartu dwa znienawidzone domy, Slytherin i Gryffindor, pogodziły się i to dzięki Draconowi i Harry'emu, którzy cały bal spędzili razem ze swoimi partnerkami w swoim towarzystwie. Kiedy dochodziła 22 Dumbledore kazał Potterowi zabrać głos. Chłopak wzbraniał się przed tym, ale po namowach innych zgodził się. 
-Zupełnie nie wiem co mam powiedzieć-zaczął.-Chce Wam wszystkim podziękować. Pomimo, że wiele osób uważa, że jestem Wybrańcem, ja wcale tak się nie czuję. Dzięki Wam Voldemorta już nie ma i wszyscy żyjemy z wolnym świecie. Dziękuje-po zakończeniu przemówienia zszedł ze sceny i podszedł do swojego stolika, gdzie siedziała już tylko Hermiona.-Gdzie się podział Malfoy i Luna?-zapytał. 
-Wyszli-oznajmiła dziewczyna.-Ja już chyba też pójdę. Jestem trochę zmęczona. 
-W takim razie, chodźmy-oświadczył Potter i razem z Hermioną wyszli. Przez całą drogę do Pokoju Wspólnego pokonali w ciszy. Kiedy Granger chciała odejść, chłopak złapał ją za nadgarstek i przycisnął do najbliższej ściany. Pocałował ją delikatnie, a kiedy oddała pocałunek, pogłębił go. Objął ją w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Nie pamiętali ile tak stali, ani kiedy ich pocałunki przerodziły się w namiętną noc. 

***

   Obudził się, kiedy promienie słońca padły na jego twarz. Obrazy poprzedniej nocy zaczęły uderzać do jego głowy. Przypomniał sobie, co się wydarzyło i kiedy obrócił się w stronę, gdzie powinna leżeć Hermiona, napotkał tylko jakąś karteczkę. Chwycił ją i przeczytał. 
Harry,
to, co wydarzyło się wczoraj nie powinno mieć miejsca.  Nie potrafiłabym spojrzeć Ci dzisiaj w oczy, dlatego poprosiłam Dumbledore'a, żeby pozwolił mi teleportować się z Hogwartu. Nie szukaj mnie i po prostu zapomnij. To i tak nie miało przyszłości. Ułóż sobie życie i nie przypominaj tego. 
Hermiona 
Zgniótł kartkę w kulkę i rzucił gdzieś w kąt. Spojrzał na zegarek, który wskazywał za pięć ósmą. Szybko się ubrał i zszedł na ucztę pożegnalną. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Miał nadzieję, że Hermiona jednak nie odeszła, ale pomylił się. Nie spotkał jej na uczcie, ani w pociągu. Każdy widział, jak bardzo mu źle z tym faktem, że już nigdy może nie spotkać dziewczyny swojego życia. Na peronie nie było nawet jej rodziców. Dowlókł się do domu przy Grimmauld Place bez dalszej chęci do życia. 

***
   Przez cztery lata życie Harry'ego Pottera, obecnie szefa biura aurorów bardzo się zmieniło. Cały czas miał nadzieję, że któregoś dnia spotka Hermionę, jednak co wieczór kładł się spać bez entuzjazmu. W tym roku obchodził swoje 23. urodziny. Od paru tygodni spędzał coraz więcej czasu w domu i zauważył, że jest w nim o wiele za pusto, więc postanowił kupić jakieś mniejsze mieszkanie w centrum Londynu. 
Był początek lipca. Słońce świeciło nie miłosiernie. Harry dopiero co wprowadził się do nowego mieszkania. Jego przełożony, którego w ogóle nie widział na oczy, dorzucał mu sporo papierkowej roboty, za którą nie nadążał. 
Niedzielny poranek. Wracał właśnie z zakupów. Wjeżdżał windą na siódme piętro, gdzie mieszkał. Kiedy drzwi windy otworzyły się, w drzwiach do mieszkania obok jego ujrzał piękną szatynkę. Rozpoznałby ją wszędzie. Na przeciwko niej stał wysoki brunet z ciemną karnacją, a na rękach trzymał trzyletnią dziewczynkę. 
-Grzeczna była?-zapytała kobieta. 
-No, a jak? Za długo przebywa z wujkiem-odpowiedział mężczyzna.
-I tego się obawiam. 
-Hermiona, mogę jutro wziąć wolne?
-Ale jak? Jutro jest konferencja, na której masz się zjawić.
-Nie, ma się zjawić ktoś z szefostwa. 
-Ale ty od tego jesteś!
-Ale ja też mam prawo do wolnego! 
-Dobra, ale pojutrze odpisujesz raport. 
-Stoi-mężczyzna podał szatynce dziecko, a ta pożegnała się z nim i zamknęła drzwi. 
Potter wszedł do swojego mieszkania i postawił zakupy na blacie kuchennym. Zrobił sobie kawę i zajął się papierami. Zanim się z nimi wszystkimi uporał minęła 15. Wyszedł na balkon, żeby rozprostować kości. Na balkonie obok stała mała dziewczynka.
-Julia!-usłyszał głos kobiety, która po chwili wybiegła do dziecka i chwyciła je na ręce.-Chcesz wypaść? Nie wolna wchodzić samemu na balkon, kochanie.
-Ale cemu?-zapytała dziewczynka.
-Bo możesz wypaść i mamusia będzie bardzo płakać. 
-Ale ja nie ce wypaść. 
-Kochanie, ale możesz wypaść nawet tego nie chcąc. Po co tu w ogóle wyszłaś?
-Bo ciałam popaczeć. 
-To mogłaś powiedzieć.
-Cześć-obok kobiety i dziecka pojawił się wysoki blondyn, który pocałował je obydwie w policzek. 
-Hej, gdzie Luna?
-Śpi, bo maluszek daje jej w kość. 
-Mógłbyś być przy żonie. 
-Ale mi się nudzi, no. 
-Tobie non stop się nudzi. Chcesz może kawy, albo herbaty?
-Kawę. 
-Mamo, ja ce jesce pooglądać-jęknęła dziewczynka.
-To wujek Cię weźmie, co?-zapytał blondyn, który po chwili stał już sam z dzieckiem na rękach i pokazywał widoki Londynu.
-A tam?-zaciekawiła się dziewczynka pokazując na London Eye.
-Tam jest London Eye, czyli taka duża karuzela... Cześć, Potter-odezwał się do Harry'ego, który stał nadal w drzwiach swojego balkonu i patrzył przed siebie. Ocknął się na dźwięk swojego nazwiska. 
-Cześć, Malfoy-odpowiedział. 
-Od dawna tu mieszkasz?
-Od dwóch dni. Twoja córka?
-Nie, moja chrześnica. To córka Hermiony. Ja mam syna. 
-Nadal jesteś z Luną?
-No. A ty? Nadal się nad sobą użalasz?
-Spadaj, co?
-Żartuję tylko. Widać, że jest lepiej niż ostatnio kiedy się widzieliśmy. 

***
   Ministerstwo Magii powoli zapełniało się ludźmi. Harry właśnie zmierzał na konferencje z Ministrem. W sali siedzieli już wszyscy dyrektorzy i szefowie. Na miejscu szefa departamentu przestrzegania prawa siedziała Hermiona. Wiedział, że szef wysyłał zawsze Zabiniego, ale nigdy nie wiedział kim ON jest. Jednak, kiedy wczoraj usłyszał rozmowę Hermiony i Blaise'a domyślił się kto jest jego szefem. Usiadł na swoje miejsce, a gdy zjawił się minister zaczęli konferencję, która trwała dwie godziny. Podczas niej wszyscy przedstawiali swoje statystyki i plany pracy.  Po owym czasie wszyscy zaczęli wychodzić. Hermiona wyszła pierwsza, a zaraz za nią Harry. Dogonił ją dopiero w windzie. 
-Możemy pogadać?-zapytał.
-A mamy o czym?
-Ja sądzę, że jest wiele rzeczy, o których powinniśmy pogadać. 
-Ja tak nie sądzę-stwierdziła wychodząc na korytarz. Chciała iść do swojego gabinetu, ale poczuła jak Harry łapie ją za nadgarstek i po chwili stała przyciśnięta do ściany. 
-Mamy o czym i ty dobrze o tym wiesz.
-A co ja mam Ci powiedzieć? 
-Najlepiej prawdę. 
-Ale nie tutaj. 
-A czemu nie? Może znowu masz zamiar uciec, co?
-Nie rób scen. Nie mam ochoty być tematem plotek w całym ministerstwie. Bądź za pół godziny w moim gabinecie. 
-Okey-Granger szybko odeszła do swojego gabinetu. Zamknęła się tak i zaczęła płakać. 
Harry natomiast wyszedł z ministerstwa, żeby ochłonąć. 
Pół godziny dłużyło się strasznie. Hermiona siedziała przy swoim biurku, kiedy weszła jej sekretarka i spytała czy ma wpuścić Pottera. Wybraniec wszedł i zamknął za sobą drzwi. Usiadł na przeciwka niej.
-Wytłumaczysz mi?-poprosił. 
-Tak. Ale nie miej do mnie potem żalu, że niszczę Twoje życie. Pamiętasz ostatni mecz Qiudditcha w Hogwarcie, który wygraliście?
-No, tak.
-A impreze po nim?
-Po części. 
-Ale nie pamiętasz co było po niej, prawda?
-Nie bardzo. Za dużo w tedy wypiłem. 
-Ja też. Ale przypomniałam sobie wszystko, kiedy obudziłam się obok Ciebie. 
-My w tedy...?
-Przespaliśmy się ze sobą. Ja zaszłam w tedy w ciąże. 
-Julia jest moją córką, tak? 
-Skąd...?
-Nie ważne.
-Tak, jest Twoim dzieckiem.
-Ale dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Bo się bałam. Zakochałam się w Tobie, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. 
-I wolałaś przemilczeć ten fakt? 
-Harry, ty byłeś Wybrańcem, a ja kim?
-Kobietą, która mnie w sobie rozkochała-szepnął przykucnąwszy przed nią. Złapał jej ręce i spojrzał w oczy.-Nie rozumiesz, że cały ten czas Cie kochałem? Nie widziałaś, że się starałem. 
-Harry...
-Kocham Cię, rozumiesz? Was kocham. Daj mi ostatnią szansę. Stwórzmy razem rodzinę. 
-A jesteś w stanie mi to wybaczyć? 
-Kochanie, ja nie mam Ci niczego za złe-oświadczył i przyciągnął Hermionę do siebie, przez co oboje spadli na podłogę. Jednak nie bardzo im to przeszkadzało.

***
   Stał ubrany w czarny garnitur. Obok niego stał Draco, który co jakiś czas klapał go po ramieniu. Kościół był pełen gości. Ślub Harry'ego Pottera i Hermiony Granger był największym wydarzeniem roku w świecie czarodziei. Nawet ślubem Dracona i Luny prasa tak się nie przejęła. Hermiona szła pod rękę ze swoim tatą, ubrana w białą suknię. Pan Granger odstawił córkę pod ołtarz i usiadł obok żony i wnuczki. Po chwili zjawił się ksiądz i świadkowa panny młodej, którą była Pansy Parkinson. 
-Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie za żonę obecną tu Hermionę Jean Granger?-zapytał ksiądz.
-Tak.
-Czy ty, Hermiona Jean Granger, bierzesz sobie za męża obecnego  tu Harry'ego Jamesa Pottera?
-Tak. 
-Na mocy nadanej mi przez Boga, ogłaszam Was mężem i żoną. Macie obrączki?-Harry spojrzał na Dracona, który jako świadek miał je trzymać, ale ten tylko zrobił osłupiałą minę, a kiedy Potter posłał mu mordercze spojrzenie uśmiechnął się do niego głupio i wyciągnął z kieszeni marynarki dwie obrączki i podał czarnowłosemu, który jako pierwszy włożył ją na palec małżonki, a gdy ona zrobiła to samo ksiądz dodał:-Możesz pocałować pannę młodą-Harry przyciągnął do siebie swoją żonę i mocno pocałował. Wszyscy obecni zaczęli klaskać.

○○○○○○○○

Jest już miniaturka. Chciałam ją dodać dopiero 31.08, ale tak mi się jakoś wzięło i napisało to dzisiaj. Co do rozdziału, to on może ukazać się dopiero w niedzielę z przyczyn związanych z moją głową, która nie ma ochoty wymyślić nic do rozdziału. Ale mam pomysł, żeby napisać go w pierwszej osobie. 
Mam nadzieję, że miniaturka Wam się podoba. 
Pozdrawiam, 
Alex_x.

PS Znalazłam dzisiaj na necie fajną rzecz. Mianowicie tłumaczenie imion.
Hedwiga-Jadwiga
James-Jakub
George-Jerzy
Blaise-Błażej
Harry-Henryk 
Lily-Lidia
Polew mam z tego.  :D

4 komentarze:

  1. Fajna miniaturka :-)
    Czekam na następną !!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite, że w tak krótkim tekście opowiedziałaś całą historię. Świetnie się to czytało :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i następną miniaturkę. Życzę dużo weny :D
    Pozdrawiam, Karolina ;)
    Harmionezakon-feniksa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy