niedziela, 22 września 2013

Amore amisit, recuperavit.

Amore amisit, recuperavit, czyli dowód ma to, że Alex_x potrafi.
Otóż jest to kolejna miniaturka, ale ta jest ''nieco'' krótsza, ponieważ założyłam się ze znajomymi z klasy, że nie napiszę nic co będzie miało mniej niż 5 stron w Wordzie. Przez cały czas zastanawiałam się jak napisać coś, czego jeszcze nigdy się nie pisało. Co ja mam poradzić, że nie potrafię napisać wypracowania na jedną stronę, tylko na cztery? No, ale jeśli ktoś zwątpi w mój talent, może przeczytać te cudeńko. Według mnie cudeńko, bo mi się podoba. 

Zapraszam. 

○○○

Życie nie jest proste, choć często może się tak zdawać. Dla Harry'ego Potter, Wybrańca, który uratował świat nie jest i nigdy nie było. W trakcie wojny stracił miłość swojego życia i dziecko, które kochał, choć jeszcze się nie narodziło. Dla ich bezpieczeństwa przeteleportował ich do Los Angeles. Zostawił ich na lotnisku, żeby, w razie jakiejś sytuacji nie zdradzić gdzie są. Nie wiedział czy kiedykolwiek znów ich zobaczy. Czy kiedykolwiek będzie mógł je przytulić. Tak, Harry Potter miał córkę. Wiedział tylko, że żyje i ma na imię Julia. Nic więcej. Może i kiedyś wygrał bitwę, ale wojnę przegrał. Wojnę o swoją rodzinę. A trzeba Wam wiedzieć, że Wybraniec miał żonę, którą poślubił dwa miesiące po ukończeniu szóstej klasy. Minęły cztery lata od wojny. Pięć lat bez swojej rodziny. Bez marzeń i planów na przyszłość. W jego życie weszła monotonia. Praca, dom, praca, dom. Przychodził weekend, przychodził też bar, w którym próbował zapomnieć. Nie potrafił. Od czterech lat nie potrafił. Nie chciał. Wciąż na palcu widniała obrączka.
Nadszedł piątek. Kolejny piątek. Wszyscy w departamencie przestrzegania prawa zaczęli zbierać się do domu. Harry właśnie wychodził ze swojego biura. Chciał już tylko wrócić do domu. Szedł korytarzem do windy. Stała tam. Widząc jego przykucnęła obok małej dziewczynki z czarnymi, kręconymi włosami i coś szepnęła. Uśmiechnęła się do niego. Dziewczynka podbiegła do niego, a kiedy przykucnął przed nią, rzuciła mu się na szyję. Przytulił ją do siebie, uśmiechając się. 
-Tata-ucieszyła się dziewczynka. 
-Moja malutka córeczka. Tęskniłem za Tobą. 
-Ja też.
-A ze mną się już nie przywitasz?-odezwała się szatynka. Mężczyzna podniósł się dalej trzymając córkę w objęciach. Podszedł do kobiety i pocałował w usta. 
-Fuj-przerwała Julia.
-Fuj? Ale gdyby nie te fuj Ciebie by nie było-oznajmiła szatynka. 
-Właśnie-poparł ją Harry.-Teraz już w końcu stworzymy rodzinę, prawda? 
-Naszą własną, kochanie.
-No, a wystarczyło ją tu tylko ściągnąć-usłyszeli głos pewnego blondyna, który sprowadził panią Potter z powrotem do Londynu. Odwrócili się w stronę jego gabinetu, a on stał oparty barkiem o framugę drzwi. -Swoją drogą. Granger, znaczy teraz już Potter to naprawdę trudna istota. Przez pół roku musiałem dowiadywać się gdzie pracuje-oznajmił Draco Malfoy.-Tak na przyszłość. Nigdy, ale to przenigdy go nie zostawiaj. On jest nie do wytrzymania bez Ciebie-zaskarżył Hermionie. 
-Nie zostawię go już. 
-No, ja mam taką nadzieję-stwierdził Potter i razem ze swoją rodziną teleportował się do domu przy Grymmauld Place, gdzie zamieszkali całą trójka. Już po roku ich rodzina powiększyła się o kolejnego Pottera, którym był ich syn, James. Od tamtego czasu Harry i Hermiona żyli długo i szczęśliwie, nie patrząc na przeszłość, a przyszłość, która teraz stała otworem wraz ze szczęściem. 
Koniec!
Happy End!

<<○○○>>
Lubię Happy End'y, dlatego ta miniaturka taka jest. Pewnego dnia pojawi się też ona na Całkiem inaczej, ale na razie już tam nie wstawię miniaturek, bo jest ich za dużo.  Przy okazji. Dziś są 26. urodziny Toma Feltona, więc życzę mu wszystkiego najlepszego.  Jemu, jak i ludziom urodzonym dzisiaj. Najlepsze życzenia, kochani. 
Tytuł notki ''Amore amisit, recuperavit'' pochodzi z łaciny i oznacza ''Kocham, straciłem, odzyskałem'', czyli coś co świetnie nawiązuje do treści. 
Mam nadzieję, że Wam się podoba. 

Pozdrawiam, 
Alex_x.

1 komentarz:

Obserwatorzy