piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 11: Podróż


-Co ty mi każesz robić .?
-Wstać.Chyba,że wolisz żeby to kto inny robił.?
-Nie,ty mi odpowiadasz.
-Wstawaj.
-Wstanę jak mi dasz buziaka.
-A może dwa do kompletu.?
-Wiesz ,że chętnie.?
Harry uśmiechnął się i pocałował namiętnie Hermiona z wzajemnością.Później Harry ubrał się i zeszli do Pokoju Wspólnego.Potter czekał na dziewczynę i przy okazji wziął z dormitorium swój kufer.Gdy zszedł na dole czekała na niego Hermiona.Ubrana było w czarne rurki z paskiem do spodni z metalową kokardą,białą bluzkę z napisem  I Love You  ,sweterek w szaro-różowe paski,tenisówki zimowe ,które były lekko podwinięte oraz kurkę skórzaną  i czapkę . Harry oniemiał z zachwytu.Hermiona też nie mogła od niego oderwać wzroku.Miał na sobie czarną koszulę,granatowe dżinsy,zimowe tenisówki i kurtkę.Kiedy tylko podszedł do Hermiony ta rzuciła mu się na szyję i pocałowała.
-Wyglądasz prześlicznie-pochwalił ją gdy tylko skończyli.
-Ty też niczego sobie.
-Nawet nie wiesz ,jak się cieszę,że święta spędzisz ze mną.
-Ja też się cieszę.
-A dobrze się czujesz.?
-No,tak.Czemu pytasz.?
-Dla pewności,żeby wiedzieć,że ten gamoń nic Ci nie zrobił.
-Mówiłam Ci,że tylko się do mnie dobierał i nic więcej nie zaszło.
-Hermiona,sam fakt,że się do Ciebie dobierał jest żenujący i nie do pomyślenia.
-A co ja mam powiedzieć.?
-Przepraszam,to moja wina to co się stało.
-Już ,cicho.To tylko wina Malfoy'a i nikogo więcej.
-Rozszarpię tego gnojka.
-Uspokój się,nie warto.
-Dla Ciebie tak.
-A zbór coś dla mnie .
-No.?
-Nie zwracaj na niego uwagi.
-Ale jak znowu będzie coś próbował to go zabije.
-No dobra.Kocham Cię.
-Ja Ciebie też,misiu.Idziemy.?
-Pewnie.
Harry chwycił swoje bagaże i rękę Hermiony i zeszli na dziedziniec.Spotkali tam Hagrida.Złożyli sobie życzenia,pożegnali i para odeszła na stacje w Hogsmead. Wsiedli do pociągu i zajęli jeden wolny przedział .Pociąg ruszył.Hermiona siedziała na przeciwko Harry'ego.Chłopak cały czas na nią patrzył,a ona co jakiś czas zerkała z nad lektury na niego.Po godzinie podróży zasnęła.Harry ściągnął swoją bluzę i okrył nią Hermione i usiadł obok .Granger obudziła się pół godziny później .W przedziale nie było nikogo.Hermiona zastanawiała się gdzie jest Harry i w tym momencie obok niej stanął Malfoy.
-Czego ode mnie chcesz.?-zapytała przestraszona.
-Nic takiego.Chciałem  Cie tylko zapytać o coś.
-O co .?
-Ile bierzesz za szybki numerek.?Dla rodziny jakaś zniżka,co .?A od Potter'a ile bierzesz.?On ma chyba za darmo,nie.?
-Wyjdź stąd.!
-Śnisz.
-No zostaw mnie w spokoju.!
-Teraz mogę Ci go dać,ale zobaczysz.Przyjedziemy tylko do domu.Nie dam Ci żyć.
-Ja nie jadę do TWOJEGO DOMU!
-A niby gdzie.?
-Do Harry'ego.
-Ty chyba do szkoły wracać nie chcesz,prawda.?
-Wrócę i nikt mnie z niej nie zabierze,rozumiesz .?Możesz to wszystkim obwieścić.
-Z przyjemnością.
-Teraz wyjdź.!
-Nigdy.!-Malfoy zaczął się zbliżać do Hermiony,ale w pewnym momencie ktoś pociągnął go do tyłu.To był Harry.Ze złości uderzył Malfoy'a w nos ,a krew poleciała strumieniem.
-Jeszcze raz ją dotkniesz ,a rodzona matka Cię nie pozna.!-zagroził Potter.-Wynoś się stąd,albo wyjdziesz,ale na kopach.Dziś masz wybór.
-Pożałujecie tego .Obydwoje.
-Cieszę się!-krzyknął Harry za Malfoy'em,który oddalał się do swojego przedziały,po czym podszedł do Hermiony i posadził na swoich kolanach, a sam usiadł na siedzeniu.-Co on Ci zrobił,kochanie.?
-Znowu się do mnie dobierał i jeszcze mnie obrażał .
-Co Ci powiedział.?
-Zapytał ile biorę za szybki numerek.
-Nie płacz,misiaczku.Szkoda łez na takiego idiotę .
-Harry'ale na prawdę boli.
-Wiem,ale zobacz.Ja przy Tobie jestem ,on nic Ci nic nie zrobi.
-Tylko,że ty masz też swoje życie.
-Którym jesteś ty.
-No a Quidditch.?
-Poproszę kogoś ,żeby z Tobą posiedział na trybunach,albo będziesz stać przy McGonagall.
-Jesteś kochany,ale wiesz,że zamierzasz właśnie zmarnować sobie czas.?
-Czemu zmarnować.?
-Bo będziesz go spędzać ze mną.
-Wiec mamy też tego dużo plusów.
-Czemu chcesz to niby zrobić.?
-Bo Cię kocham,boję się o Ciebie,nie wiem co bym zrobił gdyby Tobie się coś stało,obiecałem Ci ,że Cię nie zostawię,a Twojej mamie,że się Tobą zaopiekuję.Nie złamie obietnicy .
-Jesteś kochany ,ale nie mogę Cie do tego zmuszać.
-Żartujesz.?Ja sam tego chcę,dobrze.?
-Yhy...-Harry wytarł łzy Hermiony i przytulił mocno.Po dwóch godzinach dojechali już na stację King Cross w Londynie.Wysiedli z pociągu i zaczęli się rozglądać za Lupinem i Tonks. Kiedy ich znaleźli podeszli i przywitali się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy