wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 6 : Uwierz mi .



Łóżko Hermiony płonęło ,a on leżała na nim nie ruszając się.Harry wyciągnął różdżkę,wypowiedział zaklęcie i ugasił pożar.Wziął Hermione na ręce i zaniósł do skrzydła szpitalnego.Pani Pomfley zajęła się nią.Harry nie odstępował jej ani na krok.Nie chodził na zajęcia,nic nie jadł i z nikim nie rozmawiał.Nie licząc pielęgniarki,profesor McGonagall i i Dumbledore'a.Dziewczyna nie budziła się przez parę dni.Potter czuł się za to odpowiedzialny. Klnął na siebie w myślach .Dziś siedział jak zwykle przy łóżku Hermiony trzymając jej dłoń i płacząc.
-Brakuje mi Ciebie-wyszeptał przez łzy.
-Mi Ciebie też brakuje-usłyszał w odpowiedzi.-Ale mogłeś nie miziać się z Weasley to teraz byś nie cierpiał,Harry.
-Hermiona.?
-Nie,Święty Mikołaj,durniu.
-Tylko nie durniu,a z resztą ty masz prawo mnie teraz zwyzywać,ale proszę daj mi się tylko wytłumaczyć.
-No dobrze.Niech Ci będzie.
-Dziękuję Ci,Hermi.
-Mów już lepiej.
-Ja nie zrobiłem tego świadomie.Ta cała Weasley dolała mi czegoś do soku.Ja tego bym Ci nie zrobił.Kocham tylko Ciebie. Uwierz mi,proszę.
-Harry,jaką ja mam mieć pewność,że znowu mnie nie kłamiesz.?
-Ona się do tego przyznała i to w dodatku przy całej szkole.Każdy Ci to powie.
-Na prawdę.?
-Tak.Ja cie zawsze kochałem i nie możesz mnie tera zostawić,błagam.
-No,już,Harry.Coś czuje,że będę żałować jak Ci nie uwierzę,ale jest jedno ,,ale''.
-Jakie.?
-Jeśli mnie znowu z kimś zdradzisz ,nie próbuj nawet mnie przepraszać,bo ja już Ci w tedy nie uwierzę,rozumiesz.?
-Tak.
-Teraz mi się chyba coś należy,co .?
-A co byś chciała .?
-To co zawsze,czyli buziaka.
-A mogą być dwa.?
-Nawet trzy.
Harry pocałował Hermione z taką czułością jak jeszcze nigdy w życiu.Tak bardzo się za sobą stęsknili,że nie odrywali się od siebie przez dobre pół godziny.Później kolejne pół godziny tulili się do siebie i gdyby nie pani Pomfley ta chwila trwałby dłużej.Zbadała Hermione,a Harry'ego wygoniła na lekcje.Chłopak cały czas chodził uradowany i nie zwracał uwagi na docinki Malfoly'a i jego paczki.Po zajęciach przyszedł do Hermiony.Stanął w progu sali i podsłuchał jak Hermiona kłóci się Ginny Weasley.Kiedy rudowłosa wyciągnęła różdżkę Harry staną między nimi.
-Skończ!-krzyknął.
-Harry,powiedz tej durnej krowie ,że my jesteśmy razem-namawiała Ginny.
-Śnisz.On jest ze mną!-krzyknęła Hermiona .
-Zamknijcie się obydwie.-uspokajał dziewczyny Potter.
-No to Harry,powiedz jej że jesteśmy razem-oznajmiła Weasley.
-Nie jestem z Tobą i nigdy nie byłem.
-A to co mi przedwczoraj wmawiałeś.?
-Niby kiedy.?
-Przedwczoraj.
-Ja cały tydzień spędziłem tutaj.Zapytaj się pani Pomfley.
-Okłamałeś mnie.Znowu!-krzyknęła Hermiona zalewając się łzami.
-Kochanie,ja cały ten czas jak tu leżałaś spędziłem przy Tobie.Uwierz mi.
-Uwierzyłam dziś rano i teraz tego żałuje.
-Ja nie kłamie!Wierzysz jej a nie mi .?
-Zostaw mnie,proszę.
-Ja mówię prawdę.Udowodnić Ci to .?
-Niby jak chcesz to zrobić.?
-Możemy zapytać pielęgniarkę.
-To idź.
Harry poszedł po pielęgniarkę ,a ta potwierdziła wersje Harry'ego .Kobieta wypuściła Hermione ze skrzydła,a dziewczyna w ramach przeprosin zaprosiła Harry'ego na spacer.Na dworze było biało od śniegu.Ktoś zawołał na chwilę Hermione,a Harry zlepił kulkę z puchu i schował za plecami.Gdy tylko Hermiona podeszła do niego cisnął w nią śnieżką.
-A to za co .?-zapytała zdziwiona.
-Nie wiem.Lubię w ciebie walić śnieżkami.
-Tak.?A lubisz się turlać w śniegu.?
-Nie,a co .?
-Nie no nic.Tak sobie pomyślałam,że Cie trochę w nim poturlam,ale jak nie lubisz to ...-Hermiona przewróciła Harry'ego i usiadła na nim-Twój problem.
-Zejdź. proszę Cię,kochanie.
-Trzeba było we mnie śnieżką rzucać.?
-Przepraszam,ale zimno mi się robi.Zejdziesz to dam ci wszystko co będziesz chciała.
-To daj mi buziaka.
Harry pocałował Hermione.Znowu inaczej niż zwykle.Pocałunek trwał 10 minut
-Zaskakujesz mnie,Potter-stwierdziła dziewczyna uśmiechając się szeroko.
-Niby czym.?
-Tymi swoimi pocałunkami.
-Jak Ci nie pasuje to przestanę Cie całować.Powiedz tylko słówko.
-Spróbowałbyś tylko przestać to bym cie zjadła.
-Mogłoby być ciekawie.
-Haha.Co za poczucie humoru.
-Prawda.Kocham cie najmocniej na świecie.
-Ja ciebie też.
-Zejdziesz ze mnie.?
-Zastanowię się.
-A długo.?
-Może.
Potter znowu pocałował Hermione z jeszcze większą namiętnością i nie odklejał się od niej przez 15 minut.Ona z resztą też tego nie robiła.Mieli teraz siebie i swoje szczęście i tym się cieszyli.Pocałunek przerwał in głos McGonagall.
-Panno Granger,proszę zejść z Pana Pottera.To jest szkoła.Marsz do wieży.
-Przepraszam to tylko moja wina-tłumaczyła Hermiona.
-Idźcie do wieży i przybieżcie się na bal.
-Co .?!Jaki bal.?!-zdziwił się Harry.
-Dziś jest bal bożonarodzeniowy.Nie mówcie,że nie macie pary , i że zapomnieliście.
-Zapomnieliśmy.
-Jesteście przedstawicielami Gryfindoru.Jeśli nie macie pary to pójdziecie razem.
-Taki też mamy zamiar.
-Idźcie się się przygotować.
Hermiona i Harry ruszyli do wieży Gryfonów rozmawiając.
-A skąd wiesz,że ja chce iść z Tobą na ten bal.?-droczyła się Hermiona.
-Bo nie znajdziesz sobie pary w ciągu dwóch godzin.
-Może mnie już ktoś zaprosił.?
-Ciekawe kto mnie ubiegł.
-No właśnie nikt,ale poczekam aż ktoś mnie zaprosi.
-A mogę to być ja.?

2 komentarze:

Obserwatorzy