niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 18 : Wakacje.


Po kilku minutach Harry,Hermiona.Luna i Ron lecieli do Ministerstwa Magii.Pół godziny później byli już na miejscu.
-Harry,ale czego my właściwie mamy szukać.?-zapytała zdezorientowana Hermiona,kiedy znaleźli się w jednym z pokoi Departamentu Tajemnic.
-Musimy znaleźć nasze przepowiednie-oświadczył Potter.
-Co.?!Jak to NASZE .?!
-Hermiona ty też masz przepowiednie.Dumbledore mówił,że to coś ważnego.Coś co ma nam pomóc pokonać Voldemorta.
-Jak to.?!
-Nie wiem ,kochanie,ale musimy to znaleźć żeby się dowiedzieć .
-Ale ja nie chcę.
-Musimy,żeby go pokonać.
-Ludzie tu są wasze nazwiska-stwierdził Weasley.
-Tu są jeszcze nasze-dodała Luna kierując swoją wypowiedz do Rona . Każdy chwycił swoją przepowiednie,ale nikt nie mógł jej usłyszć ,bo głos z kryształowej kuli zagłuszył pozostałe.Hermiona ,Ron i Luna popatrzyli na Harry'ego.On też zdawał się zdziwiony .
   ...Chłopiec-który-przezył pokona Czarnego Pana z pomocą swych przyjaciół.
  Gdy nadejdzie czas pozna na to sposób
  Wydać się może jest to nie równa walka,ale Wybraniec będzie miał moc,
  o jakiej Czarny Pan nie wie...
-Harry,to znaczy,że...-zaczęła Hermiona.
-Że razem jesteśmy potężniejsi-dodał Harry.
-Tu ktoś jest-szepnął Ron.
-Ron,my tu jesteśmy-stwierdziła Luna.
-Nie,ktoś oprucz nas.
-Śmierciożercy-powiedział stanowczo Harry.
-Co.?!
-Ciszej,Ron.
-Widzę ,że pan Potter znowu ma nowych przyjaciół-zaśmiał się ktoś stojący z tyłu.
-A ja widzę,że pan Malfoy i przyjaciele nie boją się przychodzić do ministerstwa-zadrwił Harry.
-Cienta riposta.
-Do rzeczy.Zależy wam na tej przepowiedni .?To sobie ją wejście,ja znam ją na pamięć.
-Czarny Pan nie bedzie zadowolony.
-Ale ja nie jestem po to żeby go zadawalać,a żeby go zabić.
-Avada Kedawra.
-Nie ładnie. Jak już to Avada Kedawra-rzucił Harry,a Malfoy padł martwy na ziemię.Czwórka przyjaciół wybiegła z pokoju.Na korytarzu czekał na nich Voldemort.Harry zaklnął pod nosem.-Czy ja nigdy nie będę mógł spędzić czasu z własną dziewczyną.?To jest jakieś przekleństwo.
-Potter,nie użalaj się nad sobą.
-Ja tego nie robię.Avada Kedawra.
-Haha ..,Głupcze,ty na prawde sądzisz ,że mnie zabijesz.?
-Ty zabiłeś mi rodziców ,więc teraz ja zabiję Ciebie.
-Śmiem wątpić w twe plany.
-Nie interesuje mnie to .
W tej chwili do pomieszczenia teleportował się Dumbledore.
-To był głupi pomysł przychodzić tu dziś,Tom-swierdził dyrektor.-Aurorzy są już w drodze.
-Kiedy oni tu się zjawią mnie już nnie będzie.
-Harry!-krzyknął Syriusz,który teleportował się właśnie z Tonks i Lupinem . -Chodźcie tu.!-cała czwórka posłusznie wykonała polecenie .-Musimy teleportować się do Hogwartu.!Złapcie mnie za rękę!Wszyscu.!Dora,Remus wy też się teleportujcie.!
Harry,Hermiona,Luna,Syriusz,Ron,Tonks i Lupin znaleźli się w Hogwarcie.
-Harry ty jesteś nie odpowiedzialny-oznajmił Black tuląc swojego chrześniaka.-Zupełnie jak Twóju ojciec.
-Co ja.?-usłyszeli czyiś głos zza pleców Syriusza.Harry ciężko przełknął slinę,oderwał się od oja chrzestnego i wtulił do Hermiony.-Duch zobaczyliście.?
-Hermiona,ja mam jakieś zwidy,tak.?-zapytał zaniepokojony Harry widokiem swojego ojca i matki.-Kochanie,proszę powiedz ,że to tylko sen.
-Harry,obawiam się ,że to jednak prawda-rzekła Hermiona.
-Harry,to nie jest żaden sen.-zaczęła Lily.-My na prawde żyjemy.
-Jak to .?Czemu ja niby musiałem siedzieć u Dursley'ów i cierpieć.?
-Harry,my nie chcieliśmy żebyś cierpiał.Pomyśleliśmy,że bez nas będziesz szczęśliwy.
-Szczęśliwy.?Bez rodziców,których potrzebowałem.?Nie miałem nikogo.NIKOGO!Aż dopóki Hagrid nie oświadczył ,że jestem czarodziejem. Gdyby nie to,gdyby nie Hermiona ja teraz leżałbym zamknięty w komórce pod schodami.ALe to was nie interesowało.!Zawsze myślałem,że moich rodziców zabił Voldemort.Nie oni żyją.!Przychodzą tu jakby nic się nie stało,oświadczają,że żyją.
-Harry,my byliśmy w tedy na zakupach.Tobą zajmowała się Jean.Ją zabili.Gdy wróciliśmy do domu skasowali nam pamięć,którą odzyskaliśmy dopiero po trzech latach.
-Trzech latach.?!Mieliście jedenaście lat,żeby mnie znaleźć.!Wiecie jak bolało patrzeć jak każdy tuli się do rodziców,a ty tylko stoisz i czekasz aż ktoś łaskawie przyjedzie po Ciebie i zabierze do domu,do którego nie chcesz wracać?Nie wiecie.!Przez trzynaście lat nikogo nie miałem.Żadnej rodziny.Później tylko Syriusz ,ale i tak nie mogłem z nim zamieszkać.!-Harry'emu po policzkach poleciał potok łez.Hermiona przytuliła go mocno.
-Harry,my nic nie wiedzieliśmy.
-Oczywiście,bo jeśli was nie ma to mnie przygarnie kto.?Święty Mikołaj.?Każde z was wiedziało ,że tylko oni mogą mnie przygarnąć.
-Harry,nie płacz,proszę.
-Jasne.Miło jest wspominać moje dzieciństwo.Może usiądziemy przy ciastku i herbacie to wam coś jeszcze opowiem,co.?Wracacie jakby nic się nie stało i co .?Może mamy być rodziną.?Nie tak się nie da.Chcieliście żebym był szczęśliwy.?Ja tekie szczęście piernicze.
Harry płacząc odwrócił się i poszedł do Wielkiej Sali.Chociaż wszyscy go wołali on nie zwracał na to uwagi.Otarł łzy i usiadł przy stole.Oparł głowę na łokciach i zaczął patrzeć w puste miejsce Dumbledore'a.Po kilku minutach podeszła do niego Hermiona,a Dumbledore wrócił do Hogwartu.Zasiadł na swoim miejscu i rozejrzał się po sali.Jego wzrok utkwił w drzwiach.
-Harry,daj im szanse-powiedziała Hermiona tuląc Pottera.
-Nie,Hermiona.Oni żyli,a ja i tak cierpiałem.To cholernie boli.
-Wiem,Harry,ale nie chcesz chyba cierpieć dalej.?
-Hermi,wystarczy mi spojrzeć na dziecko w wózku od razu przypominają mi się tamte czasu.Dlaczego oni musieli wrócić.?
-Bo Cie kochają-Harry'emu znów poleciały łzy .Dumbledore widząc to podszedł do nich.
-Harry,czy coś się stało.?-zapytał zatroskany.
-Moi rodzice żyją.
-To chyba cudownie,prawda.?
-Może i tak,ale ja nie potrafie tak żyć.Oni sobie siedzieli w domku,a ja musiałem cierpieć u Dursley'ów.
-Nie możesz rozpamiętywać tego co było .
-Chce z nimi żyć,ale nie umiem im na razie wybaczyć.Muszę to przemyśleć.
-Harry już za trzy dni będziesz miał dwa miesiące na myślenie.Idź teraz do dormitorium i prześpij się .Jutro wycieczka do Hogsmead.
Harry zrobił tak jak kazał mu dyrektor.W połowie drogi dogoniła go Hermiona.Chłopak objął ją ramieniem i oboje poszli do jego dormitorium. Zasnęli wtuleni w siebie.
Dni mijały szybko.W ciągu ostatniego tygodnia rodzice Harry'ego próbowali go przeprosić,ale on nie dawał im takiej szansy.Pierwszy miesiąc wakacji Harry spędził na Privet Driwe. Jego stosunki z wujostwem się poprawiły.Teraz mógł liczyć także na wparcie ciotki.Kolejny miesiąc spędzał na Grimauld Place.Ku jego nie zadowoleniu jego rodzice tam mieszkali.Tego dnia do kwatery miała przyjechać Hermiona.Harry był bardzo szczęśliwy z tego powodu.Około 13 Hermiona przyjechała do domu  i od razu udała się do pokoju Harry'ego.
-Tak się cieszę,że tu przyjechałaś-wyznał Potter tuląc Hermione.-Wiesz jak mi się nudziło bez ciebie.?
-Mi Ciebie też brakowało.Byłeś już na Pokątnej .?
-Nie miałem do tego głowy.A ty.?
-Jeszcze nie .Idziemy dzisiaj.?
-Jasne.Teraz.?
-Możemy.
-To chodź.
Hermiona i Harry wyszli z domu .Chłopak wychodząc rzucił coś w stylu Wrócimy za kilka godzin. i teleportowali się na Pokątną.Tam kupili wszystko co było im potrzebne i wrócili do domu.Wakacje zleciały szybko.Harry nadal nie pogodził się z rodzicami . Siedział teraz wraz z Hermioną,Ronem i Luną w Expresie do Hogwartu.Do przedziału wszedł Neville.Przywitał się i usiadł na przeciwko Harry'ego .
-Harry,dlaczego Twoi rodzice też jadą do Hogwartu.?-zapytał zaciekawiony.
-Co .?Jak to moi rodzice jadą do Hogwartu.?
-Nie wiedziałeś.?
-No,nie.
-Może będą uczyć.Bo wiecie McGonagall odeszła na emeryturę.
-Jaka szkoda.
-Dużo się pozmieniało.Odszedł też Snape i Flitwick. A stanowisko obrony jest wolne.
-No nareszcie.Myślałem,że moje wnuki będą musiały znosić tego nietoperza-zaśmiał się Harry i każdy w przedziale poszedł w jego ślady.
-Harry,to ty już wnuki planujesz.?-zażartowała Hermiona.
-Z tobą to nawet pra pra pra wnuki-odpowiedział Harry.
-No co ja słyszę.?Mój chrześniak planuje dzieci.Nie za młody jesteś.?-zapytał Syriusz,który wszedł właśnie do przedziału wraz z Lupinem i usiedli na jednej z kanap przedziału.
-Co wy tu robicie.?
-Pracujemy.
-Śmieszne.Ja pytam poważnie.
-Ja poważnie odpowiadam.Dumbledore szukał nowych nauczycieli i zaproponował nam posady.Ja mam uczyć zaklęć,Remus obrony...
-Ja już myślałem ,że nikt nie będzie uczył tego przedmiotu dłużej niż rok.A tu proszę.Kochany profesor wraca na swój drugi rok .Nie,no za to to nobla powinieneś dostać.
-No...co.?
-Nobla.Taka nagroda mugoli za jakieś osiągnięcie.
-Aaa.
-Harry,ty tak nie mądrkuj-stwierdził Lupin.
-No dobra,przepraszam-powiedział Harry.-A nie wiecie co tu robią moi rodzice.?
-Naturalnie.Lily będzie uczyć eliksirów,a James transmutacji.
-Aha.To jak się czujesz jako profesor,Syriusz.?
-Normalnie,a co .?
-Nie,no nic .Tak tylko pytam.
-Dobra, my już lecimy bo mieliśmy tylko sprawdzić czy wszystko gra.
-Na razie...to znaczy do widzenia,panom profesorom.
-Przestań,bo pomyśle,żeś się z Jamesem na mózgi pozamieniał .
-Skąd te wnioski,profesorze.?
-Bo jesteś tak samo głupi jak on.
-Och to mi pan pochlebia.
-Harry,no weś już skończ.Bo Ci szlaban wstawie.
-Nie,no już na start.?
-Tak.Pamiętaj tylko na lekcjach mi mówisz profesorze.Tak na prawde jestem twoim chrzestnym i masz mi mówić Syriusz,jasne.?
-No,ale profesorze tak fajnie brzmi.Nie zabieraj mi tej zabawy.
-Matko święta.Ty to jednak jesteś cały ojciec.
-Dziękuje,profesorze-rzucił Harry gdy Black i Lupin wyszli z przedziału.
-Słyszałem!-krzyknął Syriusz.Harry tylko się zaśmiał i pocałował Hermione.
-A to za co .?-zdziwiła się dziewczyna.
-Mam dziś dobry humor.
-Szkoda,że nie masz go żeby się pogodzić z rodzicami.
-Zrobie tojutro ,dobrze.?
-No mam taką nadzieję.
Pociąg zaczął zwalniać.Wszyscy nałożyli na siebie szaty i wyszli z pociągu.


========
Za błędy przepraszam,ale trochę mi śpieszyło.
Pozdrawiam ...

2 komentarze:

Obserwatorzy